[ Pobierz całość w formacie PDF ]

progu stał obładowany paczkami posłaniec. Jaryis odesłał jej rzeczy.
Sprawa z Jaryisem została definitywnie zakończona. Było jej przykro, ale
otrząsnęła się. Trudno, czasami trzeba przegrać. I nie warto bez sensu trwać
przy złudzeniach. Wzięła się w garść. Dni mijały jak z bicza strzelił. W za
sadzie zrealizowała plan. Dysponowała swoim majątkiem i mogła robić, na co
tylko miała ochotę.
Dzięki niej los wielu ludzi się polepszył. Z wyjątkiem Jaryisa. Był zbyt oporny,
zbyt zamknięty w sobie. Mo\e nim się zestarzeje, o\eni się z Sarah. Na samą
myśl ledwie się powstrzymała, by nie wskoczyć do pierwszego samolotu. Nie
zrobiła tego. Jaryis podjął decyzję. Dla niej zabrakło miejsca w jego \yciu.
To doświadczenie ostudziło jej entuzjazm i nauczyło rozwagi.
Kolekcja Benedicta odniosła spektakularny sukces. Wkrótce poka\ą ją w
Pary\u. Cieszyła ją ta perspektywa. Ju\ dawno tam nie była, chętnie odświe\y
wspomnienia.
Był wczesny ranek, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Raz, drugi, trzeci. Otuliła się
szlafrokiem, podeszła do domofonu.
 Kto tam?
 Jaryis.
Zamarła. Przez głowę przebiegły jej szalone myśli.
 Meryl, proszę  usłyszała jego cichy głos  Wpuść mnie.  Otworzyła
bez wahania.
Bo\e, jaki mizerny! I jaki inny.
Na bladej twarzy widać było zmęczenie. Jednak nie to ją poraziło. Ten wyraz
oczu, niepewny, pełen wahania. Starała się trzymać, lecz sercem wyrywała się
do niego.
Czekała, \e coś powie, lecz Jaryis milczał. No có\, dla niego nic nie było proste.
 Miałeś męczącą podró\  zagadnęła, by dać mu czas  Zaparzę kawę.
Nastawiła ekspres, szybko przebrała się w spodnie i sweter. Postawiła fili\anki
na stoliku i popatrzyła na Jarvisa. Miał wzrok wbity w przesłane jej baga\e.
Odstawiła je w kąt i nawet nie rozpakowała
Podniósł na nią oczy. Bezbronne jak nigdy dotąd. Było w nich tyle \alu i
smutku, \e jej serce wezbrało czułością.
 Przyjechałem, \eby cię przeprosić.
Chciała rzucić mu się w ramiona, lecz powstrzymała się. Nauczyła się być
ostro\na.
 Dlaczego  wydusiła cicho.
 Bo poznałem prawdę. Widziałem pokaz w telewizji. Benedict mówił, \e to
dzięki tobie zszedł się z \oną.
 Aha  Kiełkująca nadzieja zgasła w jednej chwili.
 Powinienem ci ufać. Mogłem ci zaufać.
 Ale tak nie było  rzekła, uśmiechając się smutno.
 Teraz tak mówisz. Sytuacja się zmieniła, więc łatwo po wiedzieć
 przepraszam . Nie chciałam ująć tego tak obce sowo, ale...
 Wiem. Aatwo mówić, gdy się zna fakty. A powinno się wierzyć ślepo, bez
zastrze\eń. Nie sprawdziłem się, prawda?
 Jaryis, to ju\ nie ma znaczenia. Cieszę się, \e znasz prawdę. Miło z twojej
strony, \e pofatygowałeś się tu, by mi to powiedzieć osobiście.
 Jest jeszcze inny powód. Jutro o tym będzie w gazetach, ale chciałem sam ci
powiedzieć. Bo tylko ty zrozumiesz, jakie to wa\ne.
 Co się stało?
 Robotnicy rozkuli ścianę w tym wąskim przejściu między naszymi pokojami.
Pamiętasz, sama powiedziałaś, \e jest dziwnie ciasne. Miałaś rację. Za tą ścianą
jest malutki pokoik. Nie uwierzysz, co w nim znalezliśmy.
- Co?
 Marguerite.
 Ale przecie\ ona uciekła!
 Tak mówiono, bo przepadła jak kamień w wodę. Z za rządcą i pokojówką.
Te\ tam byli. Przez sześćset lat. Po został tylko proch i stroje... Marguerite miała
na sobie perły, te z obrazu.
 Co mogło się stać?
 Najpewniej jej mą\ nie był takim aniołem, za jakiego uchodził. Chciał jej
pieniędzy. Zamordował ją. śeby uprawdopodobnić ucieczkę, zamordował te\
zarządcę i pokojówkę. Zamurował ich i rozpuścił historię o niewiernej \onie.
Zamurował te\ perły, za które jego niewierna \ona miała \yć... Pewnie
zamierzał je wydostać, gdy sprawa przycichnie, lecz zmarł za szybko.
 Biedna Marguerite  wyszeptała Meryi.
 Harry uwa\a, \e historia z zarządcą została wyssana z palca, Marguerite była
kochającą, oddaną \oną. To jej mą\ me chciał niczego jej dać, chciał tylko brać.
Boję się, \e to odwieczna cecha Larne ów.
Meryl uśmiechnęła się blado.
 Nie wiedziałam, \e jesteś taki sentymentalny.
 No có\, prawda jest gorzka. Odrzucałem twoją szczodrość, bo widziałem w
tobie intruza. Mówiłem sobie, \e czynię tak, by chronić nasze dziedzictwo. Ale
to był tylko mój egoizm. Nie chciałem się z tobą dzielić, pragnąłem wszystko
mieć tylko dla siebie. Ty otworzyłaś się przed ludzmi i zjednałaś ich sobie. Nie
myślałaś o sobie, lecz o nich. Dystansowałem się od ciebie, bo... byłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •