[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jej jakiś inny mężczyzna poza Chance'em, przyprawiała Rebę o mdło
ści. On jednak, nie chciał jej dotykać. Pragnął tylko tej kopalni. Co
miał nadzieję znalezć w zimnej, nieczułej czeluści Cesarzowej Chin,
co mogłoby się równać miłości kobiety? Może będzie na dole na nią
czekał. Może czas spędzony w zimnym uścisku Cesarzowej Chin, po
może mu zrozumieć, że Reba go kocha.
Wstała, podeszła do drzwi i otworzyła je. Do pokoju wszedł Tim,
zatrzymał się i gwizdnął z uznaniem.
Reba była ubrana w jedwabną suknię w kolorze złotego piasku, wy
kończoną przybraniem w kolorze miedzi, które chwytało i zatrzymywało
światło. Wyglądała elegancko i zmysłowo, miała odsłonięte prawe ramię,
a jedwab spływał wzdłuż lewego ramienia na podłogę, szeleszcząc uwo
dzicielsko przy każdym ruchu. Suknia miała tylko jedno ramiączko, na
które składał się ukośny rządek małych jak łzy diamencików. Podobne
diamenty iskrzyły się w jej uszach. Bujne miodowe włosy były ułożone
w lśniące fale, podtrzymywane przez niewidzialne złote grzebienie.
- Dobrze, że jestem szczęśliwie żonaty -westchnął Tim. - Wyglą
dasz bardziej pociągająco niż wszystkie dzieła sztuki, które dzisiaj
sprzedaliśmy.
Usta Reby rozchyliły się w krótkim, smutnym uśmiechu.
-179-
- Dziękuję.
Zamierzała włożyć suknię z czarnego j edwabiu, który był znakiem
firmowym Objet d'Art, ale nie chciała wystąpić na balu Jeremy'ego
w kolorze żałoby. Objęła ramieniem Tima.
-Załatwmy to.
- Hej, idziesz na bal, a nie na pogrzeb.
Nie odpowiedziała. Dzisiejszego wieczoru po raz ostatni kolekcja
Jeremy'ego znajdowała się w jednym miejscu. Reba wystawiła na sprze
daż nawet Zieloną Suitę i Tygrysiego Boga oraz nie oszlifowany zielo
ny diament. Bo ponad wszelką wątpliwość był to diament, tak jak się
spodziewała. Mienił się subtelnie między innymi zielonymi klejnota
mi i przemieniał zwykłe światło w piękne zielonosrebrne błyski, jakie
przywodziły Rebie na myśl oczy mężczyzny, którego kochała.
Wokół milczącej Reby rozległy się przyciszone rozmowy eleganc
kiej publiczności, zgromadzonej w wystawnym patio del Coronado.
Tim towarzyszył Rebie do sali balowej Jerzego VII, gdzie miały odby
wać się tańce. Sufit znajdował się tu na wysokości niemal dziesięciu
metrów i był pokryty ręcznie rzezbionymi sosnowymi kasetonami.
Uroku sali del Coronado dodawały utrzymane w stylu wiktoriańskim,
brokatowe tapety i ciężkie złote draperie.
Dawną jadalnię zamieniono na pomieszczenie poświęcone pa
mięci Jeremy'ego Sinclaira. W szklanych gablotach wyłożonych ak
samitem wystawiono jego kolekcję. Przed gablotami przesuwały się
kobiety w szykownych sukniach, którym towarzyszyli mężczyzni
w wieczorowych strojach. Elegancko ubrani ochroniarze krążyli dys
kretnie wśród tłumu z bronią dobrze ukrytą pod luznymi czarnymi
marynarkami.
Reba nie potrafiła oprzeć się przygnębieniu, które ogarnęło ja^ gdy
próbowała odnalezć w tłumie mężczyznę o zielono srebrzystych oczach
i nieposkromionym wdzięku tygrysa. Chance musiał wiedzieć, że tu
będzie, aby złożyć ostatni hołd Jeremy'emu Bouvierowi Sinclairowi.
Jeśli chciał się z nią zobaczyć, powinien się tu dzisiejszego wieczoru
pojawić.
Ale wśród tych wszystkich mężczyzn nie było nikogo, kto przypo
minałby Chance'a Walkera.
- Co, u diabla! -zawołał Tim, patrząc w stronę kolekcji Jeremy'ego.
Reba spojrzała we wskazanym kierunku i zobaczyła postawnego
rudego mężczyznę, niosącego pod pachą pustą szklaną stożkowatą
- 180-
gablotę z taką łatwością, jakby to była paczka z drugim śniadaniem.
Za nim stał drugi mężczyzna o włosach koloru piasku. Jego potężne
ramiona i naznaczone bliznami dłonie, świadczyły o tym, że był poszu
kiwaczem. Trzymał w dłoniach kartonowe pudło. Trzeci lustrował tłum
wzrokiem człowieka, który bywał w życiu w rozmaitych tarapatach.
Jednak to nie uścisk dłoni Tima na ramieniu Reby zwrócił jej uwa
gę na trzech mężczyzn. W ich zdecydowaniu i pewności siebie było
coś, co przypominało jej Chance'a. Zdała sobie sprawę, że widziała
ich już wcześniej. Właściwie, odkąd przyjechała z Timem do del Co-
ronado, widywała ich na każdym kroku. Nie tylko kręcili się wokół
niej podczas aukcji, ale ich pokój znajdował się naprzeciwko jej pokoju.
Chcesz, żebym zawołał ochronę? - zapytał Tim.
Reba pokręciła głową, poruszona atmosferą napięcia i podniece
nia, która otaczała trzech ludzi. Rudy mężczyzna otworzył karton szyb
kim, zręcznym ruchem i zanurzył dłonie w jego wnętrzu.
- Zaczekaj powiedziała Reba cicho. - Zobaczymy, co... Och!
Okrzyk Reby utonął pośród okrzyków zachwytu innych ludzi. Męż
czyzna trzymał w wyciągniętych dłoniach turmałin z Pala, zatopiony
w macierzystym podłożu z kryształów kwarcu, które było popękane
od nieustannych ruchów skorupy ziemskiej, lecz kryształy pozostawa
ły nienaruszone, doskonałe w swym zmartwychwstaniu i odrodzeniu.
Kryształy turmałinu, długości dłoni Reby, miały ognisty różowy kolor,
przetykany jaskrawÄ… zieleniÄ….
Cesarzowa Chin powróciła do życia pod twardymi, delikatnymi
dłońmi Chance'a.
Obraz rozmazał się i zniknął, przesłonięty łzami płynącymi z oczu
Reby. Nie mogła nigdy konkurować z tajemniczym, jaśniejącym pięk
nem turmałinu. Chance dokonał właściwego wyboru. Najgorsze w tym
wszystkim było to, że Reba nie mogła go za to winić. Zobaczyła ten
turmałin - tę roziskrzoną doskonałość i w końcu nieodwołalnie zrozu
miała, dlaczego mężczyzni ryzykowali życiem w ciemnych podziem
nych tunelach. Dla piękna, nie dla bogactwa. Boskiego piękna.
W porównaniu z tym była niczym, absolutnie niczym.
Podniosła wzrok i zobaczyła, że rudy mężczyzna jąobserwuje. Pod
niósł rękę w dziwnym pozdrowieniu, chwycił pusty karton i bez słowa
opuścił salę. Nie musiał nic mówić. Sam turmałin stanowił wiado
mość. Chance wygrał. Ona przegrała.
To był koniec.
-181-
Aż do tego momentu Reba nie zdawała sobie sprawy, że mimo
wściekłości i strachu ciągle wierzy w powrót Chance'a i w to, że ją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona pocz±tkowa
- x_Elizabeth Hoyt The Raven Prince [Prince 01] (2006)
- Elizabeth Ann Scarborough Songs From The Seashell Archives
- 135 Power Elizabeth Pamiętny rejs
- Elizabeth Moon Serrano 6 Change of Command
- Harbison_Elizabeth_ _SwiatLo_Wenus
- Adler Elizabeth Wszystko albo nic(1)
- Candice Gilmer Fantasy Girl (pdf)
- Heinlein, Robert A Gulf
- Bauer Ewa KruchośÂ›ć‡ jutra(1)
- Fletcher Pratt The Blue Star
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- 18plusnowosci.xlx.pl