[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ojciec mnie objął i muszę przyznać, \e sama jakoś się cieszyłam. Po siedmiu latach od
wyjazdu z Dhedaru znów wrócę do domu. Znowu zobaczę Pakistan. Znowu zobaczę moje
kuzynki. Zostanę aktorką.
O zaręczynach z Salmanem nie myślałam nawet przez sekundę.
78
t
k, ^ ,_!WKL.
Rozdział III
Pierwszego dnia wakacji 1999 r. wyjechaliśmy. Ojciec wziął pięć tygodni urlopu i tak długo
mieliśmy zamiar zostać w Pakistanie. Co najmniej. Ahmad, przyjaciel ojca z Sarleinsbach,
który prawie siedem lat temu przyjechał po nas na lotnisko, teraz miał nas odwiezć. Kiedy
wreszcie zajechał swoim kombi, nikt ju\ nie mógł się doczekać wyjazdu. Przez ostatnie
tygodnie moja matka o niczym innym nie mówiła, tylko o swoim rodzeństwie. Bracia cieszyli
się, \e znowu będą kopać piłkę z kuzynami, a ojciec chciał w końcu pokazać swojemu ojcu,
jak
>081
III
wspaniale rozwinęła się jego rodzina (fakt, \e to mój rozwój -wjego oczach niezbyt
pocieszający-był przyczyną naszej podró\y, nie odgrywał dla niego w tym momencie
najwyrazniej \adnej roli). Najbardziej z nas wszystkich cieszyła się moja siostra. Kiedy
wyje\d\aliśmy z Pakistanu, miała dopiero cztery lata, nie wiedziała więc wcale, co ją czeka w
Lahaurze i Dhedarze. Większość krewnych, których zamierzaliśmy odwiedzić w następnych
tygodniach, znała tylko ze zdjęć.
Ja te\ cieszyłam się na tę podró\. Byłam ciekawa moich stron rodzinnych, naszych krewnych
i przyjaciół z dawnych czasów. Przez lata nie miałam o nich \adnych wiadomości i
zastanawiałam się, jacy są teraz. Jaka jest na przykład De-ira, córka naszej sąsiadki i moja
najlepsza przyjaciółka 82 fvf z dawnych lat? Jak wygląda? Gdy mieszkałam jeszcze w
Pakistanie, prawie ka\dy dzień spędzałyśmy razem. Była w moim wieku i miała tak samo
zielono w głowie jak ja. Jak mnie przyjmie? Czy w ogóle ją jeszcze poznam?
Zaręczyny z Salmanem, właściwy powód naszej podró\y, całkowicie wyparłam ze
świadomości. Byłam pewna, \e nie będzie tak zle. W Linzu \egnałam się z przyjaciółkami
tak, jakbyśmy po prostu wyje\d\ali na dłu\szy urlop. Obiecałam wysyłać im kartki i
informować na bie\ąco. Jak długo tu zostaniemy, jak długo j a zostanę, nie mogłam jeszcze
powiedzieć. Ojciec miał pięć tygodni urlopu, tyle wiedziałam. A potem? Jeśli spodoba mi się
w Pakistanie i jeśli rzeczywiście będę tam mogła pójść do szkoły teatralnej, to zostanę; jeśli
nie, to jesienią wrócę do Linzu i dalej będę chodziła do szkoły.
Dobrze po północy wylądowaliśmy w Lahaurze. I ju\ * ^ w chwili, gdy
wychodziliśmy z samolotu na płytę lotniska, \e-
by wsiąść do autobusu, uświadomiłam sobie, jak bardzo zapomniałam Pakistan -
odzwyczajona od pakistańskiego kli-
III
matu, z trudem oddychałam. Mimo \e był środek nocy, temperatura wynosiła co najmniej
trzydzieści pięć stopni. Było gorąco i duszno, a z powodu wielkiej wilgotności powietrza
zalegała nad całym miastem ogromna chmura oparów. W Austrii nigdy co prawda nie byłam
w saunie - na to moi rodzice z pewnością by nie pozwolili, ale nie mogło tam być inaczej ni\
o północy w Lahaurze.
Kiedy weszliśmy do hali przylotów, ujrzałam powód naszej podró\y. Zobaczyłam go i od
razu rozpoznałam, mimo \e nie widzieliśmy się od siedmiu lat. Czekał na nas razem ze swoim
ojcem - Salman, mój kuzyn, a wedle woli moich rodziców, mój przyszły mą\.
Najpierw przywitał się z moimi rodzicami i rodzeństwem, a potem podszedł do mnie.
Strasznie wyrósł i chocia\ był ode mnie dwa miesiące młodszy, przerastał mnie więcej ni\ o
głowę. Poza tym miał ciemne włosy, takie same ciemne oczy jak jego ojciec i był dobrze
ubrany-zresztą po zachodniemu. Widać było wyraznie, \e nie bardzo wie, jak się ma ze mną
przywitać. Wiedział, dlaczego tu jesteśmy i \e kiedyś zostanę jego \oną, ale i on, prawdę
mówiąc, prawie mnie nie znał. Czy miał mnie objąć tak samo przyjacielsko jak moich braci?
Zdecydował się na uścisk dłoni.
- Cieszę się, \e przyjechałaś. Często o tobie marzyłem - powiedział tak cicho, \e tylko ja
mogłam go usłyszeć.
Zrobiłam krok w tył.
- Salman bhai,)a te\ - powiedziałam głośno.
Chciałam być dla niego miła, a jednocześnie dać mu jasno do zrozumienia, jakie stosunki w
moich oczach nas ze sobą łączą. W Pakistanie do wszystkich męskich krewnych w tym
samym wieku mówi się bhai, czyli - bracie. Miałam nadzieję, \e Salman zrozumie, co
chciałam przez to powiedzieć.
X>83
III
Salman i jego ojciec pomogli nam przy baga\ach, zanim wyszliśmy na wielki parking przy
lotnisku, gdzie było jeszcze goręcej i duszniej ni\ na terenie lotniska, bo nie poruszał się
nawet najl\ejszy wietrzyk. Moja siostra narzekała głośno:
- Czy tutaj zawsze jest tak gorąco? - zapytała po niemiecku, a moi bracia i ja zaczęliśmy się
śmiać. Salman i jego ojciec, którzy naturalnie nie zrozumieli ani słowa, popatrzyli tylko na
nas, niczego nie pojmując.
Załadowaliśmy baga\e do wielkiego pick-upa suzuki, którego wuj po\yczył od sąsiada.
Potem ruszyliśmy do Gul-śan Ali Koloni, dzielnicy Lahauru, gdzie mieszkała rodzina
Salmana. Podczas jazdy wróciły od razu wspomnienia z dzieciństwa - powietrze obrzydliwie
śmierdziało spalinami i odpadkami, a przez wszystko przebijał się jeszcze intensywny zapach
curry. Mimo póznej pory na ulicach były tłumy ludzi i samochodów. A ten ruch! Wszyscy
jezdzili, jak chcieli - samochody, autobusy, rowery i niezliczone riksze. Miałam uczucie, \e
czegoś takiego jak przepisów ruchu drogowego tu nie ma. A jeśli są, to nikt ich nie
przestrzega.
Mimo wszystko podobało mi się to miasto, uczucie, \e znowu tu jestem. Mo\e moi rodzice
rzeczywiście mieli rację, gdy mówili, \e w Pakistanie wszystko znowu będzie w porządku.
Kiedy przyjechaliśmy do domu wuja, okazało się, \e nasi krewni przygotowali dla nas wielkie
przyjęcie. Na całym domu wszędzie wisiały lampki, przed wjazdem stały kwiaty, a nad bramą
wisiał mały plakat z napisem  Witajcie w domu". Ledwo mój wuj wyłączył silnik, otworzyły
się drzwi i ukazały się moja ciotka, kuzynki i kilku sąsiadów.
III
Byli co najmniej tak samo ciekawi i podnieceni jak my.
Gdy wysiedliśmy z samochodu, ciotka podbiegła, objęła nas i ucałowała wylewnie.
Zwłaszcza mnie. Przez chwilę bałam się, \e ju\ w ogóle mnie nie wypuści.
- Cieszę się, \e jesteś - powiedziała. Wymamrotałam, \e te\ jestem bardzo szczęśliwa, po
czym ciotka spojrzała mi głęboko w oczy.
- Teraz wszystko będzie dobrze - szepnęła.
Nie mogłam sobie wytłumaczyć, co chciała przez to powiedzieć, bo moim zdaniem wszystko
było ju\ dobrze. śyłam sobie względnie szczęśliwa w Austrii, rodzice znowu byli dla mnie
mili. Do Pakistanu przyjechałam, \eby się zaręczyć z jej synem; jeśli będę chciała, zacznę tu
chodzić do szkoły aktorskiej, a jeśli nie, wrócę po prostu do Austrii i tam skończę szkołę. Co
jeszcze miałoby dopiero być dobrze?
Kiedy weszliśmy do domu, ciotka niemal mnie nie odstępowała. Była dla mnie szczególnie
miła i uprzedzająca, przynosiła mi herbatę i ciasto z owocami, i wręcz wzruszająco troszczyła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •