[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Parę lat temu miałem wypadek - odparł ze wzruszeniem ramion. - Skręciłem w
prawo zamiast w lewo.
- Na nartach?
- Nie, samochodem. Zostałem podziurawiony odłamkami szkła.
- Widać blizny - szepnęła, delikatnie masując kolano, gdzie blizn było najwięcej.
Uśmiechnął się, słysząc tkliwość w jej glosie. Hm, jak dobrze mieć kogoś, kto się o
nas tak czule troszczy. Kto by pomyślał, że nagle ogarnie go tęsknota nie za seksem, lecz za
ciepłem i serdecznością? W przeszłości wystarczało mu, jeśli od czasu do czasu miał
partnerkę do miłosnych igraszek; teraz pragnął czegoś więcej.
Uświadomił sobie, że szalenie podoba mu się nie tylko troska, jaką Tabitha go otacza,
ale również rola, jaką grał na jej życzenie. Uważała go za człowieka inteligentnego, biegłego
w sztuce konwersacji, obytego. Za dżentelmena. I w jej towarzystwie faktycznie czuł się tak,
jakby był kulturalnym, wyrobionym towarzysko biznesmenem, który wybrał się w rejs
zarówno w celach służbowych, jak i dla przyjemności. Boże! Biedna Tabi byłaby przerażona,
gdyby wiedziała, jaki napiwek zostawił dziś w barze!
Ale Waverly zasłużył na reprymendę. To on, Devlin Colter, odkrył Tabithę Graham i
wara innym od niej! Nie pozwoli, aby jakiś chłystek mu ją odebrał, w dodatku teraz, gdy jest
tak bliski zaciągnięcia jej do łóżka!
Jeśli chodzi o ścisłość, właśnie na nim teraz siedziała. Na jego łóżku. Czuł, jak
pochyla się, poprawia ciepły kompres na żebrach.
- Lepiej? - spytała po chwili.
- O niebo lepiej. Jesteś urodzoną pielęgniarką, Tabi. Jako księgarz minęłaś się z
powołaniem...
Oczy wciąż miał zamknięte. Ręce na jego nodze zgubiły rytm. Uzmysłowił sobie, że
Tabi pragnie dotknąć go trochę wyżej, ale się krępuje; nie wie, jakiego użyć pretekstu. Może
powinien pogrążyć się we śnie? Tak jak zeszłym razem. Wtedy została u niego przez całą
noc. Hm, gdyby dziś też się położyła... Warto spróbować. Ziewnął.
- Pewnie jesteś strasznie zmęczony. Myślisz, że zaśniesz z tą bolącą nogą?
- Już tak bardzo nie boli - przyznał niskim głosem.
Zastanawia! się, ile jeszcze zdoła wytrzymać i kiedy wreszcie Tabi zobaczy, że jego
ciało reaguje na jej dotyk. Psiakrew, przecież nie ma trzynastu lat! Jest rozwiedziona. Bez
względu na to, jak nieudolnym kochankiem był jej mąż, powinna się orientować, że
mężczyzna, którego się tak masuje... Może zwyczajnie w świecie powinien się na nią rzucić?
Nie, pomyślał, nie bądz w gorącej wodzie kąpany. Musisz uzbroić się w cierpliwość. I
czekać. Prędzej czy pózniej Tabitha przejdzie do natarcia, a ty nie zepsujesz swojego
wizerunku - nadal będziesz uchodził w jej oczach za wrażliwego dżentelmena. Zacisnął
pięści. Jak długo jeszcze, jak długo?
Wyczuwał niepokój Tabithy. Zwiadczył o tym jej przyśpieszony oddech i ogromne
skupienie, jakby bała się myśleć o czymkolwiek innym niż tym małym fragmencie nogi, który
masowała. Jej udo przylegało do jego uda. Z trudem się hamował, by nie zacisnąć na nim
ręki.
Kiedy pochyliła się, by poprawić kołdrę, na moment przestał oddychać. Może teraz?
Wczoraj wieczorem zdobyła się na odwagę, żeby pocałować go na dobranoc. Jeżeli dziś znów
to zrobi, wtedy już jej nie puści, obejmie ją i przyciągnie do siebie.
Wyobraznia zaczęła podsuwać mu różne obrazy. Hm, wtoczy się na Tabi, uwięzi ją
pod sobą, a jej okrzyk sprzeciwu zagłuszy namiętnym pocałunkiem.
Nie, nie zdoła się powstrzymać. Gotów był podjąć ryzyko, stracić status dżentelmena.
Kiedy tylko Tabi zbliży usta... Psiakość, jak długo można czekać?
- Dobranoc, Dev. Zobaczymy się na śniadaniu. - Wyprostowała się, zabrała ręce.
Otworzywszy oczy, nagle zdał sobie sprawę, że nie będzie żadnego pocałunku na
dobranoc. Tabitha doszła do drzwi, zanim otrząsnął się ze zdumienia. Ale wtedy było już za
pózno na jakiekolwiek działanie. Chwilę potem drzwi się za nią zamknęły.
- Do jasnej cholery! - Wyładowując frustrację, uderzył pięścią w poduszkę. - Niech to
szlag trafi! Co się stało? Co ja zrobiłem nie tak?
Miał wrażenie, że noga dokucza mu bardziej niż kiedykolwiek przedtem.
ROZDZIAA CZWARTY
Tabitha mogłaby mu udzielić odpowiedzi na pytanie, co się stało. Po prostu
stchórzyła. Nie starczyło jej odwagi, aby wykonać pierwszy krok. Wszystko zależało od niej,
gdyż Devlin był zbyt nieśmiały i wrażliwy, aby przejąć inicjatywę. Cholera, zaprzepaściła
szansę!
Wróciwszy do siebie, krążyła po maleńkiej kabinie, od łóżka do ściany i do drzwi,
usiłując sobie wyobrazić, co by było, gdyby od masażu przeszła do. pieszczot. Była prawie
pewna, że Devlin by jej nie odtrącił. Masując mu nogę, miała wrażenie, że zamiast się
odprężać, jego ciało staje się coraz bardziej twarde i napięte. Istniało tylko jedno
wytłumaczenie. Musiał się podniecić, kiedy go masowała. Biedaczysko. Przypuszczalnie
zastanawiał się, jakie tak naprawdę miała intencje.
No właśnie: jakie? Proponując masaż, na pewno nie myślała o tym, by Devlina
uwieść. Chciała wyłącznie ulżyć jego cierpieniu, złagodzić ból w poobijanych żebrach i
potłuczonej nodze. Ale w trakcie masażu uzmysłowiła sobie, że oboje pragną czegoś więcej. I
wtedy straciła zimną krew.
Fakt, że wzajemnie się pożądali, zaskoczył ją i wstrząsnął nią dogłębnie. Dziwne,
przecież nie była dziewicą, lecz rozwódką! Z drugiej strony sposób, w jaki ją mąż traktował,
nieustannie dając jej do zrozumienia, że jest nudna i nieatrakcyjna, odcisnął na niej piętno.
Dlatego tak trudno było jej uwierzyć, że spotkała mężczyznę, który ma odmienne zdanie.
Któremu się podoba. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •