[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ta, która się nie paliła.
Chex postukała w koniec klapy, który opadł, a drugi jej koniec gładko uniósł się do
góry. Odkryła dziurę i drewniane stopnie prowadzące w dół.
 Teraz ścieżka powinna zawrócić  zauważyła Chex.
Tak się jednak nie stało. Stopień zniszczenia schodów sygnalizował, że właściwa tra-
sa prowadziła w dół.
 Przyznam, że jestem ciekawa, dokąd prowadzą  powiedziała centaurzyca.  Ale
184
to znaczy, że dalsza trasa nie jest mi znana. Sami widzieliście wystarczająco dużo pod-
czas tej podróży; ta ścieżka może być niełatwa.
Rzeczywiście mogła!
 Ale w miarę najbezpieczniejsza i najłatwiejsza  powtórzył Esk.
Chciałby wiedzieć, co oznaczało  w miarę w dziwnym świecie tykwy! Jeżeli ude-
rzający zombi-wąż reprezentował bezpieczeństwo, co mogło stanowić niebezpieczeń-
stwo?
Chex weszła do lochu dosyć niepewnie. Widoczne było, że centaury nie są zbudowa-
ne do pokonywania schodów. Na dole był podest, wystarczający, żeby zmieściła się na
nim cała czwórka. Za nim ciągnął się szeroki, oświetlony korytarz. Była to bez wątpie-
nia ścieżka.
Utworzyli linię wszerz korytarza i ruszyli. Do tej pory nie było zle. Może ścieżka jest
wygodna według ludzkiej definicji.
Doszli do zardzewiałej, okratowanej bramy zagradzającej korytarz. Za nią sta-
ła czwórka groteskowo wyglądających zombi. Jeden był gnijącym człowiekiem, drugi
rozkładającym się centaurem, trzeci zapleśniałym polnikiem, a ostatni niekompletnym
szkieletem.
 Dzieje się tutaj coś specyficznego  zauważyła Chex.  Coś wie, że tu jesteśmy.
 Jehtem niehpokojny  odezwał się Polney.
 To nic nowego  powiedział Marrow.  My z tykwy jesteśmy animatorami po-
mysłów ze złymi snami. Ponieważ teraz wy i ja weszliśmy do tego królestwa fizycznie, te
sny łączą się. Podejrzewam, że to może stać się dla was dość nieprzyjemne.
 A dla ciebie nie?  zapytała Chex.
 Ja oczywiście nie śnię, więc nie mogę mieć złych snów.
 Ale ta postać przed tobą bardzo przypomina zepsuty szkielet.
 Tak. To jest dziwne. Musiano mnie pomylić z żyjącym stworzeniem. Nie jestem
pewien, czy mam to odebrać jako pochlebstwo, czy jako zniewagę.
 Co teraz zrobimy?  zastanawiał się Esk.  Czy mamy przedrzeć się przez bra-
mę? Nie ma zaniku, a pręty są rozmieszczone zbyt blisko, żebyśmy przeszli między
nimi.
 Jeżeli, jak domniemywam, są to animacje pochodzące z naszych umysłów, będzie-
my musieli stawić im czoło bezpośrednio  odezwał się Marrow.  Oczywiście, są po
to, by nas odstraszyć. Złe sny tracą swoją moc, kiedy ich obiekt nie ucieka w przeraże-
niu.  Rozejrzał się dokoła.  Mam nadzieję, że nie powtórzycie tego w świecie ze-
wnętrznym. Rozumiecie, sekret handlowy.
Esk roześmiałby się, gdyby nie to, że czuł słabość w kolanach.
 Zatem stawię czoło swojej karykaturze  powiedziała beznamiętnie Chex i po-
deszła do bramy.
185
Zombi-centaur zachował się podobnie, jakby był lustrzanym odbiciem. Spotkał się
z nią tuż przy bramie. Wyciągnęła prawą rękę, a tamten wyciągnął lewą. Dotknęła jej
 i jej ręka przeszła przez tamtą. Nie, nie przez  w nią. Obydwie dłonie stopiły się
i zniknęły. Przestraszona Chex cofnęła rękę. To samo zrobił zombi i obydwie ręce po-
nownie się zjawiły.
 Jak woda!  wykrzyknął Esk.  Zupełnie jakbyś włożyła rękę do wody! Znika
i to samo dzieje się z odbiciem.
 To musi być to  zgodziła się Chex z krzywym uśmiechem. Rozłożyła skrzydła,
jakby zamierzała coś zrobić, i biła się z myślami. Zombi zrobił to samo.
Wtedy zrobiła krok do bramy. Karykatura powtórzyła jej ruch.
Stopiły się. Przednie partie ciała zniknęły jedna w drugiej, pozostawiając dwa zwie-
rzęce zady. Potem zady stopiły się, a zostały tylko dwa ogony przecinające ze świstem
powietrze. W końcu i ogony spotkały się pośrodku i zniknęły. Wtedy uformował się
obraz, który nałożył się na bramę. Przedstawiał Chex galopującą przez las i rzucającą
zmartwione spojrzenia przez ramię. Przed czym uciekała? Teraz w polu widzenia poja-
wił się pościg. Stado centaurów  samców, samic i młodzików  wymachiwało włócz-
niami i łukami. Wyraznie zamierzały ją zabić!
Pole kończyło się surowym zboczem, usłanym skalnym rumowiskiem. Chex musia-
ła zwolnić, żeby uniknąć skręcenia kopyta w rumowisku, a ścigające ją centaury zbiły [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •