[ Pobierz całość w formacie PDF ]
DarowaÅ‚a sobie jednak te uwagi, bo w obecnoÅ›ci interesan¬
tów byłyby niestosowne. Z kolei gdy została z Rickiem sam
na sam... no cóż, jakoś się nie zgadało.
- Wygląda na to, że nasz układ dotyczący jednej nocy
jest nieaktualny - odezwał się po długim milczeniu.
- Chyba masz rację - przyznała.
- Zawrzemy kolejny?
- %7łeby wszystko było jak należy, powinien dotyczyć
dwu nocy.
- Doskonale. Niech będą dwie. Niewielka różnica -
burknÄ…Å‚ poirytowany.
Odwróciła głowę na bok, żeby na niego popatrzeć.
- Czyżby brak snu wywoływał u niektórych napady
złego humoru?
- Ależ skąd! Nie snu mi brakuje - mruknął, znacząco
spoglÄ…dajÄ…c jej w oczy.
- Chyba wiem, co chcesz przez to powiedzieć, drogi
szefie - powiedziała z domyślnym uśmiechem. - Ale nim
postanowimy spÄ™dzić w łóżku caÅ‚y weekend, ustalmy kil¬
ka zasad.
ROMANS BIUROWY
83
- Zasady są w porządku. - Rick przetoczył się na bok
i oparł głowę na łokciu.
- Wiedziałam, że to powiesz. - Eileen zachichotała.
W ciągu tych kilku dni zdążyła go niezle poznać. Ona
również położyła się na boku i popatrzyła na niego. Pło
mienie buzowaÅ‚y w kominku za jego plecami, rozÅ›wietla¬
jąc potarganą czuprynę. Eileen korciło, żeby wyciągnąć
rÄ™kÄ™ i pogÅ‚askać ciemne wÅ‚osy. MogÅ‚aby tak leżeć do koÅ„¬
ca świata...
Uwaga! Zapaliło się w jej głowie czerwone światło.
Wstrzymała oddech, gdy Rick wyciągnął rękę i pogłaskał
obnażoną pierś.
- Po pierwsze - zaczęła nieco głośniej, niż zamierzała
- żadnych więzów.
- Zgoda - przytaknÄ…Å‚, mrużąc oczy. - Nie szukam ni¬
kogo na stałe.
- Ani ja - wyznała szczerze. Gdy popatrzył na nią
uważnie, dostrzegła w nich wyraz zdumienia, więc uznała
za stosowne natychmiast zareagować. - Czyżbyś uważał,
że każda kobieta chce zastawić na ciebie puÅ‚apkÄ™ i zaciÄ…g¬
nąć do ołtarza?
W milczeniu uniósÅ‚ brew, a jego spojrzenie byÅ‚o wy¬
mowniejsze niż wszelkie słowa.
- Bez obaw, przystojniaku - uspokoiła go. - Przy
mnie jesteś całkiem bezpieczny.
- Co wÅ‚aÅ›ciwie oznacza dla ciebie brak wiÄ™zów? - za¬
pytał, udając, że nie słyszy ostatniej uwagi.
- Chyba że powinniśmy się cieszyć tym, co mamy,
MAUREEN CHILD
84
póki trwa - odparła i westchnęła pod wpływem delikatnej
pieszczoty.
DÅ‚oÅ„ Ricka nadal spoczywaÅ‚a na jej piersi. Eileen za¬
cisnęła powieki, a potem uniosła je i spojrzała mu prosto
w oczy.
Gdy jedno z nas będzie miało dość, po prostu zerwie.
Dobrze mówię?
- Oczywiście.
- UÅ›ciÅ›nijmy sobie dÅ‚onie, żeby przypieczÄ™tować na¬
szÄ… umowÄ™.
Kąciki jego ust uniosły się lekko do góry.
- Proponuję inny uścisk - odparł żartobliwie.
Weekend minÄ…Å‚ jak w oszoÅ‚omieniu, które byÅ‚o przyjem¬
ne, ale budziÅ‚o niepokój. W niedzielny wieczór Eileen we¬
szła do swego domu, zostawiła w holu walizkę na kółkach
i pobiegła do salonu. Usadowiona na miękkiej, wygodnej
kanapie oparła stopy o blat niskiego stolika znalezionego
jakiÅ› czas temu na pchlim targu i starannie odnowionego.
UkryÅ‚a twarz w dÅ‚oniach i zastanawiaÅ‚a siÄ™, jak wkompono¬
wać przelotny romans w swój uporządkowany świat.
Nie planowała tego. Kto by pomyślał, że właśnie Rick
Hawkins rozpali ją niczym pochodnię? Nie przewidziała,
że przysÅ‚uga wyÅ›wiadczona babci, czyli zgoda na dwuty¬
godniowe zastępstwo w jego biurze będzie początkiem...
Eileen położyła dłonie na kolanach. No właśnie! Czego?
CoÅ› siÄ™ miÄ™dzy nimi zdarzyÅ‚o. Ale co? Weekendowa przy¬
goda? Chwilowy wybuch namiętności bez dalszego ciągu?
ROMANS BIUROWY 85
Przyznała w duchu, że byłoby jej żal, gdyby tak się
sprawy miały. Nie szukała trwałego związku, ale od dawna
nie miała nikogo i czuła się samotna. Z Rickiem było jej
naprawdę dobrze. Nie chodziło wyłącznie o łóżko, choć
musiała przyznać, że pod tym względem był naprawdę
wyjątkowy. Cieszyła się jego towarzystwem. Mieli zbli
żone poczucie humoru, chętnie rozmawiali na różne tema
ty, lubili pózne kolacyjki, drzemki przed kominkiem i dÅ‚u¬
gie spacery po bezdrożach. Eileen z zainteresowaniem
słuchała jego wyjaśnień dotyczących obrotu akcjami.
Wszystko to było dla niej prawdziwym zaskoczeniem.
Nie czuła się tak od czasu, gdy zerwała z Robertem
Batesem. Kilka lat temu była z nim zaręczona. Spochmur-
niaÅ‚a, chwyciÅ‚a zielonÄ… poduszkÄ™ stanowiÄ…cÄ… ozdobÄ™ ka¬
napy i przytuliła ją do piersi. Chodziła z nim na uczelni.
Studiował medycynę. Planowali wspólną przyszłość.
Eileen widziała siebie w białej sukni, wyobrażała huczne
wesele, potem narodziny dzieci (obowiązkowo trójka:
dwóch chłopców i dziewczynka). Po licencjacie Robert
zaproponował, aby odłożyli ślub. Eileen miała przerwać
studia, pójść do pracy i utrzymywać go, aż zrobi dyplom.
PobiorÄ… siÄ™, kiedy przyjdzie odpowiedni moment.
Westchnęła ciężko i wtuliła twarz w poduszkę.
- Niestety, właściwa chwila nie nadeszła nigdy -
mruknęła ironicznie, wspominajÄ…c wyraz kompletnego za¬
skoczenia, który pojawił się na twarzy narzeczonego, gdy
pewnego wieczoru przyszła wcześniej z pracy.
Dziewczyna, na której leżał, również nie kryła zdumie-
86 MAUREEN CHILD
nia, lecz tylko mina Roberta utkwiła Eileen w pamięci.
Ani śladu rozpaczy, żalu czy poczucia winy. Tylko złość.
ByÅ‚ na niÄ… wÅ›ciekÅ‚y, bo powinna siedzieć w pracy i zara¬
biać na jego potrzeby, a nie nachodzić go w domu, kiedy
wolał być... sam na sam z inną kobietą.
Pospiesznie zebraÅ‚a trochÄ™ ciuchów i wyniosÅ‚a siÄ™ stam¬
tąd, zostawiając Roberta i jego pannę własnemu losowi.
Od tej pory nie odważyła się nikomu zaufać, nikomu nie
oddała serca. Przysięgła sobie, że po raz ostatni zrobiła
z siebie idiotkÄ™.
- Teraz jest inaczej - przekonywaÅ‚a gÅ‚oÅ›no samÄ… sie¬
bie. - Moje serce nie ma z tym nic wspólnego. To sprawa
hormonów.
Te sÅ‚owa odbiÅ‚y siÄ™ echem w pustym pokoju. Gdy wró¬
ciły do niej, przyjęła je z niedowierzaniem, ale nie traciła
nadziei. Przekona siÄ™ do tej argumentacji. Trzeba tylko jak
najczęściej przypominać sobie, że związek z Rickiem jest
tymczasowy.
- No wÅ‚aÅ›nie - mruknęła, wstajÄ…c z kanapy. - Tak bÄ™¬
dzie najlepiej.
ROZDZIAA SZÓSTY
- Dzwoniła twoja babcia - oznajmiła w poniedziałek
rano Eileen, wsuwając głowę do gabinetu Ricka.
- Która linia? - spytał i podniósł głowę znad papierów.
- %7ładna. Powiedziałam, że dzwoniła Czas przeszły. -
Stanęła w drzwiach i oparła się ramieniem o framugę. - Ka
zała mi przekazać, że nie ma czasu z tobą rozmawiać, bo
wÅ‚aÅ›nie postanowiÅ‚a wybrać siÄ™ na wycieczkÄ™ Å›ladem naj¬
piękniejszych jesiennych krajobrazów. Wkrótce wyjeżdża.
Bilet na pociąg zarezerwowała, a teraz czeka ją rundka po
sklepach i skompletowanie odpowiedniej garderoby.
Rick uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ w milczeniu. UznaÅ‚, że babcia ni¬
gdy siÄ™ nie zmieni. Dla niej życie byÅ‚o jednÄ… wielkÄ… przy¬
godÄ…. Nie lubiÅ‚a planować. Jej zdaniem wszelkie harmo¬
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona pocz±tkowa
- Strugaccy A. i B. Pora deszczĂłw 01 Pora deszczĂłw
- Mary Balogh Mroczny Anioł 01 Mroczny anioł
- Susan King Zaczarowana noc 01 Zaczarowana noc
- E E 'Doc' Smith [Lord Tedric 01] Lord Tedric (with Gordon Eklund)
- Denise Hall [Judgment 01] Judgment (pdf)
- Bova, Ben Orion 01 Orion Phoenix
- Gordon Dickson Dragon 01 The Dragon and the George (v1.3)
- x_Elizabeth Hoyt The Raven Prince [Prince 01] (2006)
- Amy Lane [Green's Hill Werewolves 01] Yearning [Torquere] (pdf)
- Cora Reilly [Born in Blood Mafia Chronicles 01] Bound by Honor
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- rafalradomski.pev.pl