[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyczyniło się nie tylko do utrwalenia dynastii Bonapartych,
ale także do utrwalenia pokoju w Europie. Ponieważ powiąza-
nia dynastyczne wywierały wtedy jeszcze znaczny wpływ na
stosunki między narodami, rolę  gołębicy pokoju" miała ode-
grać jedna z dwóch, wysoko urodzonych panien: szesnasto-
letnia wielka księżniczka Anna, młodsza siostra cara Aleksan-
dra, bądz osiemnastoletnia arcyksiężniczka Maria Ludwika,
najstarsza córka cesarza austriackiego Franciszka I. Zgadzało
się to z całą dotychczasową polityką Napoleona; już przed
trzema laty, po bitwie pod Iławą, pisał przecież do Talleyranda:
 ...Spokojność Europy nie zostanie stale zapewniona, aż wtedy
gdy Francja i Austria lub Francja i Rosja będą szły jedną drogą".
Maria Ludwika zwróciła na siebie uwagę Napoleona po raz
pierwszy w okolicznościach dość osobliwych. W maju 1809 ro-
ku, podczas bombardowania Wiednia przez artylerię francuską,
zgłosili się do cesarza parlamentariusze austriaccy z prośbą,
288
aby nie ostrzeliwano jednego ze skrzydeł zamku wiedeńskiego,
gdyż przebywa tam chora na ospę najstarsza arcyksiężniczka.
Wieść o tym fakcie rozeszła się szeroko wśród armii i dotarła
także do szwoleżerów, budząc w czułych sercach polskich
sympatię dla chorej Austriaczki. Nie przewidywano wówczas,
że ta właśnie arcyksiężniczka zajmie kiedyś miejsce popularnej
wśród Polaków  Madonny Zwycięstwa".
Napoleon również zachował w pamięci ów niezwykły epizod
wojenny, ale po wojnie, kiedy przyszło wybierać kandydatkę na
żonę, pierwsze konkury skierował nie do Wiednia, lecz do Pe-
tersburga. Zależało mu przede wszystkim na umocnieniu przy-
mierza z silną a niepewną Rosją; pokonana Austria była już
wystarczająco poddana jego wpływom.
Konkury rosyjskie, prowadzone za pośrednictwem posła
francuskiego w Petersburgu, Caulaincourta, ciągnęły się przez
grudzień 1809 roku i styczeń 1810 roku, ale napotykały po-
ważny opór. Sprzeciwiało się zdecydowanie temu małżeństwu
arystokratyczne stronnictwo cesarzowej-matki. Stara caryca
Maria Teodorówna nie mogła się pogodzić z myślą wydania
ulubionej wnuczki za francuskiego  potwora", arystokraci-ob-
szarnicy nienawidzili Napoleona, gdyż coraz bardziej dokuczała
irn blokada kontynentalna.
W związku z konkurami petersburskimi wypłynęła także
sprawa polska. W zamian za bliżej nie sprecyzowane obietnice
matrymonialne Aleksander starał się wymóc na Napoleonie
podpisanie konwencji stwierdzającej, że  królestwo polskie nie
będzie nigdy odbudowane". Z przekazów zródłowych wynika,
że cesarz Francuzów skłonny był taką konwencję podpisać, lecz
pod warunkiem, że zostanie ona potraktowana jako tajna. Na-
tomiast car żądał stanowczo jej opublikowania. Ponieważ dwór
petersburski ciągle uchylał się od wyraznej odpowiedzi w spra-
wie zamierzonego małżeństwa, a z pertraktacji na temat kon-
wencji polskiej wynikało coraz wyrazniej, że jedynym jej celem
jest skompromitowanie francuskiego sprzymierzeńca w oczach
Polaków  Napoleon odmienił całkowicie swe zamiary:
289
w pierwszych dniach lutego 1810 wycofał się z rokowań z Alek-
sandrem, a ofertę matrymonialną skierował do Wiednia. Tam
przyjęto ją natychmiast. Historyczne doświadczenia nauczyły
Austrię, że wydawanie za mąż arcyksiężniczek opłaca się stokroć
lepiej niż prowadzenie wojen. Cesarz Franciszek I tak samo jak
stara carowa brzydził się  francuskim potworem", ale był od
niego znacznie bardziej uzależniony niż dwór petersburski.
Ostatnią część urlopu Jan Leon Hipolit spędził z całą rodziną
w Warszawie. W warszawskim domu Walickiej przy ul. Bie-
łańskiej i w  pokojach" starościny będzińskiej w pałacu Osso-
lińskich na Tłomackiem, z dala od kłopotów gospodarskich
Małej Wsi i od zagniewanych kanoników kapituły łowickiej,
rozkwitła niczym nie zakłócona idylla rodzinna. Ale nie trwała
ona długo.
Kozietulski opuścił Warszawę pod koniec marca 1810 roku.
Wyjeżdżał z rozdartym sercem. O jego nastrojach w czasie
podróży do Francji świadczy list wysłany do siostry z Frankfurtu
nad Menem.
 ...Minęło tyle dni od czasu, kiedy opuściłem umiłowaną
Warszawę, mówię: umiłowaną, bo po przejechaniu tak znacznej
części Niemiec nic z tego, co widziałem, nie może mi powetować
ani przez chwilę tego, co tam zostawiłem. Im bardziej zbliżam
się do celu mojej podróży, tym bardziej pusto robi się w moim
sercu. Kiedy się przygotowuję lekturą do poznania Paryża,
czuję, że nic mi nie zastąpi wieczorów, które spędziłem z aniołem
doskonałości i wdzięku. Toteż dzięki tym myślom mój umysł,
mój rozum i wszystkie zdolności mojej duszy żałują tego i dręczę
się moim stanem, ale czuję, że czas wpłynie na mnie w sposób [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •