[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prawym ręku ukazał się krótki czarny pistoj let. Hench nie trzymał go za
kolbę, pistolet leżał płasko, na jego dłoni, a on wpatrywał się weń szeroko
otwartymi oczami.
 Rzuć broń!  rzekł ryży napiętym głosem i ruszył w głąb pokoju.
Blondynka skoczyła mu na plecy i owinęła długimi rękami w zielonych
rękawach szyję, wrzeszcząc pożądliwie. Ryży potknął się, zaklął i pistolet
zakołysał mu się w ręku.
 Załatw go, Del!  wrzeszczała.  Zrób go na cacy!
Wsparty jedną ręką o łóżko i jedną stopą o podłogę,
wpatrując się w czarny pistolet leżący na dłoni, Hench podniósł się z
wolna na nogi i głosem dobywającym się głęboko' z krtani wycharczał:
 Co to jest?
Uwolniłem ryżego od nieprzydatnego mu teraz rewolweru,
pozostawiając uwolnienie się od blondynki jego własnej
przemyślności, i podszedłem do Hencha. Na korytarzu trzasnęły drzwi
i jakieś kroki zaczęły zmierzać w naszą stronę.
 Rzuć broń, Hench  powiedziałem.
Podniósł na mnie spojrzenie zakłopotanych ciemnych oczu, które się
nagle stały trzezwe.
 To nie mój rewolwer  rzekł trzymając go wciąż na płask na dłoni.
 Mój jest Colt .32... bębenkowiec.
Zabrałem mu pistolet. Nie zrobił nic, aby mi w tym przeszkodzić.
Usiadł na łóżku ze skrzywioną twarzą, w głębokim zamyśleniu
rozcierał wolno czubek głowy.
 Gdzie, u licha...  umilkł, potrząsnął głową i skrzywił się z bólu.
Powąchałem lufę pistoletu. Strzelano z niego. Wyjąłem magazynek i przez
małe otworki w ściance policzyłem naboje. Sześć. Dodając jeden w lufie,
to razem siedem. Był to pistolet samopowtarzalny, ośmiostrzałowy, Colt .32
Strzelano z niego. Jeśli nie został naładowany ponownie,, wystrzelono
jeden nabój.
Ryży zdołał zrzucić z grzbietu blondynkę. Cisnął ją na: fotel i teraz
ocierał zadrapanie na policzku. Zielone oczy błyszczały mu złowrogo.
 Sprowadz pan policję  powiedziałem.  Z tego pistoletu padł
strzał i najwyższy już czas, żebyś się pan dowiedział, że w mieszkaniu
naprzeciwko leży trup.
Hench spojrzał na mnie odurzony i cichym, przekonują- i cym tonem
rzekł:
 Człowieku, to naprawdę nie jest mój rewolwer.
Blondynka załkała w dość teatralny sposób i jej otwarte usta
wykrzywił kabotyński
grymas cierpienia. Ryży wyszedł po cichu z pokoju.
10
Trafiony miękkim pociskiem z broni średniego kalibru w krtań
 rzekł detektyw porucznik Jesse Bree.  Taką broń i takie
naboje mamy tutaj.  Podrzucił
pistolet w ręku, pistolet, o którym Hench powiedział, że nię jest
jego.  Pocisk był wystrzelony z dołu i prawdopodobnie utkwił
w tylnej części czaszki. Nadal znajduje
się wewnątrz głowy. Ten człowiek nie żyje od około dwóch
godzin. Twarz i ręce zimne, ale ciało jeszcze ciepłe. Nie ma
zesztywnienia. Przed zabiciem został ogłuszony
pałką. Czy to wam coś mówi, chłopcy i dziewczęta?
Gazeta, na której siedział, zaszeleściła. Zdjął kapelusz i wytarł
chustką twarz i niemal zupełnie łysą głowę. Wia-i nuszek jasnych
włosów okalających czaszkę pociemniał i zwilgotniał od potu.
Włożył z powrotem kapelusz, płaską panamę, ściemniałą od
słońca. Niewątpliwie nie kupił go w tym roku ani nawet w
zeszłym.
Był to wysoki mężczyzna z dość wyraznie zaznaczonym
brzuchem, ubrany w brązowo-białe półbuty i obwisłe skarpetki,
białe spodnie w wąskie czarne paski i rozpiętą przy szyi koszulę,
ukazującą rudawe włosy na piersi, oraz błękitną sportową
marynarkę, szeroką w barach niemal jak garaż na dwa
samochody. Miał chyba około pięćdziesiątki i jedyne, co w nim
sugerowało policjanta, to spokojne, baczne, przenikliwe
spojrzenie wyłupiastych, bladoniebieskich oczu, spojrzenie, które
nie zamierzało być szorstkie, ale mogło nie uchodzić za takowe
tylko w odczuciu policjantów. Pod oczyma, u góry policzków i w
poprzek grzbietu nosa, ciągnął się szeroki pas piegów jak pole
minowe zaznaczone na sztabówce.
Siedzieliśmy w mieszkaniu Hencha i drzwi były zamknięte.
Hench drżącymi grubymi palcami wiązał w roztargnieniu krawat.
Dziewczyna leżała na łóżku. Włosy miała przewiązane zieloną
przepaską, obok niej stała torebka, a u nóg leżało rzucone krótkie
futerko z popielic. Usta jej były rozchylone, twarz zapadła i
wstrząśnięta
Hench powiedział głucho:
Jeżeli mówicie, że ten facet został zastrzelony z pistoletu, który leżał u mnie pod poduszką, to
zgoda. Wygląda na to, że mogło tak być. Ale to nie mój pistolet i nikt mnie nie zmusi, żebym
powiedział inaczej.
Załóżmy, że nie twój  rzekł Breeze  więc jak to się stało? Ktoś rąbnął twój, a podrzucił
własny. Kiedy to zrobił, jak i jaki był ten twój pistolet?
Wyszliśmy około wpół do czwartej, żeby coś zjeść w tamtej garkuchni za rogiem  odparł
Hench.  Możęcie to sprawdzić. Pewnie zostawiliśmy drzwi nie zamknięte. Trochę
popijaliśmy. Musiało tu być dość hałaśliwie. Słuchaliśmy meczu przez radio. Chyba
wyłączyliśmy je wychodząc. Pamiętasz?  Spojrzał na bladą i milczącą dziewczynę na łóżku.
 Pamiętasz, kochanie?
Dziewczyna nie spojrzała na niego i nie odpowiedziała.
Zupełnie wykończona  rzekł Hench.  Miałem rewolwer, Colta 32, ten sam kaliber, ale
bębenkowiec. Rewolwer, a nie pistolet. Z kawałkiem odłamanej gumowej okładziny na kolbie.
Dostałem go cztery lata temu .od jednego %7łyda, który się nazywa Morris. Pracowaliśmy razem
w barze. Nie mam pozwolenia na broń, ale jej nie noszę.
Jeżeli ktoś pije tak jak wy  powiedział Breeze  : i trzyma broń. pod poduszką, to prędzej
czy pózniej musi kogoś postrzelić. Powinniście o tym wiedzieć.
 Do diabła, nawet nie znaliśmy tego faceta  rzekł Hench. Udało mu się wreszcie
zawiązać krawat, chociaż bardzo zle. Był całkiem trzezwy i bardzo roztrzęsiony. Wstał, wziął
marynarkę z łóżka, włożył i usiadł, znowu. Patrzyłem, jak mu drżą pałce, kiedy zapalał
papierosa.  Nie wiemy, jak się nazywa. Nie wiemy o nim nic. Widziałem go kilka razy na
korytarzu, ale nawet się do mnie nie odezwał. To chyba ten sam. Nie jestem pewien nawet tego.
To ten, który tam mieszkał  wyjaśnił Breeze.  Zobaczmy no, ten mecz to retransmisja
studyjna, tak? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •