[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tować.
- Po raz pierwszy w życiu jestem czegoś naprawdę pewna - stwierdziła. - Moje
życzenie...
- Jest dla mnie rozkazem - szepnÄ…Å‚.
To, co nastąpiło pózniej, przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Gdy się po
pewnym czasie obudziła, wspomnienie minionych zdarzeń wywołało na jej po-
liczkach rumieniec. Na jej twarzy pojawił się uśmiech zaspokojonej kobiety. To
wszystko była prawda.
Spojrzała na leżącego obok niej Angusa.
- Wszystko w porządku? - zapytał.
- Oczywiście. Dzięki. - Uśmiechnęła się do niego. - Myślisz, że dałoby się to
powtórzyć?
- W żadnym wypadku - oświadczył, ale jego oczy mówiły co innego.
S
R
W końcu nauczyła się trochę czytać z jego twarzy. Cieszyło ją, że tak bardzo
mu się spodobała. Westchnęła z zadowoleniem. Miała ochotę tańczyć, ponieważ
między nimi była magia, która zmieniała wszystko.
- Jeśli chcemy zdążyć na helikopter i wrócić dziś do domu, musimy się zbie-
rać.
- Szkoda, że nie możemy zostać.
82 FIONA MCARTHUR
Angus nagle spoważniał.
- W niedzielę wyjeżdżam.
Muzyka, którą do tej pory słyszała w uszach, ucichła. Fakt. Angus mówił jej o
tym przed tym, gdy się kochali. I pomyśleć, że wyobrażała sobie, że zmieni zda-
nie.
Odwróciła wzrok. Wiedziała, że to z jej strony głupota, ale nie żałowała tego,
co się wydarzyło. Angus o- strzegł ją, więc niczego nie mogła mu zarzucić.
-Napijemy siÄ™ herbaty?
- Chętnie. A zaraz potem wsiadamy do samochodu.
- I wracamy do buszu.
Angus zauważył, że jej nastrój uległ zmianie. Rozumiał ją, ale nic nie było w
stanie zmienić jego decyzji. On musi w niedzielę wyjechać, choć teraz, kiedy się
z nią kochał, będzie mu znacznie trudniej to zrobić.
Kiedy spojrzy wstecz i uzmysłowi sobie, co za sobą zostawił, będzie cierpiał.
Ale takie właśnie jest życie.
- Myślisz, że mógłbyś znów zamieszkać nad jeziorem? - zapytała, nie patrząc
na niego.
S
R
On również nie znalazł w sobie siły, aby na nią spojrzeć.
-Mojapraca wyklucza mieszkanie w jednym miejscu.
-Mógłbyś zostać lekarzem rodzinnym, jak twój ojciec. Przejąć po nim prakty-
kę. Nie jesteś zmęczony tymi ciągłymi podróżami?
W gruncie rzeczy Mia nie wierzyła w to, co mówi. On też nie, i oboje mieli
OCALONA 83
tego świadomość. Jednak gdzieś w głębi duszy Angus marzył o odrobinie spoko-
ju. Wizja normalnego życia z Mią u boku nieustannie powracała w jego myślach.
Zostawić za sobą wielkie tragedie, koszmarne wspomnienia i zamienić je na
spokój i uzdrawiającą atmosferę Lyrebird Lake. Nagle przypomniał sobie legen-
dÄ™. Ten, kto zobaczy lirogona, zostaje uzdrowiony.
Nie. On nie jest facetem tego rodzaju. Może nawet tego żałował, ale tak po
prostu było. Cieszył się, że Mia także ma świadomość tej prawdy. Naprawdę się
z tego cieszył.
W helikopterze nie mogli rozmawiać, a kiedy z niego wysiedli, również mil-
czeli. Angus odprowadził Mię do domu, a potem wraz z Paulem z powrotem
wsiadł do helikoptera.
Mia patrzyła, jak odlatują. Ten oddalający się helikopter był dla niej przejmu-
jącym symbolem jej krótkiego związku z Angusem. Wkrótce on sam zniknie z
jej życia.
Czy naprawdę żałowała tego, co się wydarzyło w Brisbane, czy raczej chodzi
o to, że była to dla niej wymówka? Nie wiedziała, dokąd teraz pójść i co robić.
Nie wiedziała, co ze sobą począć, ponieważ jej myśli były zgoła gdzie indziej.
Pięć minut po odlocie Angusa zadzwonił telefon i nagle okazało się, że znów
ma się czym zająć. Jest komuś potrzebna.
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
- Mia? Tu Josephine. Czy Paul i Angus już polecieli?
- Przed minutą. - Mia spojrzała na zegarek. Angus powiedział, że potrwa to z
godzinÄ™. - Wszystko w porzÄ…dku?
- Wydaje mi się, że zaczynam rodzić. Ale nie martw się, dam sobie radę. - W
głosie Josephine brzmiało napięcie.
Mia zaczęła intensywnie myśleć.
- Może przyjadę do ciebie i posiedzę do powrotu Paula, co ty na to? Dotrzy-
mam ci towarzystwa, trochę poćwiczymy oddychanie i zobaczymy, co się będzie
działo. - Jo milczała. - Nie będę nic robić.
- Byłoby świetnie. Dzięki.
Mia wzięła swoją podręczną torbę i wsiadła do samochodu. Głos Jo na tyle ją
zaniepokoił, że nie chciała iść do ich domu pieszo, gdyż zajęłoby to zbyt dużo
czasu. Kiedy do niej dotarła, zrozumiała, dlaczego Josephine jest taka zestreso-
wana.
Miała silne skurcze i sprawiała wrażenie mocno zmartwionej.
- Czy Angus mówił, jak długo ich nie będzie?
- Jakąś godzinę. - Mia weszła do domu i udała się prosto do kuchni. - Jak czę-
sto masz skurcze?
- Co dwie minuty - szepnęła Jo.
Właśnie jeden nadszedł, więc oparła się o kuchenny blat i zaczęła głęboko
oddychać.
Mia spojrzała na zegarek.
S
R
- Trwają około minuty. Doskonale ci idzie z oddychaniem, Jo. Pamiętaj,
wdech nosem, wydech ustami.
Kiedy skurcz ustąpił, Josephine wyprostowała się i rozluzniła ramiona.
- Ból jest znacznie silniejszy, niż się spodziewałam. Cieszę się, że przyjecha-
łaś. - Jej oczy wypełniły się łzami. - Paul miał mi napełnić wodą basen.
- Ja mogę to zrobić. Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
OCALONA 85
- Nie możemy się z nimi skontaktować? - Josephine wyjrzała przez okno,
jakby w ten sposób mogła przyciągnąć helikopter do swojego domu.
- Chyba nie. Ale nie martw się, za trzy kwadranse będą tutaj. Używanie tele-
fonu komórkowego może zakłócić pracę urządzeń pokładowych. A nie wiem, do
kogo należałoby zadzwonić w bazie, żeby się z nimi skontaktowali przez radio.
- Mężczyzni! - Josephine zamknęła oczy. - Dlaczego musieli polecieć akurat
teraz?
Mia poklepała ją po ramieniu.
- Jak wrócą, od razu tu przybiegną. Zostawiłam im wielki czerwony napis na
drzwiach. Zobaczą go natychmiast po wylądowaniu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •