[ Pobierz całość w formacie PDF ]

porozumiewawczo na swoją panią, uśmiechnęła się szeroko do sadiego i natychmiast
wyszła. Philippe zasunął starannie poły namiotu i rzucił się na poduszki tuż obok
Gretchen.
- Jedz - mruknął, karmiąc ją małymi pasztecikami.
- Pyszne - odmruknęła, pogryzła starannie i przełknęła smaczny kąsek. Nalała
do filiżanek wonnego naparu z mięty i z przyjemnością wdychała miły zapach. Podała
mu jedną i spojrzała nieśmiało.
- Wciąż jesteś na mnie zły?
- Powinienem - odparł, a kąciki jego ust leciutko zadrżały. - Niewiele
brakowało, a straciłabyś życie. Od dziś, madame, gdy wydaję polecenia, trzeba je wy-
konywać.
- Odezwał się pan i władca - mruknęła z kpiącym uśmiechem. Chwycił ją za
ramię i przyciągnął do siebie, aż znalazła się na nim. Przetoczyli się wolno i teraz
Philippe był na górze. Z uśmiechem patrzył na jej zdziwioną twarz.
- Jestem tu szefem - oznajmił niskim, głębokim głosem. - Pod każdym
względem, jak widzisz.
- Służebne mnie wykąpały - powiedziała, spoglądając w czarne oczy.
Philippe kiwnął głową.
- Taki jest zwyczaj w moim plemieniu. Drugi nakazuje schować prześcieradło z
łoża, w którym małżonkowie spędzają noc poślubną na dowód, że byłem twoim
pierwszym mężczyzną, a dziecko zrodzone z tego związku jest moje - dodał z błyskiem
w oku.
Gretchen nagle posmutniała.
- Chciałabym urodzić twoje dziecko, Philippe - powiedziała szczerze. - Byłoby
cudownie, gdybym miała z tobą syna.
- Nie wymagajmy od życia zbyt wiele - odparł z powagą. - Jeden cud to aż
nadto, nie sądzisz? Widziałaś i czułaś, co się ze mną działo, prawda?
- O tak! - przyznała zarumieniona. Philippe opuszkami palców musnął jej
wargi.
- Dla mnie to... niespodzianka. Przypuszczałem, że jeśli przyjdzie co do czego,
uda mi się ciebie zaspokoić, ale nie śmiałem nawet marzyć o prawdziwym spełnieniu
dla siebie. - Pochylił się i pocałował ją czule. - Dzięki tobie znów czuję się mężczyzną -
szepnął. - Ofiarowałaś mi dar, za który będę ci wdzięczny do końca życia.
Uśmiechnęła się, kiedy znowu ją pocałował, i wsunęła palce w mokre, gęste,
ciemne włosy.
- Sądzisz, że następnym razem też się uda?
- Nie wiem - odparł szczerze, trochę zaniepokojony, i dodał z wymuszonym
uśmiechem: - Nie wykluczam, że przedtem zadziałała wyjątkowa kombinacja odczuć i
takich emocji, jak poczucie zagrożenia, ulga, żądza, obawa przed cudzą przemocą.
Takie warunki trudno będzie powtórzyć.
- Racja, ale przedtem byłeś zdania, że w ogóle nic z tego nie będzie. - Delikatnie
wodziła opuszkami palców po sięgającej kącika ust szramie na policzku.
- Masz rację, Gretchen. - Pochylił się i znów ją pocałował. - Dziewięć lat żyłem
w celibacie - dodał chrapliwie. - Wystarczyło parę tygodni, żebyś przywróciła mnie do
normalnego życia.
- Tylko dlatego, że wreszcie zaryzykowałeś. - Zarzuciła mu ręce na szyję. - Może
na tym właśnie polegał twój problem. Nie mogłeś się sprawdzić, bo nie podjąłeś takiej
próby.
- Zdajesz sobie sprawę, że nasze małżeństwo jest ważne tylko na terenie Qawi?
- zapytał, niespodziewanie zmieniając temat, jakby chciał się upewnić, czy Gretchen
przyjęła do wiadomości pewne ograniczenia dotyczące ich związku.
- Tak. - Nagle posmutniała i odwróciła wzrok. Opuściła ramiona i dodała: - Od
razu mi zapowiedziałeś, że plemienna ceremonia poza granicami szejkanatu nie
wywołuje żadnych skutków prawnych. - Odsunęła się, próbując zachować pogodny
wyraz twarzy. - Umieram z głodu. Kolacja dobrze się zapowiada.
Zaczęła jeść, ale nadal była smutna. Philippe poszedł za jej przykładem i także
spróbował znakomitych potraw. Obserwował ją, gdy siedzieli pod wiszącą nad
posłaniem lampą. Podziwiał śliczne kształty prześwitujące przez cienką abę. Doszedł
do wniosku, że Gretchen jest piękna... na swój sposób. %7ładna kobieta nie podniecała
go tak jak ona. Wystarczyło, że na nią popatrzył, a już czuł miły dreszczyk - taki jak w
tej chwili.
Gretchen nie zorientowała się, że jest obiektem uważnej obserwacji. Doszła do
wniosku, że Philippe zastanawia się, w jaki sposób dać jej do zrozumienia, aby
spakowała walizki i wróciła do domu. Przekonał się, że w łóżku wcale nie jest do
niczego, więc na pewno planuje ślub z kobietą godną dzielić jego tytuł i tron. Być
może ta jego Brianne Hutton wcale nie jest szczęśliwą mężatką? Kto wie, czy myśli
Philippe'a nie idą w tamtym kierunku? Wyobraziła sobie piękną blondynkę
przytuloną do jego potężnego ciała. Odłożyła delikatny pasztecik, ponieważ ostatnie
kęsy rosły jej w ustach. Nagle straciła apetyt. Z roztargnieniem sączyła szampana,
zwanego przez Leilę  musującą lemoniadą . Otrząsnęła się z zamyślenia, gdy Philippe
kazał służbie zabrać naczynia i resztki potraw. Dodał kilka niezrozumiałych dla niej
słów, których sens pojęła dopiero, gdy jego poddani starannie zasunęli wejście do
namiotu i odeszli.
W sypialni zrobiło się zupełnie cicho. Wstał, w milczeniu opuścił wiszącą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •