[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zauważając bladej poświaty, która otoczyła go przez moment. Merlinie, pomyślał.
Tego nie było w planie& To chyba z powodu zmęczenia. Zerknął w górę i w
końcu doczekał się upragnionej reakcji.
Severus wyglądał jak ryba. Bardzo wysoka i straszna, ale wciąż jak ryba. Jego
usta wyglądały tak, jakby chciały coś powiedzieć, ale umysł zapomniał jak się to
robi. Gdzie jest aparat, kiedy go potrzeba? Harry James Potter zszokował
Severusa Snape a do takiego stopnia. Gryfon próbował utrwalić ten obraz pod
korą swojego umysłu, bo mężczyzna stał tak jeszcze przez chwilę, ale w końcu
zdał sobie sprawę, co robi. Zamknął usta, a na jego twarz wypłynął wyraz
uprzejmego zdziwienia. Jednak w jego oczach wciąż gościło niedowierzanie.
- Jesteś& jesteś&
- Wróżkiem. Wiem.
Snape przyglądał się opalizującym skrzydłom chłopca. Takiego spadku nie brał
pod uwagę. Chociaż z drugiej strony gracja Harry ego w powietrzu oraz
skłonność do psot całkowicie za nim przemawiały.
- Chciałem powiedzieć fae ą.
- Och, byłoby świetnie, bo to się nie rymuje, ale sam Dumbledore to potwierdził.
Jestem wróżkiem. Tylko wiesz, takim dużym.  Harry podniósł się w końcu z
podłogi i zamachał lekko skrzydłami; oczy Severusa rozszerzyły się jeszcze
bardziej.
- Czy mogę zapytać, jakiego rodzaju?
Harry poczuł, że jego ciemna, pobudzona strona bierze nad nim górę. Chyba
przez tak pózną porę.
- Oczywiście, że możesz.
Cisza.
- A więc?
- Zapytałeś, czy możesz zapytać. Powiedziałem, że tak.  Chłopak wyszczerzył
zęby w uśmiechu.
- Wystarczy tego. Wiesz o co mi chodziło, a ten żart wcale nie był śmieszny.
Jakim wróżkiem jesteś?
- Jestem Diligarianem. I zanim zapytasz  uniósł dłoń, powstrzymując
mężczyznę przed zadaniem oczywistego pytania  to starożytna rasa, której nie
widziano od setek lat i za wiele o nich nie wiem. Dzisiaj dostałem o nich książkę
od dyrektora.
Mistrz Eliksirów w końcu zrozumiał. Harry miał rację, jutro prasa i cały
czarodziejski świat będą stawać na uszach, gdy dowiedzą się o magicznym
spadku Wybrańca. I czuł się zaszczycony faktem, że Harry chciał powiedzieć mu
o tym sam. Wciąż nie mógł przestać gapić się na skrzydła i samego młodzieńca.
Musiał przyznać, że to był bardzo& zachwycający widok.
- Czy jesteś w stanie schować je z powrotem?
- To obrzydliwe uczucie, ale tak.
- W takim razie zrób to. Jest już pózno, odprowadzę cię do wieży.  Severus
poczuł lekkie uczucie żalu na myśl, że tak piękna rzecz zaraz zniknie mu z oczu,
jednak szybko je odegnał.
Kiedy szli ciemnymi korytarzami Harry powiedział mężczyznie wszystko, co wie o
Diligarianach. No, prawie wszystko. Pominął kwestie życiowych towarzyszy i
uwodzicielskiej naturze, ponieważ szybciej wykąpie panią Norris niż powie o tym
komukolwiek.
- Martwi mnie to, że ta rasa uznawana jest za tak rzadką  powiedział.  W
zasadzie w książce znalezliśmy, że wszystkie osobniki dawno już wymarły.
- Martwi cię, że to w jakiś sposób przywoła nieuzasadnione uczucie samotności i
odosobnienia?
- Nie, boję się, że zamkną mnie w ZOO.
Mężczyzna parsknął śmiechem. Cicho, to fakt, ale parsknął. Coś, do czego
Harry emu wydawało się, że nie jest zdolny.
- Po pierwsze: humanoidów nie zamyka się w takich miejscach. Po drugie: tak,
umiem się śmiać. Czy to takie dziwne?
- Jeśli odpowiem szczerze, zabierzesz mi punkty?
I znowu to parsknięcie! Może to był sen? Albo w jakiś dziwaczny sposób trafił do
innej rzeczywistości, gdzie na pierwszy rzut oka wszystko wygląda tak samo, ale
tak naprawdę jest zdrowo popieprzone? Czy trawa wciąż jest zielona? Czy
quiddtich wciąż jest najlepszym sportem na świecie? Czy wszystkie fasolki Botta
smakują teraz jak woszczyna? Harry zatrzymał swój potok myśli i ruszył za
profesorem, który nie odpowiedział na jego pytanie. Chyba będzie lepiej, jeśli nie
będzie naciskał. Miał i tak dzisiaj cholernie dużo szczęścia. Z tego wszystkiego
nie zauważył, że znów idzie z tyłu. Stare przyzwyczajenia ciężko jest wyplenić.
Cisza trwała wokół nich, aż nagle&
- Jest takie mugolskie powiedzenie, Harry, które mówi:  Nie idz za mną, bo nie
umiem prowadzić. Nie idz przede mną, bo mogę za tobą nie nadążyć. Idz po
prostu obok mnie i bądz moim przyjacielem.
- Brzmi jak coś ze słownika cytatów profesora Dumbledore a.
- A myślisz, że skąd go znam? To miało na celu grzeczne uświadomienie ci, że
nie chcę, żebyś szedł za mną. Idz obok mnie.
Harry zachichotał i dogonił profesora. Usłyszał jak Mistrz Eliksirów mamrocze
coś pod nosem i musiał przygryzć wargi, żeby nie zaśmiać się na głos.
W końcu dotarli do portretu Grubej Damy.
- Dziękuje, Severusie, za odprowadzenie mnie i& wysłuchanie.
- To nie był problem. Również chciałem ci podziękować za to, że powiedziałeś mi
o tym osobiście. Gdybyś miał jeszcze jakiś problem, wiesz gdzie mnie szukać.
Harry skinął głową i odwrócił się, żeby obudzić Grubą Damę, gdy nagle poczuł
lekkie tąpnięcie w plecy. Zerknąwszy przez ramie zobaczył skierowaną na siebie
różdżkę mężczyzny.
- Wciąż miałeś dziury w koszulce.
- Och.  Poczuł jak na jego policzki wypływa rumieniec.  Dzięki. Um, dobranoc
Severusie.
- Dobranoc, Harry.
Severus odszedł w dół schodów i Harry pogratulował sobie kolejnego kroku
naprzód w rozwoju ich przyjazni. Jednak nie mógł zaprzeczyć, że było& dziwnie.
Nie stracił&
- Dwadzieścia punktów od Gryffindoru za łamanie ciszy nocnej, panie Potter.
Harry uśmiechnął się szeroko. Oto Snape, którego znał! Powiedział hasło bardzo
złemu i zaspanemu portretowi i wszedł do Wieży. Pięć minut pózniej spał jak
niemowlę.
* * *
Kiedy następnego ranka Ron z rozmachem rozsunął zasłony łóżka przyjaciela,
Harry już nie spał. Siedział oparty o poduszki, z książką od dyrektora na
kolanach.
- A niech to, a chciałem cię obudzić taką piękną piosenką. Och, i znowu nuciłeś
przez sen. Jak tam ksiązka, Dzwonku?  zapytał, pochylając się nad Harrym. 
Cholera jasna! Co to za język.
- Nie jestem do końca pewien. Rozpoznaje niektóre słowa, ale są dziwnie
zapisane.  Brunet podał książkę przyjacielowi. Ciągłe gapienie się na nią
przyprawiło go tylko o ból głowy.
Weasley przejrzał ją w całe dwie sekundy i odłożył na szafkę nocną. Było za
wcześnie na rozwiązywanie takich łamigłówek.
- Powinniśmy pokazać ją Mionie  powiedział.  Na pewno będzie wiedziała, o co
chodzi.
- A jeśli nie?  zapytał Harry, wstając i zbierając swoje szaty.
- Miej wiarę, Dzwonku! Miej wiarę. Ona zawsze wszystko wie. Bez tego nie
byłaby Hermioną.
Rudzielec usiadł na swoim łóżku i zaczął nakładać buty. Był niemal całkowicie
ubrany; brakowało tylko jego krawata. Harry uśmiechnął się pod nosem.
Znaczyło to, że nie musi się śpieszyć z prysznicem. Znalezienie go zajmie
Ronowi dobrych kilka minut. To był talent, ponieważ krawat znajdował się zawsze
w najdziwniejszych miejscach, jak czyjeś buty albo łóżko.
- Chyba masz rację, ale& ej! Dzwonku?!
Ron wzruszył ramionami, szczerząc się radośnie.
- Dzwoneczek to takie długie imię. Dzwonek jest idealny.
- Nienawidzę cię.  Harry rzucił w niego parą skarpetek.
- Jasne, stary.  Ron uchylił się zgrabnie.  Ale lepiej przestań rzucać swoimi
rzeczami. Kiedyś możesz ich nie odzyskać.
* * *
- To staroangielski. Nie mogę uwierzyć, że nie potraficie tego przeczytać 
wymruczała Hermiona zza książki, gdy szli na śniadanie. Była strasznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •