[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- ChoM:, a qua da Ii i. - Dallas obj:tl Genny w talii. - Zajmiemy si~
goscmi. Skoro mam przej~c posad~ Roddy'ego Watsona, powinienem
lepiej poznac moich wyborcow.
- Chyba troch~ za wczesnie nazywasz mnie zonl\:,bo pobieramy si~
dopiero w czerwcu. - Nagle dotarlo do niej, co powiedzial 0 posadzie komendanta
policji. Westchn~la. - Dallas, dlaczego mi nie powiedziales ...
Kiedy ...
- Mialem dzis telefon, kiedy spalas. Chcialem powiedziec ci przy
kolacji.
- Gratulacje, komendancie Sloan! - Jazzy polozyla dlon na plecach
··Dallasa.
- 0 co chodzi? - spytal Jacob, dol:tczaj~c do trojki przyjaciol.
~ Wyobrai sobie, ze Dallas dostal posad~ Roddy'ego Watsona -
wyj asnila Jazzy.
- Na razie zachowajcie to dla siebie - poprosil Dallas. - Dzis
swi~tujemy to, ze Genny przyj~la oswiadczyny i uczynila ze mnie
najszcz~sliwszego faceta pod sloncem.
- Co to si~ dzieje z ludimi - zazartowal Jacob.
- Poczekaj tylko - powiedzial Dallas. - Na ciebie tez przyjdzie
pora. Kt6regos dnia pojawi si~ male, seksowne stworzenie i zupelnie
stracisz glow~. Polapiesz si~ dopiero, jak na kolanach b~dziesz j~ blagal,
zeby wyrwala ci~ z niedoli.
- Nigdy w zyciu - zapewnil Jacob.
Jazzy podeszla do Jacoba i wsun~la mu r~k~ pod rami~.
- Skoro w czerwcu b~dziemy swiadkami, dzis pierwsi powinnismy
wzniese toast.
- Jajestem malo romantyczny - mruknaJ: Jacob.
- M6glbys spr6bowae, dla Genny. - Jazzy pocil:l@l~lago za r~k~,
a on pozwolil poprowadzie si~ do barn.
- 0 romantyzm niech dba Dallas.
- Jacobie Butlerze, jestes przypadkiem beznadziejnym. Biedna ta,
kt6ra na ciebie trafi.
- Jazzy Talbot, za to facet, kt6rego usidlisz, stanie si~ najwi~kszym
i najbardziej zalosnym pantoflarzem na ziemi.
- Skoro tak dobrze znamy swoje wady, moze powinnismy si~
pobrae? Romansowanie mie1ibysmy z glowy.
Jacob zachichotal.
- Przeciez spotykalismy si~ i doszlismy do wniosku, ze nie ma
mi~dzy nami chemii.
- Moze lepiej nam bez chemii? Mniej komplikacji.
- Mniej komplikacji, ale nie warto si~ wysilae.
Jacob i Jazzy wzi~li z barn kieliszki i wzniesli toast za narzeczonych.
Jazzy zastukala dlugimi paznokciami w szklo, zeby zwr6-
cie uwag~ gosci. Panowala jednak taka wrzawa, ze nikt jej nie
uslyszal.
Wskoczyla na bar.
- Posluchajcie! - krzykn~la.
Cala sala zamilkla, a Jazzy si~ usmiechn~la. Uniosla kieliszek
z szampanem.
- Za Genny i Dallasa. - Spojrzala na nich i si~ rozpromienila. -
B~dZcie zawsze tak zakochani jak w tej chwili.
Goscie wzniesli toast. Jazzy skin~la na Jacoba.
Odkaszln~l i uni6s1 kieliszek.
- Twoje zdrowie, Dallas. Powiem kr6tko: lepiej, ze trafilo na ciebie
niznamnie.
Wszyscy si~ rozesmieli.
Dallas wzi~l Genny w ramiona i pocalowal j~ w obecnosci rodziny,
przyjaci61 i Boga. Pr6ba generalna przed weselem.
Jazzy nikomu w zyciu nie zazdroscila bardziej niz im. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •