[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Otrząsnęła się. Co się stało, to się nie odstanie. Zataiła przed Jemem fakt istnienia listy Emanuela i musi teraz
ponieść tego konsekwencje. No, może niekoniecznie teraz. Poczeka i zobaczy, jak potoczy się kampania Thomasa.
Jeżeli sprawy zaczną przybierać naprawdę zły obrót, wyjawi Jemowi swoją nieuczciwość.
Przebrała się do kolacji, cały czas zastanawiając się, jak Thomas mógł ją tak potraktować. Była przecież
63
członkiem rodziny! Od czasu wizyty pana Scuddera nie widziała ani jego, ani Rose i aż wzdrygała się na myśl, że
kiedyś będzie musiała stawić im czoło. Prawdopodobnie ta wątpliwa przyjemność zostanie jej oszczędzona aż do
jutrzejszego rana... z pewnością Reddingerowie nie ośmielą się pokazać na kolacji... Cóż, w każdym razie może się
jeszcze nacieszyć kolacją w towarzystwie cioci Augusty i Jema. To będzie zapewne ostatni posiłek, który zjedzą
razem, gdyż od jutra zamieszkają wraz z ciotką w domku na wzgórzu.
Już ubrana i uczesana, wyciągnęła z małego pudełeczka sznur pereł. Patrząc na naszyjnik uśmiechnęła się ponuro.
Te perły miały być symbolem siostrzanej bliskości... dostała je od rodziców na szesnaste urodziny, a Rose dostała
identyczny na swoje. Zapinając naszyjnik, Claudia roześmiała się krótko. Zarzuciła delikatny szal na ramiona i
wyszła z pokoju. Wchodząc do szmaragdowego saloniku gwałtownie wciągnęła powietrze na widok osób, których
nigdy nie spodziewała się tam zobaczyć.
- Rose! - wykrzyknęła. - Thomas!
17
Thomas podszedł do szwagierki przyglądając się jej niespokojnie.
- Dobry wieczór, Claudio - powiedział siląc się na serdeczność.
Rose przerażonym szeptem powtórzyła za nim stówa powitania.
Claudia walczyła z chęcią wydrapania im oczu.
- Co wy tu robicie? - warknęła, a jej zwężone w dwie szparki oczy sypały iskry wściekłości. - Jak śmiecie
przychodzić tu po tym, co mi zrobiliście?
Przez moment Thomas starał się udawać urażoną niewinność, lecz już po chwili wyprostował się i wzruszył
ramionami.
- Podejrzewam, że mówisz o pozwie, który wniosłem do sądu? - rzekł w końcu.
- Poz... czy tak to nazywasz? - wrzasnęła z oburzeniem Claudia. - Pozwie? Wystawiasz mnie na pośmiewisko i
nazywasz to pozwem? Mnie, siostrę twojej żony? Wiedziałam, że jesteś chciwym łajdakiem, ale nie myślałam, że
kiedykolwiek posuniesz się tak daleko!
- Claudio! - pisnęła Rose. - Co za język! Postaraj się nie zapominać, że jesteś damą!
Claudia odwróciła się gwałtownie do siostry.
- O, nie. Rose. Nie jestem damą. Jestem biedną, zidiociała kretynką, która pozwoliła się omamić pierwszemu
lepszemu przystojniakowi, który przyszedł z miodem na ustach i złem w sercu.
- Trochę dziwny komplement - dobiegł od drzwi leniwy głos. - Chyba udam, że słyszałem tylko pierwszą część.
Claudia nie odwróciła się, tylko nadal srała przed Thomasem, patrząc mu gniewnie w oczy. Jem stanął obok niej.
Thomas już chciał postąpić o krok, lecz powstrzymało go spojrzenie Jema.
- Twoja bezczelność nie zna granic - mówił dalej Jem, tym samym łagodnym i cichym głosem. - Jednak nie
widzę powodu, dla którego pani Carstairs musi znosić twoje towarzystwo.
- Posłuchaj mnie, Glenraven - burknął Thomas. - Nie musisz aż tak się najeżać. Ja po prostu troszczę się o jej
interesy. Każdy mężczyzna na moim miejscu zrobiłby to samo.
Po długiej chwili ciszy Claudia rzekła:
- Nie wierzę własnym uszom. Czyżbyś chciał powiedzieć, że twoje wysiłki, by umieścić mnie w domu wariatów,
mają być dla mnie korzystne?
- Nie wygłupiaj się, Reddinger - mruknął Jem. - Jesteś wstrętnym padalcem, a twoje starania, by przejąć
Ravencroft, są o tyle oczywiste, ile skazane na niepowodzenie.
Thomas spurpurowiał.
- Coś ci się pomieszało, paniczyku. Spójrz na to z mojego punktu widzenia. Powiadasz, że Ravencroft został
wykradziony twojej rodzinie, co być może jest prawdą. Nie masz jednak na to żadnego dowodu. Mój adwokat
zdążył się dowiedzieć, że w twojej sprawie jest zbyt dużo białych, nie wyjaśnionych plam. Moja szwagierka w
swojej naiwności zgodziła się oddać ci posiadłość. Sam wiesz, jakie są kobiety... dobre i wyrozumiałe, ale niezbyt
kompetentne, jeżeli chodzi o interesy wykraczające poza ich mały światek.
W Claudii aż się zagotowało, lecz Jem położył jej dłoń na ramieniu, by powstrzymać potok jadowitych słów,
który cisnął się jej na usta.
Thomas przybrał minę szczerze zatroskanego.
- Nie mówię, że postąpiłbym inaczej w twojej sytuacji - powiedział. - Zrozumiałe, że uczyniłeś wszystko, co w
twojej mocy, by odzyskać rodzinną posiadłość. Ale nie mogę stać z, boku i przyglądać się, jak oszukujesz siostrę
mojej żony. To jest po prostu interes. Nie ma w tym nic osobistego.
Jem zaśmiał się wymuszonym, niewesołym śmiechem.
- Jesteś doprawdy oryginalny, Reddinger. Nie wiem, czy sam siebie aż tak oszukujesz, czy też jesteś zupełnie
pozbawiony skrupułów. W każdym razie nie jesteś tu mile widziany. Może i muszę gościć cię pod moim dachem,
ale prędzej szlag mnie trafi, niż będę znosił ze spokojem twoje towarzystwo. - W kilku słowach wytłumaczył plan
Claudii przeniesienia całej rodzinki Reddingerów do wschodniego skrzydła.
- Ależ siostro! - zaprotestowała piskliwie Rose. - Nie wierzę własnym uszom! Jak możesz tak traktować
najbliższych i najukochańszych krewnych? Pomyśl tylko o moim małym biednym George u, skręcającym się na
64
łożu boleści. Nie możesz przecież kazać nam przenieść go do...
- Cicho bądz. Rose - odrzekła Claudia, a jej oczy zalśniły niebezpiecznie. - Może i jesteście moimi najbliższymi,
ale z pewnością nie najukochańszymi krewnymi. A jeżeli chodzi o małego George a i jego łoże boleści, zapewniam
cię, że będzie mu równie wygodnie we wschodnim skrzydle jak tutaj. Co więcej, okna jego nowego pokoju będą
wychodziły na padoki. Będzie mógł patrzeć na konie nie wstając z łóżka.
Rose zdusiła w sobie serię jęków i pomruków, a Thomas stał sztywno wyprostowany.
W tej chwili do pokoju wpadła panna Melksham, ale zatrzymała się jak wmurowana na widok Reddingerów.
- Mój Boże! - zawołała. - A cóż wy tu robicie?
- Czemu każdy nas o to pyta? - odpowiedział zirytowany Thomas. - Jesteśmy gośćmi tego domu, a przecież
musimy także jeść.
- Być może - rzekła złowrogo panna Melksham. - Ale wydałam już polecenia służbie, że posiłki będziecie jeść w
swoich pokojach. Zawiadomiłam was o tym dwie godziny temu. Pokojówka powiedziała, że rozmawiała z tobą
osobiście.
Rose zaczęła wiercić się niespokojnie, a jej mąż, zaczerwieniwszy się, zdobył się na ostatni zryw odwagi.
- Sądziłem, że się głupie dziewuszysko pomyliło. Jak mogłem przypuszczać, że naprawdę zostaniemy
potraktowani w tak skandaliczny sposób?
- Jak mogłeś przypuszczać, że zostaniecie potraktowani w jakikolwiek inny sposób? - mruknął pod nosem Jem i
odwróciwszy się plecami do Thomasa podprowadził pannę Melksham do fotela.
Czerwieniąc się z furii i nadymając z oburzenia, Thomas postąpił krok naprzód. Zniknęła gdzieś jego
wystudiowana uprzejmość.
- Niech będzie po twojemu, Glenraven! - warknął. - Niedługo zobaczymy, ile w sądzie zyskasz tym swoim
głupim dostojeństwem. Teraz może i jesteś panem Ravencroft, lecz kiedy skończę z tobą, wszystko, co będziesz
miał, to ten tytuł, bo nie pozostanie ci nawet kamień na kamieniu, żeby oprzeć głowę... milordzie. - Wyrzucił to z
siebie z nienawiścią i czekał na odpowiedz Jema. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •