[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nić może każdemu pomieszać zmysły... - powiedział mistrz.
- Menolly nie jest głupia - wtrącił się Alemi, z taką zapalczywością,
że wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni. - I znała Ballady Instruktażowe
na tyle dobrze, by wiedzieć, co należy robić, gdy spada Nić.
- Słusznie, Alemi - powiedział Yanus ostro i podniósł się na równe
nogi. - Gdyby była zdrowa i chciała wrócić, zrobiłaby to. Każdy, kto
oddala się od Warowni, powinien rozglądać się uważnie i szukać wszelkich
śladów Menolly. Dotyczy to tak samo morza, jak i lądu. Jako Pan Warowni
nie mogę zrobić nic ponadto, nie w tych warunkach. Nadchodzi przypływ.
Wsiadajmy do łodzi.
Choć Elgion nie spodziewał się, by Władca Warowni podjął jakieś
specjalne działania i zarządził poszukiwanie dziewczynki, taka decyzja
zupełnie go zaskoczyła. Nawet Mavi przyjęła ją bez słowa protestu, jakby
zadowolona, że ma jakąś wymówkę przed sami sobą. Wydawało się, że
dziewczyna jest dla nich tylko zródłem kłopotów. Mistrz okrętu był
najwyrazniej zadowolony z obiektywnego sądu Lorda Warowni. Tylko Alemi
wyglądał na oburzonego. Harfiarz ruszył w jego kierunku, by porozmawiać z
nim przez chwilę, zanim inni wyjdą na zewnątrz.
- Mam trochę wolnego czasu. Jak myślisz, gdzie powinienem szukać?
Błysk nadziei pojawił się w oczach Alemiego, zaraz jednak zgasł, jakby
chłopiec nie chciał się łudzić.
- Myślę, że lepiej będzie, jeśli Menolly zostanie tam, gdzie jest.
- Martwa albo ranna?
- Tak. - Alemi westchnął ciężko. - %7łyczę jej dużo szczęścia i długiego
życia.
- Więc myślisz, że ona żyje i nie chce wracać do Warowni?
Alemi przyjrzał się harfiarzowi uważnie i odpowiedział ściszonym
głosem;
- Myślę, że żyje, i że gdziekolwiek jest, to lepiej jej tam niż w
Półkolu.
Potem młodzieniec ruszył do wyjścia, zostawiając harfiarza sam na sam
z pewnymi interesującymi przemyśleniami.
Nie było mu zle w Półkolu. Ale Mistrz Robinton miał rację,
podejrzewając, że Elgion będzie się musiał dostosować pod pewnymi
istotnymi względami do życia w tej Warowni. Próba poszerzenia wąskich
horyzontów i ograniczonego sposobu myślenia tej odizolowanej grupy ludzi
będzie dla niego prawdziwym wyzwaniem, powtarzał Mistrz Harfiarzy. W tej
chwili Elgion zastanawiał się, czy Robinton nie przecenił znacznie jego
możliwości, skoro nie udawało mu się nawet przekonać Pana Warowni ani jego
rodziny, do próby ratowania najbliższej krewnej.
Potem, analizując raczej ton głosów niż słowa, Elgion zrozumiał, że
dziewczynka przysparzała problemów mieszkańcom Warowni, i nie chodziło tu
bynajmniej o chorą rękę. Elgion nie mógł sobie w żaden sposób przypomnieć,
by kiedykolwiek widział tę dziewczynę, choć wydawało mu się dotąd, że jest
w stanie rozpoznać wszystkich mieszkańców Warowni. Spędził sporo czasu z
wszystkimi rodzinami, dziećmi, rybakami, z czcigodnymi starcami i
ciotkami, które nie miały już nic do roboty.
Spróbował przypomnieć sobie, kiedy widział dziewczynę ze zranioną
dłonią, ale był to tylko bardzo ulotny, niewyrazny obraz wysokiej, jakby
niezdarnej postaci wymykającej się z hallu, któregoś wieczoru, kiedy grał
swoje pieśni. Nie widział twarzy dziewczyny, ale skojarzyłby jej wysoką,
chudą figurę, gdyby ujrzał ją ponownie.
Wielka szkoda, że Półkole było tak odizolowane, iż nie można było
nawet przekazać wiadomości za pomocą bębna. Mógł za to skontaktować się z
pierwszym napotkanym jezdzcem i przestać informację do Weyru Benden.
Jezdzcy na rutynowych patrolach mogliby przy okazji poszukać dziewczyny i
zaalarmować wszystkie Warownie za trzęsawiskami i przy wybrzeżu. Elgion
nie miał pojęcia, jak mogłaby dotrzeć aż tak daleko, ale wiedział, że
poczuje się lepiej, gdy uczyni wszystko co w jego mocy, by ją znalezć.
Nie udało mu się także dowiedzieć, kto jest owym tajemniczym
kompozytorem. A Mistrz Harfiarzy przykazał mu, by jak najszybciej
sprowadził tego chłopaka do Cechu Harfiarzy, gdzie mógłby podjąć dalszą
naukę. Utalentowani kompozytorzy byli prawdziwą rzadkością. Czymś, czego
trzeba było długo szukać, aby potem cieszyć się ich pracą.
Ale teraz Elgion rozumiał już, dlaczego stary harfiarz nie chciał
zdradzić imienia chłopca. Yanus myślał tylko o morzu, o łowieniu, o tym
jak do maksimum wykorzystać każdego mężczyznę, kobietę, a nawet każde
dziecko, do pracy dla dobra Warowni. Dbał o to, by wszyscy byli do tego
doskonale przygotowani i wyszkoleni. Yanus z pewnością patrzyłby krzywo na
każdego zdrowego i zdolnego do pracy chłopaka, który spędza czas na
układaniu melodii. Dlatego też nie było tu nikogo, kto mógłby pomóc
Elgionowi w wieczornym śpiewaniu. Jeden z chłopców miał dość dobre
wyczucie rytmu i Elgion zaciął go już uczyć gry na bębenku, ale większość
jego uczniów nie będzie grywała na żadnym instrumencie. Och tak, znali
wszystkie ballady i pieśni, co do joty, ale byli pasywni muzycznie. Nic
dziwnego, że Petiron był tak zachwycony jedynym, naprawdę utalentowanym
dzieckiem, pośród tak wielu miernot. Szkoda, że stary harfiarz umarł, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •