[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pierworódką. Poród zaczął się w niedzielę nad ranem. Teraz
rozwarcie było już pełne, ale skurcze zanikały. Wystarczyło
jedno przelotnie spojrzenie i Molly zorientowała się, że pa
cjentka jest kompletnie wyczerpana.
- Kochanie, wypij trochę soku - mówił jej mąż, który
siedział przy łóżku, ale Alice odwróciła głowę.
- Tony, nie mogę. Chcę do domu... Czy nie mogę wró
cić do domu? Jestem taka zmęczona...
Molly pogłaskała ją po ręce, przysiadając na brzegu łóżka.
RS
- Musisz wypić coś słodkiego, by podniósł ci się po
ziom cukru. Powinnaś też coś zjeść, ale na tym etapie wła
ściwie lepiej nie...
- Na jakim etapie? Jest tak samo od wielu godzin...
- O to chodzi - wyjaśniła Molly. - Prawie dobrnęłaś
do końca, ale teraz nie robisz żadnych postępów. Twoje'
dziecko jest wyczerpane. Jeśli się postarasz, nie będziemy
musieli interweniować.
- Interweniować?
- Ma na myśli cesarskie cięcie - powiedział Tony.
Alice przewróciła oczami.
- Mówisz, żebym coś wypiła, a wtedy wrócą bóle parte?
Nie sądzę. - Jej śmiech był cierpki.
- O wiele lepiej sobie poradzisz, gdy będziesz miała
więcej energii - przekonywała Molly.
- Mogę zjeść czekoladę - powiedziała Alice po chwili.
- Nigdy nie odmówisz sobie czekolady - roześmiał się
jej mąż, po czym wyszedł do sklepu.
Molly spojrzała prosto w zmęczone oczy pacjentki
i uśmiechnęła się pocieszająco.
- Odpocznij trochÄ™, a gdy zjesz czekoladÄ™, zobaczymy,
czy nastąpi jakiś postęp.
- A jeśli nie nastąpi?
Molly wzruszyła ramionami.
- Porozmawiam o tym z doktorem Gregorym, który się
tobą opiekuje. Albo każe ci kontynuować, albo użyje próż-
niociÄ…gu.
- To przypomina kleszcze? Czy to nie zaszkodzi
dziecku?
- Nie. nie zaszkodzi. To nie przypomina kleszczy.
RS
Chwyta się czubek głowy dziecka specjalną przyssawką
i pociąga do kanału rodnego. To mniej inwazyjny zabieg
niż cesarskie cięcie.
Alice skinęła głową.
- W porządku, najpierw spróbujmy bez tego. Może cze
kolada zadziała. Ale ja naprawdę jestem taka słaba...
Azy wypełniły jej oczy. Molly delikatnie ją uściskała,
ułożyła na poduszkach i starannie okryła.
Ale nadzieja, że czekolada i sok jabłkowy przyspieszą
akcję porodową, okazała się płonna. Molly pilnowała tem
peratury i ciśnienia rodzącej i z każdym skurczem monito
rowała bicie serca płodu, ale skurcze były wciąż bardzo
słabe.
Zaniepokojona Molly zadzwoniła po Sama. Chwilę
pózniej pojawił się na oddziale, uchylił drzwi do sali po
rodowej i skinÄ…Å‚ na niÄ….
- Co masz dla mnie, Molly?
- Przedłużający się poród. To pierwiastka. Naprawdę
dzielnie walczy, ale poród trwa od wczorajszego ranka. Jest
kompletnie wyczerpana. Skurcze są coraz słabsze. Chyba
sama nie urodzi.
- Założyłaś jej cewnik?
- Jeszcze nie. Czekałam na ciebie. Tymczasem spróbo
wałam ją wzmocnić. Zjadła trochę czekolady. Ale to na nic.
Rytm serca płodu zaczął się zmieniać z każdym skurczem.
Myślę, że nie ma na co czekać.
- Pomożemy jej próżniociągiem. Dostała epidural?
- Nie. Odmówiła środków znieczulających.
- Może być kłopot. - Sam ściągnął brwi. - Zaraz ją
obejrzÄ™.
RS
Gdy Sam badał Alice, Molly wyjaśniła jej, co zamierzają
robić. Potem założyła jej cewnik.
- Poobserwujemy ją w czasie skurczów i zobaczymy,
jak sobie radzi.
Molly podtrzymywała Alice z jednej, mąż z drugiej
strony. -
- To się nie uda - zawyrokował Sam. - Alice, pomogę
ci. Złapię główkę dziecka w specjalny przyrząd nazywany
próżniociągiem. Gdy będziesz przeć, pociągnę. Ale musisz
mi pomóc, zgoda?
Alice przytaknęła ze łzami w oczach.
- Tak bardzo chciałam urodzić bez pomocy... -jęknęła.
- Kochanie, jesteś wykończona - wtrącił jej mąż. - Po
zwól sobie pomóc.
Skinęła jedynie głową, a Molly i Sam wymienili spoj
rzenia. Gdyby całkiem się poddała, pozostałoby już tylko
cesarskie cięcie.
- Wypij jeszcze trochę soku - zachęciła ją Molly, a po
tem pomogła Samowi przygotować próżniociąg.
- Nie lubię tego robić bez nacięcia krocza - powiedział.
- Nie chcę, żebyście mnie cięli - zaprotestowała Alice
sennym głosem.
- W porzÄ…dku. - Sam westchnÄ…Å‚. - Ale musisz mi po
móc ze wszystkich sił. Na wszelki wypadek dam ci zastrzyk
znieczulający. W porządku - powiedział po chwili. I nie
zwlekając, wsunął miękką przyssawkę na główkę dziecka.
Był ogromnie skoncentrowany. - A teraz, Alice, następny
skurcz, proszÄ™, naprawdÄ™ siÄ™ postaraj. Przyj!
Zaczęła przeć zachęcana przez Molly i męża, a Sam de
likatnie pociągał, aż główka dziecka zsunęła się nieco w dół.
RS
Przy następnym skurczu wyszła, a przy kolejnym małe ciał
ko wpadło w oczekujące dłonie Sama.
Po kilku sekundach dziecko zakwiliło. Płacz nie był do
nośny, ale dziecko złapało oddech i kolor jego skóry od
razu się poprawił.
Położyli noworodka na brzuchu Alice.
- Macie śliczną, małą dziewczynkę - powiedziała Molly
z uśmiechem, a twarz Tony'ego rozpromieniła się.
- Zwietnie się spisałaś - powiedział Sam. - Naprawdę
dałaś z siebie wszystko, Alice.
Zdjął rękawiczki, uścisnął ramię Molly i skierował się
do drzwi.
- Muszę już iść. Mam sporo pacjentów. Wrócę pózniej.
Wywołaj mnie, jeśli będą jakieś komplikacje, chociaż nie
sÄ…dzÄ™.
Molly skinęła głową i obserwowała, jak odchodzi.
A gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, zdała sobie sprawę,
że niedługo czeka ich decydująca rozmowa.
Sam włożył czysty fartuch, po czym wrócił do gabinetu.
Czekały na niego pacjentki i nie miał czasu rozmyślać
o Molly, ale nie mógł się pohamować.
Od sobotniego popołudnia rozważał jej propozycję, nie
stety nie doszedł do żadnych sensownych wniosków, co go
zresztą nie dziwiło.
Brakowało mu towarzystwa. Owszem, miał obok siebie
Debbie i Marka. Ale oni byli parą... Gdy na nich patrzył,
czuł się jeszcze bardziej samotny.
Może od razu powinien zgodzić się na propozycję Molly?
Pod pewnymi warunkami, oczywiście.
RS
Postanowił, że porozmawia z nią pózniej, a na razie po
prosił kolejną pacjentkę.
Zrobił to o wiele pózniej. Dopiero gdy Jack po długim
marudzeniu położył się do łóżka.
Nie chciał rozmawiać o tym z Molly przez telefon,
ale krępował się prosić Debbie i Marka, by zajęli się
Jackiem.
Gdy wszedł do kuchni, by nalać sobie drinka, siedzieli
przy stole pochyleni nad papierami i pogrążeni w roz
mowie.
- Przepraszam, potrzebny ci stół? - Debbie podniosła
wzrok i popatrzyła na niego z roztargnieniem. - Przeglą
damy nasz biznesplan, a do tego potrzeba przestrzeni.
- Nie. - Machnął lekceważąco ręką. - Możecie tu sie
dzieć. - Przechylił głowę i uważnie przyjrzał się Debbie.
- Czy to oznacza, że was stracę? - zapytał.
Debbie roześmiała się głośno.
- Wątpię. Chodzi o gobeliny Marka. Przyszło nam do
głowy, że może jest lepszy sposób dystrybucji niż sprzeda
wanie ich sklepom.
Mark podniósł głowę i nieśmiało wzruszył ramionami.
- Myślimy o reklamie. Ogłoszenia w niedzielnych ga
zetach i magazynach dla kobiet. Co o tym sÄ…dzisz?
- Mogę spojrzeć? - Sam podszedł do stołu i rzucił
okiem na plan, zwracajÄ…c uwagÄ™ na koszty. Opracowanie
wyglądało na bardzo logiczne i realistyczne. Miał nadzieję,
że im się uda. Zasługiwali na to. - Wygląda niezle - skwi
tował. - Czy możecie wyświadczyć mi przysługę?
Spojrzeli na niego nieufnie, więc szybko się uśmiechnął.
RS
- Chciałbym na chwilę wyskoczyć... Będziecie w do
mu, żeby Jack nie został sam?
Odprężyli się. Mark uniósł brwi.
- Molly? - rzucił domyślnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona pocz±tkowa
- Anderson Poul Liga Polezotechniczna Tom 1 Wojna Skrzydlatych
- Evangeline Anderson Hunger Moon Rising
- Anderson & Tucker Two in Time
- Anderson_Poul_ _Stanie_si_czas_
- Loius L'Amour The_Man_Called_Noon_v1.6_(BD)
- KlaśÂ›nij w dśÂ‚onie! point of tears tśÂ‚um. Kaczalka
- Gordon Dickson Dragon 01 The Dragon and the George (v1.3)
- Armstrong Lance Its Not About the Bike
- Antologia ZśÂ‚ota podkowa 40 MarczyśÂ„ski Antoni Dwunasty telewizor
- Morgan Raye Rodzina Caine'ów BliśĹźniaczki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- rzanek.opx.pl