[ Pobierz całość w formacie PDF ]

łóżka z kobietą, rzadko kiedy myślał o spaniu. Tym bardziej kiedy ta kobieta była młoda i
atrakcyjna. Tym razem jednak nie chciał powtarzać utartych schematów. Miał przecież wobec
PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory Pro www.pdffactory.pl/
Britt pewne plany.
Nie zostaniemy kochankami, tylko kumplami, pomyślał sobie. To już postanowione.
Ciekawe tylko, jak się ta nasza przyjazń ułoży. Trzeba będzie ustalić jakieś reguły.
- Britt - zaczął, chociaż ledwo mógł mówić. - Jakie filmy najbardziej lubisz?
- Nie chodzę do kina - odrzekła, przerażona perspektywą rozmowy towarzyskiej w
niecodziennych w końcu warunkach.
- Jak to, nie chodzisz do kina? - Mitch tak się zdziwił, że aż uniósł się na łokciu.
- Wolę czytać książki. Są ciekawsze.
Książki? pomyślał rozczarowany Mitch. Przecież nie będę czytał książek z kumplem.
- A lubisz jadać śniadania na mieście? - chwycił się kolejnego, wymyślonego przez
siebie punktu scenariusza koleżeńskiej przyjazni. - Ja na przykład bardzo lubię omlety na
maśle.
- Nie jadam śniadań - Britt już straciła cierpliwość. Co za głupota, żeby nie spać, kiedy
ma się przed sobą zaledwie kilka godzin spokoju.
- Nie jadasz śniadań? - zdziwił się Mitch. - I ty mnie pouczasz o zasadach zdrowego
odżywiania się!
- Nigdy nie mówiłam, że się właściwie odżywiam - mruknęła Britt. - To ty tak
twierdziłeś.
- No to co lubisz robić? - zapytał Mitch i ziewnął.
- Lubię czytać i pracować.
Czytać i pracować! Wielkie nieba, pomyślał Mitch, wpatrując się w sufit. Ani jednego,
ani drugiego nie będziemy mogli robić wspólnie. No cóż, muszę ją nauczyć, na czym polega
urok życia.
- Zabiorę cię na plażę - mruknął. - Co?
- Na plażę - powtórzył. - Nauczę cię pływania na desce.
- Za żadne skarby świata!
- Owszem, zrobię to. Zresztą sama się przekonasz - westchnął Mitch i już po chwili
jego równy oddech świadczył o tym, że gorliwy opiekun niemowląt wreszcie zasnął.
Za to Britt szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w ciemność. Nie miała pojęcia,
o co Mitchowi chodziło i po co wypytywał ją o te wszystkie głupoty.
Mitch w niczym nie przypomina żadnego z mężczyzn, których dotychczas poznałam.
Wprawdzie nie znałam ich wielu, ale zawsze... Gdybym miała wybierać, jego nie wybrałabym
na pewno. Uśmiechnęła się do swoich myśli. Chyba powinnam zapamiętać tę chwilę na resztę
życia. Pewnie nieprędko będę miała okazję leżeć w łóżku z takim przystojnym mężczyzną. O
PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory Pro www.pdffactory.pl/
ile w ogóle... No bo i po co mi to? Mężczyzna potrzebny jest kobiecie wyłącznie do założenia
rodziny. A ja nie chcę żadnej rodziny, żadnych dzieci i żadnych mężczyzn. Mam swoją pracę,
swoje życie i naprawdę niczego więcej mi do szczęścia nie brakuje.
Z dna podświadomości wypełzły nagle nie chciane i skrzętnie zazwyczaj ukrywane
wspomnienia awantur, krzyków i strachu. Britt zamknęła oczy, jakby w ten sposób mogła się
od nich odgrodzić. Za nic na świecie nie chciałaby jeszcze raz przez to wszystko przechodzić.
Nie mogła o tym nawet myśleć. Jej obecne życie było doskonałe, dokładnie takie, jakie sobie
wymarzyła, a o przeszłości należało jak najprędzej zapomnieć.
PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory Pro www.pdffactory.pl/
ROZDZIAA PITY
Mitch obudził się z twarzą wtuloną we włosy Britt. Były długie, puszyste i pięknie
pachniały. Przeciągnął się i... zupełnie zapomniał o swoim planie zdobycia nowego kumpla.
Britt także już nie spała. Jak zwykle po przebudzeniu spojrzała na zegar i był to jedyny
ruch, jaki uczyniła. Wprawdzie była do Mitcha odwrócona plecami, ale i tak wiedziała, że on
nie śpi. Dopiero po chwili poczuła, jak dotknął jej włosów.
- Co ty wyprawiasz? - wyszeptała.
- Wdycham zapach twoich włosów - przyznał się Mitch bez chwili wahania.
O mój Boże, przeraziła się Britt. To gorsze, niż myślałam. Jeszcze chwila i zacznę się
śmiać.
- Po co to robisz? - zapytała, usiłując zachować powagę.
- Bo one tak ślicznie pachną. Tak egzotycznie. Jakby drzewem sandałowym albo
kadzidłem...
- Masz halucynacje. - Opanowanie śmiechu z każdą chwilą wydawało się coraz mniej
możliwe.
- Jeśli to choroba psychiczna, to nie waż się mnie leczyć - mruknął Mitch, nawijając
pasmo jej włosów na swój palec.
Czy ja oszalałam? przeraziła się Britt i rozbawienie w jednej chwili ją opuściło.
Wiedziała, że powinna jakoś przerwać tę głupią sytuację, odsunąć jego rękę albo powiedzieć
coś nieprzyjemnego. Problem jednak tkwił w tym, że nawet oddychanie sprawiało jej
trudność, a co dopiero mówienie.
Mitchell uniósł się na łokciu i z góry przyglądał się dziewczynie. Nie mógł oderwać
od niej oczu. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że ta kobieta miała zostać jego kumplem i
absolutnie nikim więcej. Uznał, że najwyższy czas powściągnąć te uczucia, które lada chwila
do czegoś więcej mogłyby go doprowadzić. Wymagało to wprawdzie nadludzkiego wysiłku,
ale w końcu czego się nie robi w imię przyjazni.
- Dzieci jeszcze śpią - powiedział Mitch, jak gdyby nigdy nic, i wreszcie zostawił w
spokoju włosy Brittanny. - Mieliśmy dużo szczęścia.
Britt odetchnęła z ulgą. Naprawdę miała szczęście. Była wdzięczna Mitchowi za to, że
nie pozwolił sobie na komplikowanie i tak już niełatwej sytuacji. Może zresztą w cichości
ducha troszeczkę żałowała, ale za nic na świecie nawet przed sobą by się do tego nie
przyznała.
PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory Pro www.pdffactory.pl/
- W ogóle ich nie słychać - potwierdziła. Podciągnęła kołdrę pod brodę i odwróciła się
tak, żeby móc patrzeć na Mitcha. Wmówiła sobie, że dzięki temu uwolni się od czaru, jaki
rzuciło na nią dotknięcie jego dłoni.
- Zpią już parę godzin - zauważył Mitch.
- Dokładnie trzy. %7ładen rekord.
- Mnie się wydaje, że spałem całe wieki. Wczoraj byłem już całkiem wykończony. -
Przeciągnął się. - Bardzo ci jestem wdzięczny, że pozwoliłaś mi tu zostać.
- To ja ci dziękuję. Nie wiem, jak bym sobie bez ciebie poradziła.
Mitch czuł się trochę niezręcznie. Właściwie nie bardzo wiedział, jak powinien się
zachować. Zazwyczaj kiedy rano budził się w łóżku z kobietą, myślał tylko o tym, żeby jak
najszybciej uciec, sprawiając przy rym jak najmniej przykrości i sobie, i partnerce. Unikanie
słów, które dziewczyna chciałaby usłyszeć, i gestów, których od niego oczekiwała, stało się
dla Mitchella tak nieznośne, że przez kilka ostatnich lat najzwyczajniej w świecie nie
dopuszczał do podobnych sytuacji. Chenille Savoy miała być tą kobietą, która przełamie
dotychczasowego pecha, prześladującego związki Mitcha z płcią piękną. Tymczasem nie miał
nawet pewności, czy po wczorajszym wieczorze Chenille w ogóle zechce się jeszcze do niego
odezwać. Mitch w głębi serca szczerze w to wątpił. Takie sławne i oblegane przez wielbicieli
kobiety niełatwo wybaczają. Uważają się za pępek świata i nie mają litości dla ludzi, którzy
uznają inną hierarchię wartości.
- Właściwie to było nawet zabawnie - odezwała się Britt.
- Zabawnie to raczej nie, ale na pewno interesująco.
- W każdym razie chyba się już skończyło. - Britt usiłowała pokryć zaniepokojenie
udaną obojętnością.
- Dlaczego tak mówisz? - Mitch sam nie wiedział, po co się z nią spiera, zamiast [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •