[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wystrzał. Podskakujemy przerażone nagłą gwałtownością te go
wydarzenia. Pippa ma usta otwarte w kształcie wielkiego  O", a w jej
fiołkowych oczach wzbierają łzy bólu.
- Odwołaj to! - rzuca Felicity przez zęby.
- Nie! - krzyczy Pippa. - Wiesz, że to prawda! Twoja matka jest kokotą i
metresą. Porzuciła twojego ojca dla jakiegoś artysty. Uciekła z nim do
Francji.
- To nieprawda!
- Prawda! Uciekła, a ciebie zostawiła.
Obie z Ann jesteśmy zbyt oszołomione, żeby się ruszyć. Cecily i Elizabeth
z trudem powstrzymują uśmiechy. Nowina je zaskakuje i wiem, że zaraz
po lekcji wyruszą, by roznieść ją po szkole. Felicity już nigdy nie będzie
mogła przejść korytarzem Spence, nie słysząc szeptów za swoimi plecami.
I to wszystko wina Pippy.
Felicity śmieje się okrutnie.
- Przyśle po mnie, kiedy skończę szkołę. Pojadę do Paryża, a słynny
artysta namaluje mój portret. Wtedy pożałujesz, że we mnie wątpiłaś.
- Nadal sądzisz, że po ciebie przyśle? Ile razy ją widziałaś, od kiedy tu
jesteś? Ja ci powiem: ani razu.
Oczy Felicity błyszczą nienawiścią.
- Przyśle po mnie.
- Nawet nie zawraca sobie głowy przysyłaniem prezentów na twoje
urodziny.
- Nienawidzę cię!
Od strony słodkich dziewczątek rozlega się chór pełnych zakłopotania
westchnień. Ku mojemu zaskoczeniu Pippa łagodnieje i cichnie.
- To nie mnie nienawidzisz, Fee. Nie mnie.
Do sali wkracza pani Nightwing, która wyczuwa kłopoty ni czym zmianę
pogody.
- Co się tutaj dzieje?
- Nic - odpowiadamy wszystkie naraz, odsuwając się od siebie. Każda
bacznie ogląda swój kawałek podłogi.
- W takim razie kontynuujmy. - Dyrektorka opuszcza ramię fonografu.
Felicity chwyta Ann za rękę. ja i Pippa stajemy naprzeciwko siebie. Tym
razem ona jest mężczyzną. Obejmuje mnie w talii, a moją lewą dłoń
ujmuje w swoją prawą. Tańczymy walca w pobliżu okien, zachowując
stosowny dystans wobec Ann i Felicity.
- Potwornie namieszałam - mówi nieszczęśliwa Pippa. - A tak dobrze się
między nami układało. Wszystko robiłyśmy razem. Ale to było, zanim... -
Milknie. Obie wiemy, jak to zdanie miało się skończyć: zanim ty się
pojawiłaś.
Właśnie zniszczyła Felicity, a teraz na dodatek żąda ode mnie
współczucia.
- Pewna jestem, że jutro znów będziecie nierozłączne, a ten incydent
pójdzie w zapomnienie - mówię, obracając się nieco gwałtowniej niż to
konieczne.
- Nie. Teraz wszystko się zmieniło. Do ciebie się zwraca, za nim zwróci
się do mnie. Zostałam odstawiona na bok.
- To nieprawda - odpowiadam z lekceważącym uśmieszkiem, ponieważ
potrafię być świetną kłamczucha, jeśli to konieczne.
- Uważaj, żeby tobą też się nie znudziła. Upadek jest bolesny. Pani
Nightwing głośno odlicza w takt muzyki, korygując nasze
kroki, naszą postawę, każdą naszą myśl, zanim ta przyjdzie nam do głowy.
Pippa prowadzi mnie po parkiecie, a ja zastanawiam się. czy Kartik
wyobraża sobie, jak by to było trzymać ją w ramionach. Pippa nie ma
pojęcia, jakie wrażenie wywiera na mężczyznach. Chciałabym choć raz
mieć taką moc. Jakżebym pragnęła wyrwać się stąd i być przez chwilę
kimś innym w miejscu, w którym nikt mnie nie zna i niczego po mnie nie
oczekuje.
To. co się dzieje pózniej, nie jest moją winą. A przynajmniej nie
doprowadzam do tego rozmyślnie. W jakiś sposób potrzeba ucieczki bierze
górę. Pojawia się znajome mrowienie, wciągając mnie głęboko, zanim
udaje mi się nad nim zapanować. Ale tym razem jest inaczej. Nie spadam,
lecz się poruszam! Przechodzę przez połyskujący próg
Mroczny sekret
do zamglonego lasu. Przez chwilę, zawieszona między dwoma światami.
widzę twarz Pippy. Dziewczyna jest blada. Zmieszana. Prze straszona. I
uświadamiam sobie, że idzie ze mną.
Dobry Boże. Co się dzieje? Gdzie ja jestem? Jak ona się tu do stału?
Muszę to powstrzymać, nie mogę pozwolić, żeby poszła ze mną.
Zamykam oczy i z całych sił walczę z wszechogarniającym przypływem
mojej wizji. Ale to nie wystarcza i nadal widzę wokół drobne błyski.
Ciemność na horyzoncie. Słyszę plusk. A potem słaby, zdławiony wodą
krzyk Pippy. Wracamy. Ciężko oddycham, nadal trzymając jej dłoń w
śmiertelnym uścisku. Czy ona coś widziała? Czy poznała mój sekret? Nic
nie mówi. Oczy uciekają jej w głąb czaszki, tak że widać tylko drżące
białka.
- Pippa? - W moim glosie brzmi taka panika, że przyciągam uwagę pani
Nightwing. Biegnie w naszą stronę, podczas gdy całe ciało Pippy
sztywnieje. Ramieniem, które z rozmachem przyciąga do piersi, uderza
mnie mocno w usta. Czuję na wargach smak krwi, gorący i miedziany. Z
wysokim, zawodzącym krzykiem Pippa upada na podłogę, a jej ciało pręży
się i wygina jakby w agonii.
Pippa umiera. Co ja jej zrobiłam?
Pani Nightwing chwyta ją za ramiona i przyciska do podłogi.
- Ann, przynieś mi drewnianą łyżkę z kuchni! Cecily. Elizabeth.
natychmiast sprowadzcie tu któregoś z nauczycieli! Biegnijcie! Szybko!
Przytrzymaj jej głowę - rzuca w moją stronę.
Pippa gwałtownie szamocze głową, którą usiłuję trzymać. Pip po. tak mi
przykro. Wybacz mi. proszę.
- Pomóż mi ją odwrócić - mówi pani Nightwing. - Nie można pozwolić,
żeby przygryzła sobie język.
Z pewnym wysiłkiem układamy ją na boku. Jak na tak delikatną istotę jest
zaskakująco ciężka. Do sali balowej z krzykiem wbiega Brigid.
Pani Nightwing wyszczekuje rozkazy jak doświadczony dowódca.
- Brigid! Poślij natychmiast po doktora Thomasa! Panno Moore, proszę tu
podejść. - Brigid wybiega akurat w chwili, gdy pojawia się panna Moore z
łyżką w dłoni. Wtyka ją do ust śliniącej się Pippy, jakby chciała ją
zadławić.
- Co pani robi?! - krzyczę. - Ona nie może oddychać! Mocuję się z łyżką,
próbując ją wyciągnąć, ale panna Moore
chwyta mnie za rękę.
- Dzięki temu nie odgryzie sobie języka.
Chcę jej wierzyć, ale widząc, jak Pippa miota się po podłodze, nie potrafię
sobie wyobrazić, że możemy jej pomóc. A polem gwałtowne dreszcze
słabną. Dziewczyna zamyka oczy i zapada w śmiertelny bezruch.
- Czy ona...? - Nie potrafię dokończyć pytania, które wyszeptałam. Nie
chcę znać odpowiedzi.
Pani Nightwing z trudem podnosi się z podłogi.
- Panno Moore, proszę sprawdzić, co z doktorem Thomasem, dobrze?
Nauczycielka kiwa głową i maszeruje w stronę otwartych drzwi.
odganiając dziewczęta, które zaglądają do środka. Pani Nightwing okrywa
Pippę swoim szalem. Kiedy tak leży na podłodze, wygląda jak śpiąca
królewna z bajki.
Nie zdaję sobie sprawy, że szepczę do niej łagodnie:
- Przepraszam, Pippo, przepraszam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •