[ Pobierz całość w formacie PDF ]

drugiej szansy. Jeśli nie wypije go do cna i nie przyjmie szybko mocy Castillo,
jego miejsce jako nowego Mistrza będzie otwarte, dla każdego neonato91
rzucajÄ…cego mu wyzwanie w tym kraju.
Połknął następny długi łyk i poczuł jak życie zaczyna niknąć.
91 Nowonarodzony.
133
Szarpnął, a to płynęło do niego z krwią, ale to nie była tylko moc. To był
Castillo, jego dusza. Przerażenie wstrząsnęło nimi prawie wyszarpnęło ciało z
jego uścisku, ale Michael zmusił się, by ponownie pić.
Przebłyski ludzi, miejsc i śmierci nadeszły do niego tak szybko, że nie był
w stanie ich wszystkich zobaczyć.
Naciskały na jego tors niczym zły posiłek, ale zmusił się, by kontynuować,
dopóki z tym nie skończy. Gdy w zwłokach już nic nie pozostało, Michael
puścił je na podłogę i wytarł usta wierzchem dłoni. Otworzył oczy, by zobaczyć,
że jego załoga zapaliła latarki. Skinął na ciało.
- PozbÄ…dzcie siÄ™ tego.
Grupa Serpentine złapała ciało i opuściła pokój. Nikt nie wspomniał o ich
intencjach. Michael nie sądził, by chciał znać ich plany. Prawdopodobnie istniał
rytuał włączający konsumpcję, by przejąć jego moc w siebie, ale tam już nic nie
pozostało. Już niedługo się o tym przekonają.
Khalil nadal przytrzymywał Tori za rękę, przyglądając się świcie Castillo.
- Każdy z was, który zostanie będzie posłuszny regułom Michaela i
osądowi Rady. On nie jest jak Castillo. Jeśli złamiecie Alleanze, zginiecie.
Idzcie już i podejmijcie decyzje do następnego zachodu słońca. Jutrzejszego
wieczora będę oczekiwał byście odeszli lub przysięgli swoją wierność
Mistrzowi.
Khalil oczyścił gardło.
- Jest to prawna wymiana. Michael był prawym i uczciwym bratem i
postrzegam jego słowo jako prawdę. Każdy kto odmówi podążaniem jego nowej
polityki, będzie sądzony przez Caccia di Anima92.
Grupa Castillo skłoniła się, a potem rozproszyła. Nie było słychać ich kroków,
gdy odchodzili, ale on mógł wyczuć ich umykających z klubu, tak jak mógł
wyczuć jego powiązanie z Tori. Skoro nie byli prawdziwymi dziećmi Castillo,
musiał ich wszystkich do siebie przywiązać.
Khalil uśmiechnął się.
- Masz świadomość tego, że nigdy nie będą lojalni w stosunku do Ciebie?
- Tak.
- Jak zwykle praktyczny.
Khalil zaśmiał się.
- To będzie ciekawa wymiana.
- Cieszę się, że nadeszła ci z pomocą, by zmusić Cię do akcji.
Wypuścił ramię Tori.
- Rada wielokrotnie dyskutowała o twojej możliwości dopuszczenia się
coup d'état93. CieszÄ™ siÄ™, że nareszcie to tutaj ujrzaÅ‚em.
92 Polowanie na duszÄ™
93 Zamach stanu
134
Michael cofnął się, a potem uśmiechnął, kiedy Tori wpadła w jego pierś.
- Dziękuję.
- Będziemy Cię oczekiwać na następnym spotkaniu. To leży w twoim
interesie, by odwiedzić Radę. Chociażby po to, by zabezpieczyć twoją moc z
sojusznikami Castillo.
- Kiedy się ono odbędzie?
- Styczeń. W Wenecji.
- Będę tam.
Khamar opuścił pokój bez spoglądanie w oczy Michaela.
- Jeśli nam wybaczysz, Khamar i ja mamy inne sprawy do załatwienia.
Oczekuj od niego w najbliższym czasie oficjalnego przeproszenia. Nie mogę
okiełznać gustu mojego brata, ale nie pozwolę, by ta niesprawiedliwość działa
siÄ™ twojej amante.
Gdy Khalil tylko zbliżył się do drzwi, odwrócił się jeszcze raz.
- Och, wez ją ze sobą. Jest miłym dodatkiem. Silnym.
Michael posłał im niski ukłon.
- Uważaj to za zrobione.
Uśmiechnął się w dół do Tori. Była pokryta krwią, a jej oczy były spuchnięte od
łez, ale wciąż była piękna. Nie miał na to wcześniej czasu, ale vincolare ją
zmieniło, zabrało napięcie z jej oczu i zastąpiło je miękkością, którego on nigdy
wcześniej nie widział.
- Gotowa wrócić do domu?
Przytaknęła.
- Idz, zaczekaj w samochodzie. Musimy tu najpierw posprzątać.
- Pozwól mi pomóc.
- Nie sądzę, byś chciała to oglądać.
Michael wziął jej twarz w swoje ręce.
- Castillo przetrzymywał wiele krwawych nałożnic. Niektóre z nich nie
mogą zostać uratowane.
Gdy nie zaczęła się spierać, wiedział, że zrozumiała.
Delikatnie pocałował ją w policzek.
- To nie zajmie mi długo.
- Obiecujesz?
- ObiecujÄ™.
Uśmiechnął się i cofnął. Czekał, by ujrzeć ten jej wyraz twarzy od lat, a to
rozgrzało jego serce. Nikt nie patrzył na niego w ten sposób od tak dawna, że
uznał iż było to błogosławieństwo, że doświadczył tego tylko raz w życiu.
Teraz, widząc to na twarzy Tori i czuć jak jej wola miękła dla niego, zrozumiał,
że nikt nie zasłużył, by czuć to więcej niż jeden raz w życiu.
* * *
135
Tori patrzyła jak Michael odwraca się i opuszcza pokój z innymi idącymi
mu prawie po piętach. Jonas został z nią, ale obydwoje stali w ciszy. On też
musiał widzieć tę różnicę w Michaelu. Odszedł z większą pewnością siebie i
wydawał się emanować mocą.
Ale było coś jeszcze - coś mrocznego, co zdawało się być niewidoczną,
ostrzegawczą latarnią morską. Dzięki zabiciu Castillo, stał się znacznie bardziej
niebezpieczny.
- Przejął jego moc - powiedział Jonas przyciszonym głosem.
- Czujesz to?
- Tiaa.
- Będzie się teraz musiał częściej pożywiać, co najmniej na początku.
Spojrzał na nią.
- Nie przeszkadza Ci to?
- Jestem jego amante, Jonas. Zrobię wszystko czego będzie potrzebował.
Ruszyła w stronę korytarza, a on za nią podążył.
- Cieszę się, że nareszcie się do tego przyznałaś.
Uśmiechnęła się głupio.
- Nie spieprz tego.
Przeszli do prywatnej części baru. Z wyjątkiem światła z latarki Jonasa, była
opuszczona.
To miejsce zawsze zdawało się być przerażające, ale teraz, w ogłuszającej ciszy,
zdawało się być zupełnie makabryczne. Gdzieś wewnątrz spodziewała się
kogoś, kto wyskoczy z cienia w przerażającym żarcie.
Gdy tylko weszli do większej części baru, przyspieszył, by iść obok niej.
- Więc będziesz amante naszego padrone. Planujesz jakieś zmiany?
- Cholera, nie!
Spojrzała w dół na wyschniętą krew przykrywającą jej brzuch.
- Powinno się szybko zagoić, zwłaszcza teraz.
Przytaknęła.
- Sądzę, że masz rację.
Resztę drogi pokonali w ciszy. Z każdym następnym krokiem, byli coraz dalej
od Michaela.
Tylko ona i Jonas. Nie odważyłaby się zostać z nim na zewnątrz nocą, aż do tej
pory. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •