[ Pobierz całość w formacie PDF ]

długi czas była przytrzymywana pod wodą i w końcu wynurzyła się i zaczerpnęła powietrza.
Bliskość ojca, szukanie sposobu, żeby przyłączyć się do ruchu oporu, to ostatnie wspaniałe
chwile, jakie zapamiętałam. A potem…
Jej uśmiech zgasł. Czekałem, nie chcąc jej przerywać, i nie chcąc usłyszeć reszty tej
opowieści. To było tak, jakby ktoś zgasił światło. W pokoju powiało chłodem.
— Potem on nas znalazł.
Odwróciła głowę i spojrzała na mnie.
— Kto?
— Rzeźnik z Łodzi — powiedziała chrapliwym szeptem. — Był z Waffen–SS.
Wstrzymałem oddech.
— Znalazł nas w lesie. Otoczył. Kazał nam wykopać dół i napełnić go wapnem. Potem
ustawił nas nad nim rzędem. Staliśmy plecami do jego ludzi. Rzeźnik spojrzał na mojego
ojca, a potem na mnie. Śmiał się. Ojciec błagał go, żeby mnie oszczędził. Rzeźnik przyglądał
mi się przez długą chwilę. Nigdy nie zapomnę wyrazu jego twarzy. W końcu pokręcił głową.
Pamiętam, jak ojciec odwrócił się i wziął mnie za rękę. Powiedział: „Nie bój się, moja
gołąbeczko”. Potem Rzeźnik i jego ludzie zaczęli do nas strzelać, ale w ostatniej chwili ojciec
zepchnął mnie do dołu i przesunął się w prawo, żeby zasłonić mnie przed kulami. Jego
martwe ciało upadło na mnie. Zostałam tam całą noc, na mrozie, przygnieciona ciałem ojca.
Nie wiem, ile minęło czasu. Noc przeszła w dzień. W końcu wyczołgałam się i uciekłam do
lasu.
Zamilkła. Czekałem roztrzęsiony. Kiedy się nie odzywała, powiedziałem:
— Udało się pani uciec i zaczęła pani ratować dzieci?
Wyglądała na wyczerpaną.
— Pewnego dnia opowiem ci więcej.
Zamilkła.
— Nie rozumiem.
Odwróciła się i spojrzała na mnie.
— Mówiła pani, że ta historia opowie mi coś o moim ojcu. Nie wiem co.
— Chcę, żebyś zrozumiał.
— Co zrozumiał?
— Mojego ojca. On dokonał wyboru. Jego życie za moje. Musiałam spłacić dług.
Musiałam żyć tak, żeby jego wybór okazał się słuszny.
Łzy stanęły mi w oczach.
— Przecież pani ojciec został zamordowany. Mój zginął w wypadku.
Spuściła wzrok i przez moment wydawało mi się, że pod nalotem starości widzę małą
dziewczynkę.
— Kiedy wojna się skończyła, gdy świat uwierzył, że nie żyję, zaczęłam szukać Rzeźnika
z Łodzi. Chciałam postawić go przed sądem za to, co zrobił. Skontaktowałam się z
organizacjami poszukującymi byłych hitlerowców.
Nie wiedziałem, do czego ta kobieta zmierza, ale poczułem, że jeżą mi się włosy na
głowie.
— Znalazła go pani?
Znów odwróciła wzrok, nie odpowiadając na moje pytanie.
— Widzisz, czasem widzę jego twarz. Widzę go na ulicy albo przez okno. Nawiedza mnie
we śnie, nawet po tylu latach. Wciąż słyszę jego śmiech chwilę przed tym, nim zabił mojego
ojca. Wciąż. Jednak najlepiej…
Urwała.
— Najlepiej co? — spytałem.
Odwróciła głowę i spojrzała mi w oczy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •