[ Pobierz całość w formacie PDF ]

siedziała Tibbles Dwa.
Jim przyjrzał się, nic nie rozumiejąc.
— Nie rozumiem, o czym mówisz.
Zanim skończył zdanie, wydało mu się, Ŝe ujrzał w ciemności drgnięcie długiego, białego
płaszcza, wysoki i bezkształtny kaptur oraz kościstą dłoń z laską. Zjawa zaraz jednak
zniknęła, niemal tak szybko jak się pojawiła. Jim był wściekły ze zmęczenia i rozpaczy. Nie
miał energii na zagadki, tajemnice i złudzenia optyczne. Złapał plecak.
— Idziemy! Mamy przewodnika. Pojawił się czwarty człowiek.
Jack rozglądał się dziko na wszystkie strony.
— Jest tutaj? Nie widzę go. Jim złapał chłopaka za ramię.
— Uwierz mi, Jack. To przeznaczenie. Mamy jedną z tych chwil, kiedy dzieje się dokładnie
to, co przewidziały karty tarota, bez względu na to, jak bardzo staramy się z tym walczyć.
— Ale on chce dostać moją duszę, Jim! Nie tylko moje ciało, co juŜ byłoby okropne. Chce
mojej duszy, człowieku! Mnie! Wszystko, co sprawia, Ŝe jestem tym, czym jestem. Nie chcę
umierać!
Patrząc na Jacka przez zasłonę śniegu, Jim nagle zaczął rozumieć, kim jest ten chłopak —
zrozumiał jego „ja", które
199
tak bardzo bał się stracić. Kiedy zjawił się po raz pierwszy w drugiej specjalnej, Jack Hubbard
robił wraŜenie chłodnego i opanowanego, wręcz aroganckiego, tak naprawdę była w nim
jednak ta sama sprzeczna mieszanka awanturnictwa i powątpiewania we własną wartość,
która charakteryzowała jego ojca. Miał w sobie jeszcze coś. Coś szczególnego: głęboką wiarę
w mistyczny świat, którą musiał odziedziczyć po matce Eskimosce.
— Pamiętaj o jednym — powiedział. — Demon Zimna ma obowiązek nas prowadzić i
uratować nam Ŝycie. Tak została zdefiniowana jego robota. Handel to sprawa wtórna.
Wysoka postać stała w kłębiącym się śniegu, nie więcej jak piętnaście metrów od nich.
Wyglądała na jeszcze wyŜszą i silniejszą, niŜ Jim widział w lusterku między drzewami West
Grove Community College. MoŜe śnieg zniekształcał obraz, moŜe brało się to stąd, Ŝe Jim
widział stwora po raz pierwszy twarzą w twarz — nie jako odbicie, nie pomniejszanego.
Istota przeraŜała go. Widział swą nemezis bez twarzy. Jeszcze bardziej przeraŜający był fakt,
Ŝe aby uratować Ŝycie, musiał polegać na tej istocie.
Chwycił Jacka za ramię.
— Chodź, Jack. Uda nam się. Ty jesteś młody, ja szalony. Jakie jeszcze kwalifikacje są nam
potrzebne?
Wysoka postać ruszyła w burzę. Jim i Jack poszli za nią, zaczęli wspinać się na zbocze i
wkrótce dotarli do miejsca, gdzie stała Tibbles Dwa z futrem grubo obklejonym śniegiem. Jim
ukląkł, a kotka skoczyła ku niemu. Podniósł ją, wsadził sobie za połę kurtki, gdzie wierciła
się, kręciła, aŜ ułoŜyła się wygodnie.
Wspinali się po kolana w śniegu w górę stromego zbocza. Padało tak intensywnie, Ŝe
widoczność wynosiła mniej niŜ pięć metrów, teren przypominał jednak to, co Jim widział na
mapach, które pokazał mu w Los Angeles Henry Hub-
200
bard. Podejrzewał, Ŝe wspinają się na lewy bok Lodowca Łososiowych Duchów. Po ośmiu,
moŜe dziesięciu kilometrach powinni dotrzeć do Domu Martwego Człowieka — oczywiście
zakładając, Ŝe istniał, a nie był ułudą.
Kilka razy burza oślepiała ich do tego stopnia, Ŝe Ŝaden z nich nie miał pojęcia, dokąd idą.
Podczas kaŜdego przystanku, który robili, by przetrzeć gogle i się rozejrzeć, wysoka
zakapturzona postać stała po lewej stronie — czekała, by prowadzić ich dalej.
Dla Jima większość wspinaczki na lodowiec pozostała szeregiem zamazanych obrazów —
jakby przepuszczano przez kinowy projektor poszarpany film. Było mu tak zimno w nogi, Ŝe
prawie ich nie czuł. OdmroŜone opuszki palców płonęły. KaŜdy oddech wpadał w płuca jak
wiadro chłodnego cementu. Niczego nie widział, niczego nie słyszał, nawet nie mógł myśleć.
Kilka razy się poślizgnął i przewrócił na kolana. Za kaŜdym upadkiem wysoka postać w
białym płaszczu zatrzymywała się i czekała — choć była ledwie widoczna, wiedział, Ŝe
prowadzi ich w bezpieczne miejsce. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •