[ Pobierz całość w formacie PDF ]
teraz dość tego! Przelatuję Bóg jeden wie ile parseków, żeby nadzorować tę operację,
ponieważ jest ona ponoć na ukończeniu, i cóż widzę na miejscu? Obaj moi agenci mieli już
dość wszystkiego i opuścili powierzoną im planetę, chociaż rzeczona planeta ugina się pod
ciężarem żelaznej stopy Cliaandu. Proszę mi to wyjaśnić - z łaski swojej!
- Zwyciężyliśmy!
- Przestań żartować, DiGriz, bo zastrzelę!
- Za wiele zainwestowałeś w moją skórę, żeby mi teraz robić krzywdę. A poza tym,
wiem co mówię. Zwyciężyliśmy, choć na Buradzie nic jeszcze nie wiedzą. Wie tylko garść
wybranych.
- Wygląda na to, że nie zostałem do niej zaliczony!
- Przygotowałem mały pokaz. Angelino, kochanie, czy masz naszą zabawkę?
Angelina podała mi gładkie, czarne pudełko wielkości mojej dłoni. Na każdej ze ścian
znajdowały się małe wypustki, na jednej widniał dodatkowo system soczewek. Inskipp
przyjrzał się temu podejrzliwie.
- Wiesz, co to jest? - spytałem łagodnie.
- Nie, i niezbyt mnie to wzrusza.
- A powinno. To jest nagrobek cliaandzkich inwazji. Powiedz mi, na pokładzie czego
tu przyleciałeś.
- Niszczyciel klasy Gnasher". Ale jakie to ma znaczenie?
Wziąłem pudełko od Angeliny i wsunąłem w jeden z otworków wyjście kontrolki. Na
klawiaturze wystukałem symbol i cechy niszczyciela klasy Gnasher". Następnie ruszyłem ku
drzwiom. Angelina zrobiła to samo, złapawszy najpierw opierającego się Inskippa i
pociągnąwszy go za sobą.
- Musimy sobie wyobrazić, że to jest ich kosmodrom, gdzie, jak to normalnie bywa,
śluza powietrzna statku jest otwarta. Znajdujemy się zatem w odległości, powiedzmy, półtorej
mili od statku. Komora otwiera się i operator uruchamia ten drobiazg. Wznosi się on w
powietrze, dolatuje do statku, wpada do komory i... - Odłączyłem pudełko z programatorem i
zagrały małe silniczki odrzutowe. Drobiazg wyrwał do przodu jak gnany namiętnością
koliber. Poleciał gdzie trzeba.
- Za nim! -wrzasnąłem ruszając galopem. Urządzonko skierowało się ku rufie.
Dogoniliśmy je dwa pokłady poniżej wejścia, tuż przed drzwiami do siłowni. Nie była to
przeszkoda, której nie można pokonać, co właśnie maluch udowadniał za pomocą laserka.
Otwór został wycięty i drobiazg zniknął w siłowni. Zajrzeliśmy do środka dokładnie w
momencie, gdy nurkował pod generator, po czym usłyszeliśmy stukniecie i pojawił się
obłoczek czarnego dymu.
- To był akurat ładunek ćwiczebny. W praktyce zastosuje się głowicę bojową zdolną
zniszczyć ten generator, lecz nie czyniącą większych szkód. Humanitarna broń.
- Oszalałeś!
- Jak pójdziemy na drinka, to opowiem, co będzie dalej.
Gdy stało się to, co stać się musiało, i ochłodziłem nieco gardło, wyjaśniłem mu
genialną prostotę mojego pomysłu.
- Osobiście zlikwidowałem dziewięć takich generatorów, żeby przekonać się, czy nie
będzie dodatkowych komplikacji. Nie było. Ich statki są tak samo skonstruowane, jak inne,
różnią się jedynie jeszcze większym stopniem ujednolicenia w obrębie armady. Ten drobiazg
został zaprojektowany specjalnie do tej roboty. Operator uruchamia go, programuje i
wypuszcza. Start odbywa się w chwili otwarcia śluzy. Resztę już widziałeś. Ma bank pamięci
wystarczający do znalezienia drogi we wnętrzu i rozpoznania tego właśnie generatora. A jak
go odnajdzie, to bum, i koniec cliaandzkich inwazji.
- Koniec jednego generatora - poprawił z szyderstwem w głosie. - Zamawiają następny
i po krzyku.
- To nie takie proste. Te generatory są bardziej złożone, niż ci się wydaje. Ich budową
zajmuje się niewiele firm, większość światów woli je kupować, niż bawić się w ich
wytwarzanie. Jestem pewien, że Cliaand ma przynajmniej jedną fabrykę, ale można ją
zlokalizować i zetrzeć z powierzchni ziemi.
- No to dostaną je z magazynów.
- Też prawda, ale nie będą ich stamtąd dostawać w nieskończoność. Nie jest
problemem umieścić ludzi na każdej z podbitych planet z jednym tylko zadaniem: niszczenia
generatora na każdym cliaandzkim statku, jaki się zjawi. Nie kupią ich od nikogo, jeśli ogłosi
się embargo, łatwe dla nas do wyegzekwowania. I to będzie koniec imperium.
- Jakim cudem?
- Pomyśl trochę, człowieku. Mózg ci się chyba do końca nie zlasował? Oni muszą
rozszerzać imperium, bo na Cliaandzie nie ma nic - ani surowców, ani prawdziwego
przemysłu i w ogóle nic, żeby mogli wyżyć o własnych siłach, o podbojach już nie
wspominając. Wyobraz sobie sytuację po zniszczeniu generatorów - mają u siebie zakład do
ich wytwarzania, a na podbitych planetach mają surowce. I co z tego, jeśli nie mogą ich
przetransportować? Ekspansja stanie, liczba statków zmaleje, zaczną się wycofywać. Z
początku wolno, ale skończy się to z powrotem na Cliaandzie. Bez możliwości korzystania z
handlu daję im najwyżej rok. A handel można spokojnie ukrócić, nieprawdaż, Inskipp?
- Od samego początku uważałem, mój drogi chłopcze, że ci się to uda!
22
Staliśmy w wewnętrznej śluzie, gdy przybiegł oficer i wręczył mi telegram. Angelina
obrzuciła go smutnym wzrokiem.
- Jeśli to od Inskippa, to zniszcz go. Jeśli ten śmierdziel odwołuje nasze pierwsze
wspólne wakacje...
- Nie denerwuj się - powiedziałem, przebiegając tekst wzrokiem. Nasze wakacje są
niezagrożone. To od Taze...
- Jeśli ten kociak poluje na ciebie, to wpadnie w tarapaty!
- Komunikat jest wyłącznie natury politycznej. Zawiera wynik pierwszych wyborów
po wycofaniu się Cliaandczyków. Taze została Ministrem Wojny. Znowu baby rządzą. Tego
oczekiwałem. A dalej tu pisze, że zostaliśmy kawalerami Orderu Niebieskich Gór Pierwszej
Klasy i skoro tylko znajdziemy się na Buradzie, odbędzie się wielka ceremonia dekoracji.
- Dopilnuję, żebyś nie udał się tam na własną rękę! Westchnąłem z rezygnacją.
Otwarły się wewnętrzne drzwi, ukazując panoramę kosmodromu. Na płycie stała orkiestra
wojskowa i robiła kupę hałasu (z dużym zresztą zaangażowaniem), a towarzyszyła jej
kompania reprezentacyjna.
- To bardzo miłe! - stwierdziła Angelina.
- Ho, ho! - przyznał jej rację Bolivar, a może James?
Było ich strasznie trudno odróżnić, ale Angelinie nie spodobał się pomysł
wymalowania im na czołach jednemu J, drugiemu B. Nie to nie - pomyślałem, znajdzie się
coś innego.
Pochyliła się nad wózkiem poprawiając koce i wykonując cały szereg innych,
niepotrzebnych czynności. Tylko ja wiedziałem, jakim to ruchomym arsenałem jest ten
roboto-wózek. Nie chciałbym być w skórze porywacza, który próbowałby uprowadzić nasze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona pocz±tkowa
- John Dalmas Fanglith 02 Return to Fanglith
- Forgotten Realms Anthology 02 Realms of Infamy
- Trigiani Adriana Pula szczÄĹcia 02 Pula marzeĹ
- Cabot Meg Papla 02 Papla wielkim mieĹcie
- Smith Ready Jeri [Aspect of Crow 02] Voice of Crow
- GR552. James B.J. MÄĹźczyĹşni z Belle Terre 02 Jackson Cade i kobieta sukcesu
- 2007 02. Randka w walentynki 1. Thompson Vicki Lewis NiebiaĹskie zapachy
- Anh Leod [Men of Myth 02] Cherokee's Playmates (pdf)
- L. J. Smith Ĺwiat Nocy 02 . . . , AnioĹ CiemnoĹci, . . [caĹa]
- Zelazny Roger Amber 02 Karabiny Avalonu (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- 18plusnowosci.xlx.pl