[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Chyba że jest jakiś problem - roześmiał się Angelo.
- Nie, siostro. Przyszedłem tu po prostu, żeby spełnić obietnicę, to
wszystko - dodał, spoglądając na Cyrila.
- Obietnicę? - powtórzyła Nadine, zła, że musi wszystko z niego
wyciągać.
- Tak. Wczoraj spotkałem żonę pana Normana. Bardzo się o niego
martwiła. Pan Norman jeszcze spał po operacji. Obiecałem jej, że rano do
niego zajrzę...
- %7łeby sprawdzić, czy odpowiednio się nim opiekujemy? - spytała
chłodno.
Przez moment z przyjemnością patrzyła na zakłopotanie Angela, który
jednak szybko obronił się swym uśmiechem.
- 29 -
S
R
- Wiem, że dobrze się nim opiekujecie - rzekł. - Powiem pani Norman, że
jeśli jej mąż jest na oddziale siostry Hadley, to ma najlepszą opiekę w całym
szpitalu.
- Pochlebstwem daleko pan nie zajedzie, doktorze - odparła szorstko. -
Mam nadzieję, że jest pan zadowolony z opieki? - zwróciła się do pacjenta.
- Ależ tak, siostro, tak - zapewnił ją Cyril Norman.
- Choć, jak już wspominałem doktorowi, przydałaby mi się dodatkowa
grzanka.
- Załatwione - odparła Nadine.
- Do zobaczenia pózniej - rzekł Angelo. - Podczas obchodu obejrzy pana
doktor Russell.
Pacjent skinął głową, wyraznie zadowolony z tak wyjątkowego
traktowania.
- Nie jest pani na mnie zła, że wszedłem na oddział? - spytał Angelo i
Nadine zrobiło się głupio, że nie znając jego prawdziwych intencji, zadawała
mu dziwne pytania w obecności pacjenta.
- Nie, oczywiście, że nie. Trochę się tylko zdziwiłam, bo w raporcie
nocnej zmiany nie było wzmianki o jakichkolwiek kłopotach pana Normana.
- Czasami nie rozumiem waszego zachowania - westchnął Angelo. -
Czasami tak bardzo się różnicie od nas,
Włochów. Po prostu pani Norman była taka... zdenerwowana, że
chciałem ją uspokoić, więc obiecałem... No, może czegoś nie zrozumiałem.
Przepraszam. To już pójdę.
Nadine nagle zrobiło się go żal. Wszystkie ostatnie nieporozumienia -
niczym nie zaznaczone miejsce na parkingu, teraz niepisane prawo
obowiązujące na oddziale - mogą być niezrozumiałe dla cudzoziemca, choć po
zastanowieniu można dojść do wniosku, że są to niewiele znaczące drobiazgi.
- Nie tak szybko - powstrzymała odchodzącego Angela. - Skoro już pan
tu jest, doktorze, to może rzuci pan okiem na jeszcze jednego pacjenta?
- 30 -
S
R
- Ależ oczywiście - rzekł ochoczo, gotów naprawić wszelkie poprzednie
błędy. - Ale pod jednym warunkiem - dodał.
Nadine zesztywniała.
- Pod warunkiem? - powtórzyła ostrożnie.
- Tak. %7łe będzie pani mówić do mnie Angelo. Przecież - tu ściszył głos -
skoro będziemy mieszkać razem...
- W szpitalu będę nazywać pana doktorem i chciałabym, żeby mówił pan
do mnie siostro, szczególnie w obecności podległych mi pielęgniarek. Mam
nadzieję, że pan rozumie, doktorze?
- Oczywiście, siostro. A w domu? - spytał, kiedy podeszli do
wahadłowych drzwi oddzielających męską część oddziału.
- Co w domu? - sarknęła, zirytowana takim przejawem poufałości.
- Rozumiem, że w domu mogę nazywać cię Nadine?
Przez chwilę nie potrafiła znalezć właściwej odpowiedzi. Chciała mu
powiedzieć, że nie ma nic wspólnego z propozycją matki, by u nich zamieszkał,
że gdyby to od niej zależało, na pewno by się nie zgodziła. Nie mogła jednak
tak nieuprzejmie potraktować kolegi z pracy, i to w dodatku cudzoziemca.
Nie potrafiłaby zresztą nawet wyjaśnić, czemu jest przeciwna temu
pomysłowi i dlaczego tak irytuje ją ten przystojny, uroczy człowiek. Być może
właśnie o to chodzi - że jest uroczy i przystojny. Może to ona po prostu na
starość robi się cyniczna.
Powstrzymała się więc od komentarza, zignorowała jego pytanie i
poprowadziła go do żeńskiej części oddziału, do łóżka pacjentki, która
poprzedniego dnia miała operację stawu biodrowego.
- To pani Peggy Simpkins, doktorze - powiedziała, zdejmując z ramy
łóżka kartę pacjentki. - Wczoraj operowano jej biodro i dziś nie najlepiej się
czuje, zgadza się?
Angelo uśmiechnął się do kobiety i spojrzał na kartę.
- Boli? - spytał ze współczuciem.
- 31 -
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •