[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Apteka to by było coś dla ojca i Dolga. Musimy im
specjalnie urodziwi, owszem, zdarzajÄ… siÄ™ i tacy, przeważ­
o tym jutro opowiedzieć - wtrąciła Taran.
nie jednak są dość pospolici.
- Cukiernia - zawołał Villemann przejęty. - Wiecie co?
Villemann skinął głową.
Myślę, że osiedlę się w tym kraju.
- ZnajdujÄ… siÄ™ tu reprezentanci wszystkich ras: biali,
- I dopiero teraz wpadłeś na ten pomysł? - chichotała
żółci, czerwoni i czarni.
Taran zaczepnie.
- Trafna obserwacja - przyznał Strażnik Słońca. - Nie
Spotykali inne pojazdy z pasażerami. Woznice pozdra­
przeprowadzamy żadnej selekcji.
wiali siÄ™ nawzajem. Nowo przybyli przyglÄ…dali siÄ™ wszy­
- Co to znaczy? - szepnęła mała Greta.
stkiemu coraz spokojniej. Podejrzliwość powoli ich opu­
- To znaczy, że nikogo się nie wybiera. Nie wybiera się
szczała.
na przykÅ‚ad najÅ‚adniejszych i nie wyrzuca tych mniej uda­
- Zdaje mi siÄ™, że nie powinniÅ›my ich nazywać wozni­
nych - wyjaśnił Villemann.
cami - rzekła Taran. - Jak wy o nich mówicie?
- Więc ja mogę tu zostać?
- Kierowcy - odparł Strażnik Słońca. - To są kierowcy
Nieśmiałe pytanie dziewczynki wzruszyło go.
gondoli.
- Ależ oczywiście, zwłaszcza tacy jak ty, Greto, mogą
- Aha, to rzeczywiście lepiej brzmi. Woznica kojarzy
tu przebywać. Ludzie o dobrych sercach.
się właściwie z koniem, prawda?
Strażnik SÅ‚oÅ„ca przysÅ‚uchiwaÅ‚ siÄ™ ich rozmowie z lek­
Villemann chciał zapytać, czy mają też konie, ale akurat
kim uÅ›miechem. KiwaÅ‚ maÅ‚ej przyjaznie gÅ‚owÄ…. Ona uspo­
znalezli się poza granicami osady i zainteresowały go inne
koiła się i mocno trzymała braciszka Jonasa za rękę.
rzeczy. Kierowca przyÅ›pieszyÅ‚, wÅ‚osy pasażerów powiewa­
- Jonasa również gospodarze zaprosili - zapewnił )A
Å‚y teraz na wietrze, a oni dyskretnie chwycili siÄ™ mocniej
Villemann. - ZresztÄ… zaprosili nas wszystkich.
oparć. Wciąż rozglądali się za zbłąkanym cielęciem.
Dziewczynka westchnęła z drżeniem, a na jej wargach
Lecieli ponad urodzajnymi polami z żółtozÅ‚ocistym zbo­
ukazał się pełen szczęścia uśmiech.
żem, nad wspaniałymi, pokrytymi kwieciem wzgórzami
W drugiej gondoli powietrznej widzieli Tiril, Erlinga
i nad liÅ›ciastymi zagajnikami. W oddali na wysokich zbo­
i Theresę. Wszyscy troje sprawiali wrażenie, że otrząsnęli
czach widzieli Srebrzysty Las. A ponieważ nauczyli się już
siÄ™ już ze zdumienia. Teraz siedzieli spokojnie i pokazywa­
rozróżniać kierunki świata, wiedzieli, że leży na wschodzie.
li sobie nawzajem różne ciekawe rzeczy w dole. Nero, wy­
Tam gdzie ciemności?
prostowany, z wytrzeszczonymi oczyma, nie odstępował
Pewnie dlatego kierowcy nie jechali w tamtÄ… stronÄ™, ale
ani na krok Tiril. Taran była przekonana, że wbił mocno
^e wprost przeciwnÄ…. Taran przeniknÄ…Å‚ dreszcz. Dlacze­
pazury w podłogę gondoli.
go te ciemności ją tak przerażają?
- Spójrzcie, główna ulica - pokazywaÅ‚ Uriel. - Znajdu­
- Czy nie moglibyśmy zajechać na Zachodnie Aąki?
ją się tam wszelkie sklepy, jakie tylko można sobie wyO"
~ Zapytał Uriel. - Do Rafaela i pozostałych.
brazić. O! Tam sprzedają gotowe ubrania, a tam artyku-
- Pózniej. Najpierw obejrzymy sobie stolicę.
88
89
- Czy mamy na to czas? - zaniepokoiÅ‚a siÄ™ Taran. - W sto­
w pogodny dzień. Jednak ów blask trwa tutaj i we dnie,
licy raczej nie znajdziemy cielęcia.
i w nocy. Dziś rano Uriel obudził się, kiedy Taran jeszcze
- Masz racjÄ™, Taran, przyjaciółko zwierzÄ…t. Miasto mo­
spaÅ‚a, i widziaÅ‚, jak okna w kopulastym suficie siÄ™ otwie­
że poczekać.
rajÄ… wolno i bezgÅ‚oÅ›nie. Kiedy kopuÅ‚a byÅ‚a szczelnie za­
Kierowca gondoli zatoczył łuk nad bajecznie piękną
mknięta, pokój tonął w ciemnościach.
doliną i ciemnymi lasami na otaczających ją wzgórzach.
- Tutaj osiedlili siÄ™ wasi przyjaciele elfy i inne istoty
A zatem na dworze wciąż jest jasno?
natury - wyjaÅ›niÅ‚ Strażnik SÅ‚oÅ„ca. - Spotkali tu wielu po­
Będzie to musiał sprawdzić dzisiejszej nocy.
bratymców z dawnych czasów.
Przelatywali nad kwiatami, jakich nigdy przedtem nie
- To znakomicie - ucieszyła się Taran. - A Madragowie?
widzieli, nad niewielkimi leÅ›nymi jeziorkami, zabarwio­
- Ach, oni - uśmiechnął się Strażnik Słońca. - Nigdy
nymi na złoto tak jak niebo w górze, mijali niewielkie
jeszcze nie widziałem równie szczęśliwych i radosnych
wioski i grupy domów zbudowane w jakimś starszym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •