[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spoglądali na nas z rozanielonymi uśmiechami.
- Trzeba to jakoś uczcić - stwierdził tata. - Zapraszam was do Pizza
Hut!
Mama uderzyła go lekko po ręce.
- Steve! Przecież wiesz, że nie możemy! Katie dzisiaj startuje w
wyborach Księżniczki Quahogów!
- Wiem - rzekł tata z szerokim uśmiechem. - %7łartowałem tylko. Ale
moglibyśmy pójść pózniej. Z podwójnej okazji, kiedy ona już wygra.
- Nie wygram - powiedziałam w tej samej chwili, w której mama
dodała:
- Po co jechać do Pizza Hut, skoro mamy dzisiaj w parku Smak
Eastport?
Tymczasem Liam mówił:
- Wow, Katie, jeśli dzisiaj wygrasz, to oboje będziemy Quahogami.
- Tak - mruknęłam, próbując nie myśleć, że od quahogów to ja
miewam mdłości. - Super!
- A gdybyś tylko słyszała mowę trenera Hayesa! Wiesz, do nowych
członków drużyny juniorów, kiedy wszyscy nieudacznicy poszli już do
domu...
- Hej - powiedziałam, przestając się uśmiechać. - To nie są
nieudacznicy, tylko dlatego, że nie dostali się do drużyny. Oni po prostu
nie dostali się do drużyny i tyle.
- To jest właśnie definicja nieudacznika - stwierdził Liam. - No więc,
trener Hayes powiedział nam tak:  Dziś jest pierwszy dzień waszego
nowego życia... Nie jako przeciętnych obywateli Eastport, ale jako
Quahogów. A jako Quahogi przekonacie się, że wszystkie drzwi stoją
przed wami otworem... Drzwi, które nigdy się nie otwierają dla zwykłych
proli...
- Proli? - Uniosłam brwi. - On nazywa ludzi, którzy nie są
Quahogami, prolami?
Nie wiem, czemu poczułam się taka urażona. Nie wiem nawet, co to
jest prol.
- Mogę dokończyć? - spytał Liam. - No więc, on powiedział:  A jako
Quahogi, musicie dbać o tradycję. Jednym z jej elementów jest prestiż. Są
tu tacy ludzie, którzy będą próbowali was pognębić, tylko dlatego, że będą
wam tego prestiżu zazdrościli...
- Zaraz, momencik - przerwałam, zerkając na rodziców. - Czy wy
tego słuchacie?
- Quahogi to faktycznie najlepiej notowana drużyna w stanie -
powiedziała mama. - A może nawet w kraju.
- Tak, ale zazdrość o prestiż? - Pokręciłam głową. - No, bez
przesady.
- Widzisz? - Liam spiorunował mnie wzrokiem. - Trener Hayes miał
rację. Już mi zazdrościsz prestiżu, a jestem przecież Quahogiem dopiero
od godziny.
- Nie zazdroszczę ci - poinformowałam brata. - A ty nie jesteś wielki.
A jeśli jeszcze raz to powtórzysz, to ja ci udowodnię, jak bardzo nie jesteś
wielki.
Liam podszedł do mnie o krok, zmuszając mnie do podniesienia
głowy - jeżeli chciałam patrzeć mu w oczy.
- Ach, tak? - rzekł, spoglądając na mnie z góry. - A co mi niby
zrobisz?
To dziwne, że tak bardzo urósł w tak krótkim czasie. Jeszcze rok
temu bez trudu podniosłabym go i wrzuciła do basenu jachtklubu. Nie
żeby mu zrobić krzywdę, ani nic, tylko żeby mu pokazać, kto tu rządzi.
Teraz musiałam się zastanowić, kto tu rządzi? Ja powinnam rządzić.
W końcu jestem starsza.
- Ha ha - rzuciłam ironicznie. - Ależ to oryginalne. Trener Hayes
najwyrazniej nie wybrał cię z powodu intelektu.
- Hej, spokój tam - odezwał się tata łagodnie. Już wszedł do jadalni,
tuż przy kuchni, wziął do ręki pilota i zaczął przerzucać kanały w
poszukiwaniu golfa.
- Trener Hayes ostrzegał nas przed takimi ludzmi jak ty - oświadczył
Liam z pogardą. - Powiedział, że członkowie elit społecznych będą
usiłowali twierdzić, że ponieważ mamy sportowe talenty, musimy być
upośledzeni mentalnie.
Roześmiałam się.
- O mój Boże - jęknęłam.
- Katie - odezwała się mama nieobecnym tonem, sprawdzając
wiadomości na naszej automatycznej sekretarce - z których większość
zostawiły te jakieś Tiffany czy Brittany, proszące Liama, żeby do nich
oddzwonił. - Przestań dokuczać bratu.
- Ale przecież to tak, jakby zapisał się do sekty, czy coś -
stwierdziłam. - Bo jakich członków elit społecznych on miał na myśli?
Ludzi z tego miasta, którzy uważają że bycie Quahogiem nie uprawnia do
jakiegoś specjalnego traktowania? To znaczy, poza prawem do narożnego
boksu w Tłustej Mewie?
- Dokładnie wiem, o czym mówisz, Katie - rzekł Liam, patrząc na
mnie przez zmrużone powieki. - Czy raczej, o kim mówisz. A o nim trener
Hayes też miał coś do powiedzenia.
- O kim znowu? - spytałam ostro, chociaż doskonale znałam
odpowiedz.
- O Tommym Sullivanie - huknął na mnie Liam. Odkąd przeszedł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •