[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poważniejszą przeszkodą niż dla wampirów. Monica jakimś cudem wciąż nadążała za nią, chociaż
Claire słyszała jej ciężki oddech.
Coś bladego wylądowało przed nimi, niemal bezszelestnie, jak pająk opuszczający się na nitce. Claire
dostrzegła białą jak kreda twarz, czerwone oczy, szeroko otwarte usta i połyskujące kły. Zamachnęła
się, by rzucić fiolką... i uświadomiła sobie, że to Myrnin.
Wahanie było błędem. Ktoś uderzył ją z tyłu; upadła na podłogę, upuszczając fiolkę. Usłyszała brzęk
szkła. Chmurka srebrnego pyłu uniosła się w powietrzu. Monica krzyknęła tak głośno, że znów
sprowokowała obłąkany trzepot przestraszonych skrzydeł gdzieś pod sufitem. Claire zobaczyła jak
dziewczyna odsuwa się od Myrnina.
Wampir stał poza zasięgiem pyłu, ale to nie on był teraz problemem. Pozostałe wampiry, te, które
wybiegły z ust klauna, biegły do niej, przeskakując nad stertami gruzu, wabione zapachem świeżej,
ciepłej krwi.
Zbliżały się bardzo szybko.
Claire chwyciła garść srebrnego proszku. Podniosła się na kolana. Odwróciła się i rzuciła pył w
powietrze, pomiędzy siebie i Monice a wampiry. Utworzył połyskującą mgiełkę. Gdy opadła na
wampiry, każda drobinka zapłonęła.
To był piękny i okropny widok zarazem. Claire skrzywiła się, słysząc ich krzyki i syk płomieni
pożerających skórę. Nie była pewna, czy to zabije wampiry, ale na pewno je powstrzymało.
Chwyciła Monice i przyciągnęła do siebie.
Myrnin wciąż stał przed nimi, na stercie drewnianych palet. Nie wyglądał przyjaznie, ani trochę.
Aż nagle zamrugał, czerwone światło w jego oczach zgasło, a kły się schowały. Oblizał wargi.
- Claire? - zapytał ze zdziwieniem.
Poczuła ulgę tak wielką, że omal nie ugięły się pod nią kolana.
- Tak, to ja.
- Och. - Gdy zeskoczył ze sterty, zauważyła, że wciąż ubrany jest w to samo co w Common
Grounds - długi, czarny aksamitny płaszcz i białe spodnie od kostiumu. Powinien wyglądać śmiesznie,
w tych spodniach, bez koszuli, ale jednak wyglądał... tak, jak powinien.
- Nie powinno cię tu być, Claire. Tu jest bardzo niebezpiecznie.
- Wiem...
Poczuła chłód na karku. Monica krzyknęła. Claire odwróciła się gwałtownie i zobaczyła tuż przed sobą
wściekłego wampira, z którego skóry wciąż unosił się dym.
Myrnin wydał z siebie potężny, pełen furii okrzyk i wampir cofnął się zszokowany.
Po czym razem z towarzyszami wycofał się w mrok.
- Dzięki - szepnęła.
Myrnin wzruszył ramionami.
- Nauczono mnie, że noblesse oblige. Poza tym mam u ciebie dług. Masz może moje leki?
Podała mu ostatnią porcję lekarstwa, które trzymało go przy zdrowych zmysłach. To były czerwone
kryształki, a nie płyn. Myrnin wysypał kilka na otwartą dłoń i połknął je, po czym westchnął z wyrazną
ulgą.
- Znacznie lepiej - powiedział, chowając buteleczkę do
kieszeni. - Co tutaj robicie?
Claire oblizała wargi. Słyszała, że Shane - albo ktoś inny -zbliża się do nich, dostrzegła kogoś w
ciemności za Myrninem. To nie wampiry, pomyślała, więc pewnie Hannah.
- Szukamy mojej przyjaciółki Eve. Pamiętasz ją?
- Eve - powtórzył Myrnin i się uśmiechnął. - Tak. Ta dziewczyna, która poszła za mną.
Oczywiście.
Claire najpierw się ucieszyła, a potem przestraszyła.
- Co się z nią stało?
- Nic. Zpi - odpowiedział. - Tu było dla niej zbyt niebezpiecznie. Na razie umieściłem ją w
bezpiecznym miejscu.
Shane wreszcie dotarł do nich. Zatrzymał się na widok Myrnina, ale nie wydawał się zaniepokojony.
- To też twój przyjaciel - powiedział wampir, spoglądając
na chłopaka. - Ten, na którym tak ci zależy. - Nigdy nie rozmawiała z Myrninem o Shanie, a w każdym
razie na pewno nie mówiła mu nic takiego. Zdziwienie musiało odmalować się na
jej twarzy, bo wampir uśmiechnął się szerzej. - Twoje ubranie nim pachnie. A jego tobą.
- Ech - skrzywiła się Monica.
Myrnin zwrócił ku niej wzrok przenikliwy jak promienie lasera.
- A kim jest ta słodka osóbka?
Claire wywróciła oczami.
- Monica. Córka burmistrza.
- Monica Morrell. - Wyciągnęła rękę, którą Myrnin uścisnął i skłonił się szarmancko. Claire
domyśliła się, że sprawdza
bransoletkę na nadgarstku dziewczyny.
- Oliver - powiedział. - Niezmiernie mi miło, drogie dziecko. - Wciąż nie puszczał jej ręki. -
Pewnie nie zechciałabyś poratować spragnionego, biednego wędrowca paroma łykami?
Uśmiech zniknął z twarzy Moniki.
- Ja... cóż...
Gwałtownie pociągnął ją ku sobie. Dziewczyna krzyknęła i spróbowała się wyrwać, ale była to
beznadziejna próba. Claire odetchnęła głęboko.
- Myrnin. Proszę.
Wyglądał na poirytowanego.
- proszę co?
- Nie możesz tak po prostu jej skonsumować. Puść ją. -Nie wyglądał na przekonanego. -
Naprawdę. Puść ją. Puścił.
Monica odsunęła się od niego, obejmując szyję obie-ma dłońmi. Usiadła na najbliższej belce, ciężko
oddychając.
- Wiesz, gdy byłem młody, kobiety ustawiały się w kolejce,
by oddać mi taką przysługę. Chyba powinienem się czuć dotknięty. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •