[ Pobierz całość w formacie PDF ]

"wściekali się ze złości, ponieważ Aldobrandini przybył, aby doprowadzić do
układu między Zygmuntem III a rodem cesarskim. Gońcy kardynała swobodnie
wędrowali do Wiednia oraz do Krasnegostawu, gdzie Jan Zamoyski świadczył
arcyksięciu Maksymilianowi wielkie honory, ale go nadal więził. Przeplatane
ucztami konferencje monarchy z Aldobrandinim nosiły charakter tajny. Dopiero we
wrześniu przyszło rozstanie. Król musiał ruszać do Warszawy, legat pozostawał
jeszcze w Krakowie. Wkrótce miał się udać do Będzina, Olkusza oraz Bytomia i
długo uczestniczyć w rokowaniach. Wyprawiwszy orszak na trakt sandomierski,
Zygmunt III pojechał konno pod pałac Tęczyńskich, gdzie Aldobrandini mieszkał.
Kardynał zeszedł aż na najniższy stopień ze schodów, po rozmowie tamże go
odprowadził. Pożegnał Zygmunta serdecznie, lecz nie odchodził. "Chciał go
widzieć na koniu i patrzył za nim, póki mógł go okiem dosięgnąć". Przyszły
papież Klemens VIII krzepił serce widokiem herosa kontrreformacji. Zadowolony
był nie tylko ze świetnego przyjęcia i skłonności monarchy do zgody z
Habsburgami. Wiedział niewątpliwie, że za tydzień przed przybyciem legacji
Zygmunt wysłał z Krakowa do wojewody wileńskiego list, w którym ostrzegał, że
heretycy nowe "kollegia i instrukcje" nad Wilią "promować chcą" i stanowczo tego
zabronił. Aby zaś wojewoda nie uległ czasem zestarzałej w Rzeczypospolitej
grzesznej pobłażliwości, gorliwy panujący zawiadomił o swym rozkazie kardynała
Jerzego Radziwiłła, tego samego, co palił książki na rynku wileńskim. Tymczasem
obie Anny - stara Jagiellonka i młoda Wazówna - czekały w powozie za bramą
miejską, na trakcie. Król postanowił opuścić wraz z nimi miasto, w którym
grasowała epidemia. W Sandomierzu, dokąd się udało grono rodzinne, także
"marło". Przyszło więc ciągnąć przez Lublin do Warszawy, "gdzie się i tam zaraz
dwór królewski zapowietrzył". Ostatecznie Zygmunt znalazł sobie przytułek w
Piotrkowie, obie damy w Radomiu. Nie rozstawały się, co zasługuje na uwagę.
Jagiellonka nieraz złożyła dowody aż przesadnej prawowierności katolickiej,
Wazówna była przekonaną protestantką. Pomimo to ciotka nie oddalała od siebie
siostrzenicy. Wręcz przeciwnie! Kiedy wkrótce kler zapragnął odprawić do Szwecji
żarliwą protektorkę propagandy innowierczej, nasza dewotka stanowczo się temu
opierała i opózniła wyjazd imienniczki o całe miesiące. Zaraz potem zaczęła się
starać o jej powrót i postawiła na swoim. Ile w tym zasługi polskich tradycji,
nie uznających dyskryminacji, a ile zimnej rachuby politycznej? W pierwszych
Jagiellonka wzrosła, do tej drugiej rzeczy miała wybitny talent. Ciotka zawiodła
się na siostrzeńcu, wcale się nie zanosiło na niewieście rządy w jego imieniu.
Zygmunt był skryty, samowolny i niebywale uparty. W tych warunkach osoba
siostrzenicy stanowiła atut. Nie wiadomo, czy prawdziwa jest wersja, że już
przed koronacją Zygmunt zamyślał o odstąpieniu berła arcyksięciu Ernestowi. Nie
wdając się w rozważania na temat słuszności przysłowia o dymie i ogniu,
powiedzieć wypadnie, że ta właśnie, w tajemnicy knuta, kombinacja miała wkrótce
rozjątrzyć Rzeczpospolitą, spowodować burzę na sejmie. Koronacja Zygmunta III
wcale nie położyła kresu zamysłom dynastycznym. Arcyksiążę Ernest był kawalerem,
królewna szwedzka miała w żyłach krew jagiellońską. Boczenie się na Annę młodszą
nie świadczyłoby o przezorności. Należało przyswoić ją niejako, zawczasu brać w
kuratelę. Właśnie w 1588 roku przytrafił się wypadek, który musiał żywo
zaniepokoić szwedzki ród królewski i co najmniej zainteresować ostatnią
przedstawicielkę Jagiellonów. Zniknął nagle z Polski niejaki Gustaw Eriksson
Waza. * * * Postać tę dobrze znają historycy zawodowi, ale poza nimi - zdaje
się, że nie ma o Gustawie nawet "głuchej wieści między ludem" polskim. %7łył,
umarł i w niepamięci pogrzebion. Zmartwychwstanie w Dolinie Jozafata. Nie
czekając na ów termin, przypuszczalnie dosyć odległy, spróbuję przedstawić tu
Gustawa, czerpiąc wiadomości z poświęconego mu studium pióra Henryka Biaudet.
Wymagać to będzie nawrotów do wydarzeń już wspominanych, ale zaryzykować warto.
Losy Erikssona były niezwykłe, a jego przygody w Rzeczypospolitej po prostu nie
pasują do potocznych wyobrażeń o naszej historii. No i wizerunek bohaterki tej
książki wzbogaci się o parę nowych szczegółów. Gustaw był synem Eryka XIV i
Karin Maansdatter, kochanki, pózniej żony nieszczęśliwego króla Szwecji.
Włodzimierz Dworzaczek, autor fundamentalnej "Genealogii", rozstrzygnął sporną
kwestię daty jego urodzin. Gustaw przyszedł na świat 28 stycznia 1568 roku, a
więc na kilka miesięcy przed ślubem rodziców. Został jednak uznany za dziecko
legalne i ogłoszony następcą tronu. Wkrótce potem wraz z ojcem i matką znalazł
się pod strażą. Na tron wstąpił Jan III, królową Szwecji została Katarzyna
Jagiellonka. Uwięzionym nie wiodło się początkowo nazbyt zle, nie rozłączono
ich, traktowano dosyć po ludzku. Zaczęło się to zmieniać od czasu wykrycia
spisku, który uknuł Karol de Mornay, kuzyn Walezjuszy, wierny sługa obalonego
monarchy. Jan III miał zostać zamordowany przez własnych najemników, górali
szkockich, a to podczas dorocznej uroczystości, której głównym punktem bywał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •