[ Pobierz całość w formacie PDF ]

marła nagle na czworakach, do połowy wychylona na zewnątrz i wpatrzona w coś,
co wywołuje na jej twarzy osłupiałą zgrozę. Na wszelki wypadek czym prędzej
zamknęła oczy.
 Co?. . .  jęknęła zdławionym głosem.  Co tam jest, na litość boską?
 Tego już naprawdę za wiele!  oświadczyła Tereska złowieszczo i do
reszty wylazła na zewnątrz. Okrętka zaczęła wyłazić za nią, wciąż z zamkniętymi
oczami, bojąc się spojrzeć na tę jakąś krew w żyłach mrożącą straszliwość, która
widocznie nie wiadomo skąd pojawiła się w pogodnym plenerze.
 Co się stało, o Boże, co tam jest, mówże wreszcie!  jęczała słabo i roz-
paczliwie Okrętka.
 Jak to co, nie widzisz?  zirytowała się Tereska.  Oślepłaś czy co? Co
za półgłówek jakiś tak się wygłupia, ja nie wiem, chyba się w końcu na niego
zaczaję! Kretyn czy maniak, czy jeszcze co innego?!
Ton jej głosu, w którym dzwięczało znacznie więcej oburzenia i wściekłości
niż strachu, skłonił Okrętkę do otwarcia oczu. Spojrzała i czym prędzej podniosła
się na nogi. Tajemnicza siła z niepojętym uporem czepiała się ciągle tego same-
go. Miejsce po ich ognisku było niejako zdemolowane, płaskie kamienie zostały
wykopane z gruntu i byle jak wetknięte z powrotem, ziemia dookoła zryta. Nic
więcej nie zostało ruszone, ucierpiało tylko nieszczęsne ognisko. Można byłoby
mniemać, że ktoś dowcipny robi sobie z nich żarty, gdyby nie wielkość i ciężar
kamieni, które zamieniały żart w katorżniczą pracę.
 No proszę!  powiedziała Okrętka zarazem ze zdumieniem i triumfem. 
Nic dziwnego, że stękał całą noc!
Tereska energicznie pokiwała głową.
 Ja też uważam, że to on. Pracowity jest, nie przeczę, ale poza tym idiota.
Nic nie rozumiem, o co mu chodzi z tym naszym ogniem? Protestuje przeciwko
paleniu?
 Może usiłuje nam w ten sposób przypominać o zakazach?
 Albo dać do zrozumienia, że wybieramy niewłaściwe miejsca, co? Dlacze-
go nie powie wprost?
 Nie wiem. Może jest nieśmiały?
 Raczej poszkodowany na umyśle. To chyba jednak rzeczywiście arystokra-
ta, podobno oni wszyscy cierpią na jakieś zwyrodnienia. Możliwe, że rozkopuje
w ten sposób ogniska wszystkim ludziom dookoła. Ma szmergla na tym tle.
Na krótką chwilę Okrętka znieruchomiała, z przerażeniem wpatrzona w Tere-
skę, po czym z szaleńczym wybuchem energii rzuciła się do namiotu.
52
 Ani jednej chwili dłużej!  oświadczyła dziko, wywlekając materace,
z których z sykiem uchodziło powietrze.  Nie zostanę tu dłużej ani jednej go-
dziny, żebyś nie wiem co mówiła! Wszystko zniosę, kłusowników, przestępców,
podejrzane afery, tylko nie to! Wariatów boję się bezgranicznie i nie zamierzam
tego ukrywać! Za żadne skarby świata nie zostanę tu razem z wariatem, choćbym
nawet miała wszystkie noce spędzić na środku jeziora!
 Ale przecież nie jest pewne, że to wariat  zaprotestowała bez przekona-
nia Tereska, patrząc na nią w osłupieniu.  Nawet jeśli, to nie niebezpieczny!
I w ogóle chyba już poszedł. . .
 Nie szkodzi! Nie życzę sobie przebywać w pobliżu nawet bezpiecznego
i niepewnego wariata! Rusz się!
 Oszalałaś! Wykąpmy się! Zjedzmy śniadanie!
 Mogę się kąpać i jeść, jak już wszystko spakujemy. Nie wcześniej!
%7ładne argumenty nie miały wpływu na dziko rozjuszoną Okrętkę i Tereska,
chcąc nie chcąc, musiała wziąć się do pakowania w takim pośpiechu, jakby za jej
plecami szalał pożar lasu. Miało to ten dobry skutek, że już o dziesiątej biwak był
całkowicie zwinięty i ulokowany w składaku. Okrętka ochłonąwszy nieco, zgo-
dziła się spożyć posiłek, pod warunkiem wszakże, iż nie będą rozpalać żadnego
ogniska. Ognisko mogłoby zwabić z powrotem pomylonego arystokratę.
 Możemy jeść ser, a ryby podgrzejemy sobie wieczorem  oświadczyła
stanowczo.  Wodę wezmiemy po drodze. Mam nadzieję, że za Giżyckiem już
nas ten łobuz nie znajdzie.
 Za Giżyckiem będą legalne pola namiotowe i ludzie. Nie musisz się bać.
A w ogóle to proponuję, żeby na wodę kupić jakieś naczynie, a butelki wymienić
na wodę mineralną. Ciągle mi się chce pić.
 Mnie też. Możemy wymienić. Naczynie owszem, najlepiej z przykryw-
ką. . .
Ruszając znów dalej w drogę na południe Tereska poczuła jakieś miłe drgnię-
cie w sercu. Nagle doznała uczucia, że tam, dokąd płynie, ma ją spotkać coś szale-
nie emocjonującego i pięknego, czeka na nią coś czy może ktoś. . . I natychmiast
pojęła, skąd się to bierze. Na południe popłynął młody człowiek, w którym abso-
lutnie i w żadnym wypadku nie wolno jej się było zakochać. Przez krótką chwilę
usiłowała sama przed sobą nie przyznawać, że jego obecność na jeziorach ma ja-
kiekolwiek znaczenie, ale szybko zrezygnowała z zamierzonej obłudy. Nie było
tu co ukrywać, słońce zaczęło jaśniej świecić, niebo zrobiło się bardziej błękit-
ne, woda zaskrzyła się weselej, a powietrze nabrało jakiejś radosnej świeżości.
Jako osoba wielce doświadczona na polu przypadłości uczuciowych, wiedziała
dobrze, co to znaczy. Smętnie pokiwała głową i westchnęła tak potężnie, że sie-
dzącej z przodu Okrętce poruszyły się włosy.
 Dlaczego dmuchasz?  zainteresowała się Okrętka.
53
Tereska chciała szybko wymyślić jakieś rozważania na temat żagla i wiatru,
ale zamiast tego odparła:
 Jesteś pewna, że popłynął do Giżycka i nie zawrócił na północ?
Aczkolwiek ostatnie zdania, jakie zamieniły, dotyczyły zwyrodniałego ary-
stokraty, Okrętka nie miała najmniejszych wątpliwości, że nie o niego tu chodzi.
Z odpowiedzią zawahała się tylko dlatego, że nie była pewna, jak wyjdzie lepiej,
i pośpiesznie usiłowała rozstrzygnąć, co by właściwie teraz wolała: żeby Tereska
zakochała się czy żeby nie.
 Północ wykluczam  odparła, nie wyrobiwszy sobie żadnego zdania. 
Też nie miałby się gdzie podziać. Jeżeli ma chociaż trochę oleju w głowie, płynie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •