[ Pobierz całość w formacie PDF ]

śpij - rzekł i pocałował ją.
Otworzyła oczy, odpowiadając na pocałunek,
i z powrotem je zamknęła.
- Spieszę się - wyjaśnił na wszelki wypadek. -
DziÅ› wieczorem...
- No to siÄ™ lepiej pospiesz - powiedziaÅ‚a, nie wy­
puszczajÄ…c go z ramion.
Tego już nie mógÅ‚ zlekceważyć, jego ciaÅ‚o doma­
gało się zadośćuczynienia.
ZostawiÅ‚ jÄ… potem w swoim łóżku, drzemiÄ…cÄ… sma­
cznie, i pobiegł do łazienki, lecz wcale nie przyszło
mu to Å‚atwo. Sam widok Lizy w jego łóżku wywoÅ‚y­
wał w nim jakąś szczeniacką radość.
Po chwili usłyszał, że Bonnie wdrapuje się jednak
po schodach. Nick nie miaÅ‚ wyboru. DobiegÅ‚ do szczy­
tu schodów równo z gospodynią.
- A czemu to nie schodzisz? Jajecznica stygnie -
oznajmiła radosnym głosem.
DUET 2 SOLISTK ' 153
- Nie szkodzi.
Przemknęło mu przez myśl, czy nie poprosić Bon-
nie, by nie sprzątała jego pokoju, ale wiedział też, że
taka uwaga wzbudziłaby tylko jej ciekawość. Pozostało
mu mieć nadzieję, że Liza obudzi się, zanim Bonnie
zabierze się do porządków.
Liza nie pamiętała, żeby czuła się kiedykolwiek tak
spokojna, bezpieczna i potrzebna. Pomogła Bonnie
w zaprowadzeniu porzÄ…dku, po czym udaÅ‚a siÄ™ do po­
koju, w którym stało pianino.
Gdy była młodsza, przed nagraniem pierwszej płyty
i pierwszą trasą koncertową próbowała swoich sił
w komponowaniu piosenek. W ostatnich latach muzy­
ka ją opuściła, aż teraz, ni stąd, ni zowąd, Liza znowu
ją w sobie usłyszała. Czuła, jak pączkuje i chce się
wydostać na zewnątrz.
Zdziwiona i zadowolona, postanowiła przekonać
się, co z tego wyjdzie. Zaczęła wystukiwać chodzące
jej po głowie melodie, ubierając je w słowa miłości,
mając wciąż przed oczami ukochanego mężczyznę.
On sam zjawiÅ‚ siÄ™ w domu, gdy wciąż jeszcze sie­
działa przy pianinie. Usłyszawszy jego głos, poderwała
się i ruszyła do drzwi, wpadając na niego na progu.
Nick przytulił ją, pozbawiając ją w jednej chwili
lęku, że jego nocne pragnienie było jednorazowe.
- Tęskniłem za tobą - szepnął.
- Bałam się, że masz mnie dosyć - odparła na to,
całując go w szyję.
Roześmiał się.
154 JUDY CHRISTENBERRY
- Wariatka.
- A tak. Chodz prędko, coś ci pokażę - poprosiła
poruszona, ciÄ…gnÄ…c go do salonu.
Usiadła przy pianinie i zagrała mu i zaśpiewała
swojÄ… nowÄ… piosenkÄ™, dumna jak matka z nowo na­
rodzonego dziecka.
- Podoba ci siÄ™?
- Bardzo, ale jej nie znam. Nagrywałaś ją na płytę?
- Nic nie rozumiesz. Dzisiaj ją napisałam.
Dalej nie pojmował.
- W ciÄ…gu jednego dnia? - spytaÅ‚ z niedowierza­
niem.
- Czasem tak bywa. Kiedy jestem bardzo szczęśli­
wa albo przeciwnie, bardzo smutna, melodie same
przychodzą mi do głowy.
Nick wziął ją za ręce i pociągnął do góry.
- Czy dzisiejsze natchnienie zawdziÄ™czasz może ja­
kiemuś szczęściu? - spytał nieśmiało.
- Owszem - odparła, czekając na całusa.
- Chodzmy na górÄ™ - szepnÄ…Å‚ konspiracyjnym to­
nem.
- Czy Bonnie nie pomyśli...
- Ja się tym zajmę. No idz. Zaraz będę.
To nagÅ‚e pragnienie Nicka sprawiÅ‚o jej wielkÄ… ra­
dość. Sama pocałowała go z entuzjazmem i pomknęła
na górę. Cały dzień myślała o Nicku, zastanawiając
się, czy wreszcie znalazła tę jedyną osobę na całe dalsze
życie.
Nick twierdził co prawda, że nie mogą być razem,
ale jego czyny zupełnie się z tym nie zgadzały. Może
DUET Z SOLISTK 155
z czasem i on zda sobie sprawę, że pasują do siebie
idealnie.
Nick poszedł tymczasem do kuchni. Miał dla Bon-
nie wiele ciepłych uczuć, a określenie, że kocha ją jak
matkę, nie było przesadą. Nie oznaczało wszakże, że
pozwoli jej zbytnio nadzorować swoje życie osobiste.
- Dobry wieczór, Nick. Wcześnie wróciłeś. Kiedy
podać kolację? - zapytała, nie podnosząc wzroku znad
kuchennego blatu.
- Trochę pózniej. Mamy z Lizą coś do załatwienia
na górze. Zejdziemy, jak będziemy gotowi. - Innymi
słowy, kazał jej nie wtrącać nosa w nie swoje sprawy.
Miał tylko nadzieję, że dobrze odczytała wiadomość.
Bonnie kiwnęła głową z pełnym zrozumienia
uśmiechem.
- Nie ma problemu.
- Nie masz nic przeciw temu?
- Jeżeli wy jesteÅ›cie szczęśliwi, ja też jestem szczÄ™­
śliwa. Chyba już najwyższy czas zresztą. - Spojrzała
na niego. - Mogę jutro przenieść jej rzeczy do twojego
pokoju?
Trzeba przyznać, że Bonnie nie owijała niczego
w bawełnę. Nick nie miał nawet czasu, by zastanowić
się dłużej nad odpowiedzią.
- Taak, to dobry pomysł, jeśli tego chce Liza -
rzucił i uciekł na górę.
W piątek wieczorem Bonnie wybrała się do kina
z koleżanką. Po raz pierwszy Nick i Liza mieli cały
156 JUDY CHRISTENBERRY
dom wyłącznie dla siebie. Co prawda Bonnie zawsze
starała się jak mogła, by nie wchodzić im w paradę,
oni też zachowywali ostrożność i wyczekiwali odpo­
wiedniej godziny, by pójść do łóżka.
Tego wieczoru Nick czekał tylko, aż Liza skończy
jeść. Potem natychmiast wziął ją za rękę i wciągnął
na górę.
- Nick! - protestowała, udając zgorszenie. - Jest
dopiero szósta!
Nie sÅ‚uchaÅ‚ jej, objÄ…Å‚ jÄ… i zaczÄ…Å‚ caÅ‚ować, kiedy tyl­
ko stanęli u szczytu schodów.
- Nie chcesz się ze mną kochać? - Obraził się na
niby.
- Pewnie, że chcę, ty głupi - odparła radośnie. Ten
entuzjazm byÅ‚ jednÄ… z wielu rzeczy, które w niej ko­
chał. - Ale jeszcze dzień, widno.
- Już się ściemnia, zbliża się zima. Lubisz zimę?
- Może być. Lubię śnieg.
- To dobrze. Dni w zimie są krótkie, dla ciebie to
świetna pora, skoro chcesz się kochać wyłącznie po
ciemku. Zima będzie odtąd moją ulubioną porą roku.
Uderzyła go lekko w ramię, karcąc go:
- No wiesz?!
- Przestań, śpieszy mi się.
W okamgnieniu leżeli już w jego obszernym łóżku,
objęci, zaspokojeni.
Nick odezwał się cicho:
- Bardzo, bardzo ci dziękuję.
Popatrzyła na niego zadowolona.
- No tak, byłam dobra, ale i ty wcale nie byłeś
DUET Z SOLISTK 157
gorszy. - Jej żartobliwe spojrzenie opózniło dalszy
ciÄ…g rozmowy.
- Chciałem ci podziękować za to, że przywróciłaś
mi wiarÄ™ w życie - rzekÅ‚ po chwili. - Zawsze marzy­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •