[ Pobierz całość w formacie PDF ]

obezwładniający. Jego działanie było bolesne dla wszystkich, ale ci, którzy znaleźli
się w bezpośrednim sąsiedztwie eksplozji, padli na podłogę tracąc przytomność.
Jeden z Cyganów wyciągnął i wymierzył w nad-inspektora staroświecki pistolet.
Wildheit skierował promień lasera nie w mężczyznę, lecz w jego broń, która
eksplodowała z hukiem. Jej odłamki wyrządziły Cyganowi i jego wspólnikom tyle
obrażeń, że atak przemienił się w druzgocącą, podkreśloną przeraźliwymi krzykami
klęskę. Wildheit z premedytacją zabił jeszcze trzech, próbujących ratować się
ucieczką, po czym okazało się, że jest jedyną istotą w sterowni, która zdolna jest
poruszać się i działać normalnie.
Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że nie było przy nim Różdżki. Dobiegający
z tyłu, stłumiony hałas wskazał mu drzwi, przez które ją wciągnięto. Przeciął zamek i
zawiasy, gdyż było to szybsze niżeli próba wyważenia drzwi tradycyjną metodą. Gdy
przekroczył próg, zatrzymał się zdumiony. Dwie, znajdujące się w pokoju młode
Cyganki były martwe. Rzut oka na ich groteskowe pozy świadczył, że w ciele żadnej
z kobiet nie została nawet jedna cala kość. Wildheit wstrząśnięty tym widokiem,
podszedł do Różdżki, która przyglądała mu się z niezwykłym spokojem na twarzy.
- Kto to zrobił? - spytał wskazując na splątane zwłoki.
- Ja - w jej głosie nie było słychać jakichś emocji.
- Jak... - Zorientował się, że powiedział to z żalem. Nie mniej niepokojący był
spokój Różdżki.
Popatrzyła na swoje małe, smukłe dłonie, a potem znów spojrzała mu w oczy.
- Jasnowidzowie - Zmysłowcy mają różne specjalizacje, co nie oznacza, że
ich uzdolnienia ograniczają się do jednej tylko umiejętności. Jest dużo działań,
których nie stosowałam w praktyce. Jeżeli jednak należą one do stylu życia wśród
gwiazd, przystosuję się. Myślę, że z czasem będę zabijać jeszcze lepiej.
- Może mi nie uwierzysz - powiedział Wildheit ponuro, ale to nie zabijanie
jest celem moich działań. Do moich obowiązków należy podobno utrzymanie pokoju.
- To dlaczego masz przy sobie tyle straszliwej broni? - zapytała. - Czyżby
pokój nie był ostatnią rzeczą, której życzą sobie planety?
- Wytłumaczę ci to kiedyś - obiecał. Potem zaczął zastanawiać się, czy
kiedykolwiek zdoła wytłumaczyć to sam sobie.
Nagle Różdżka westchnęła ciężko. Malujące się na jej twarzy skupienie
świadczyło, że jej umysł przenikał jakieś bardzo. odległe obszary, daleko poza
statkiem Rhaqui.
- Co się dzieje Różdżko?
- Wzory Chaosu. Coś się stało - coś, co powoduje nagły skok entropii.
- Wystarczający, by zniszczyć statek?
- Z pewnością tak. Jest w tym jednak coś dziwnego. .Wybuch entropii
powinien już nastąpić, ale ogniwo łączące przyczynę ze skutkiem zostało przerwane,
a reakcja opóźniona.
- Broń Chaosu?
- Nie wiem, jak to nazwać, ale działa tu ogromna energia. Już zaczyna
wywoływać naprężenia we wszechświecie.
Kiedy powiedziała to wszystko, Wildheit zrozumiał dokładnie, co chciała mu
przekazać. Wnikliwa obserwacja będących w zasięgu wzroku powierzchni ujawniła
jakby delikatną mgiełkę, jakby światło było częściowo rozszczepione przez
powietrze.
Nad-inspektor zmarszczył brwi, próbując zrozumieć konsekwencje tego
zjawiska. Jego uwagę odwrócił nagle jakiś hałas z zewnątrz. Obrócił się gotów
odpierać atak, lecz ujrzał jedynie czmychającą przez drzwi postać Cygana. Wystrzelił
ostrzegawczo w powietrze, zaś znikający za rogiem facet upuścił coś na podłogę.
Nad-inspektor węsząc postęp cisnął w tamtym kierunku pocisk obezwładniający i
szybko pobiegł podnieść upuszczony przedmiot.
Wrócił do Różdżki, niosąc stracony zapewne w czasie walki nadajnik
zdalnego sterowania pełzaczem. Ustawienie wskaźników przyrządu poważnie go
zaniepokoiło.
- Co się stało? - spytała Różdżka.
- Jakiś krety bawił się aparaturą do sterowania pełzaczem. Włączył rozkaz
samozniszczenia.
- To mogłoby tłumaczyć przyczynę - stwierdziła Różdżka.
- Synchronizacja w czasie zgadzałaby się. Jednakże, gdyby nawet pełzacz
uległ samolikwidacji w ładowni, jest mało prawdopodobne, aby doprowadził przy tej
okazji do zagłady tak olbrzymiego statku. Mimo wszystko wydaje się, że Broń
Chaosu powstrzymuje reakcję. Dlaczego?
- Po to by ją spotęgować. Im większe są naprężenia we wszechświecie, tym
więcej uwalnia się energii w chwili wyzwolenia. Widzę w tym akt rozpaczy.
- Rozpaczy? - zdziwił się Wildheit.
- No pomyśl. Zamierzasz wytropić Broń Chaosu, czy tak?
- To prawda.
- A przy mojej pomocy, raczej nie znaleźlibyśmy się dobrowolnie w punkcie
Omegi Chaosu. Zgoda?
- Myślę, że to uzasadnione przypuszczenie.
- Zatem jedynym sposobem powstrzymania nas jest rozszerzenie zasięgu
potencjału nieszczęścia tak, byśmy nie mogli go uniknąć.
- Oczywiście! Mechanizm niszczący pełzacza sam z siebie może
spowodować tylko ograniczone szkody. Jeśli jednak zostałoby osiągnięte
odpowiednie naprężenie we wszechświecie, podmuch powrotny wybuchu mógłby
rozerwać statek na kawałki. Czy możemy do tego nie dopuścić?
- Nie wiem - Różdżka przyłożyła do czoła zaciśnięte pięści. - Myślę, że
możemy jedynie spróbować wydostać się poza zasięg podmuchu, zanim coś się
stanie.
Nagle z zainstalowanego na statku aparatu nadawczego zabrzmiał czyjś głos.
Mówił jeden z Cyganów Rhaqui. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •