[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Skąd wziąłeś wino? Nie widziałem bukłaka na pokładzie.
- Na Dalekopatrzącej jest wiele rzeczy, których oczy nie dostrzegą - odparł
55
Ursula K. LeGuin - Najdalszy brzeg
Krogulec, siadając obok niego. Arren usłyszał w ciemności jego śmiech, krótki i
prawie bezdzwięczny.
Usiadł, aby napić się wina. Było bardzo dobre, krzepiło ciało i duszę.
- Dokąd teraz płyniemy? - zapytał.
- Na zachód.
- Dokąd zaprowadził cię Zając?
- W ciemność. Nie zgubiłem go, lecz on się zgubił. Wędrował po zewnętrznych
kresach, nieskończonych pustkowiach majaków i sennych koszmarów. Jego dusza
kwiliła jak ptak w tych ponurych miejscach, jak mewa krzycząca daleko od morza.
Nie może być przewodnikiem. Zawsze był zagubiony. Przy całej swej biegłości w
sztuce czarodziejskiej, nigdy nie dostrzegł drogi przed sobą, widział tylko siebie.
Arren nie rozumiał tego wszystkiego, ani też nie chciał zrozumieć. Został
wciągnięty za próg  ciemności", o której mówili czarodzieje, i chciał o tym zapomnieć.
Nie miał z tym nic wspólnego. W rzeczywistości bał się zasnąć, żeby nie ujrzeć
znowu we śnie tej ciemnej postaci, cienia wyciągającego do niego perłę i
szepczącego  chodz".
- Panie mój - odezwał się, raptownie zmieniając temat - dlaczego...
- Zpij - powiedział Krogulec z lekkim naciskiem.
- Nie mogę spać, mój panie. Zastanawiam się, dlaczego nie uwolniłeś
pozostałych więzniów?
- Uwolniłem. Nie pozostawiłem na statku żadnych więzów.
- Lecz ludzie Egre'a byli uzbrojeni. Gdybyś ich skrępował...
- Cóż, gdybym ich skrępował? Było ich zaledwie sześciu.
Wioślarze byli też niewolnikami, takimi jak ty. Do tej pory Egre i jego ludzie
mogą być martwi, lub pojmani przez pozostałych w celu wystawienia na targu
niewolników. Lecz ja pozostawiłem im wybór między walką, a targiem. Nie jestem
łowcą niewolników.
- Wiedziałeś jednak, że to zli ludzie...
- Czyż zatem miałem stać się podobny do nich? Pozwolić, aby ich czyny
określały moje? Nie chciałem dokonywać wyboru za nich. Ani pozwolić im, aby
uczynili to za mnie!
Arren milczał, zastanawiając się nad tym. Po chwili mag odezwał się cicho:
- Młodzi ludzie myślą, że jeśli ktoś podniesie kamień i rzuci nim, a on trafi lub
chybi celu, to ów czyn na tym się kończy. Ale tak nie jest, czy to rozumiesz, Arrenie?
56
Ursula K. LeGuin - Najdalszy brzeg
Gdy ten kamień zostanie podniesiony, ziemia stanie się lżejsza, a ręką, która go
unosi cięższa. Kiedy się go rzuci, jego ruch wpłynie na obroty gwiazd, a tam gdzie
uderzy lub spadnie, zmieni się wszechświat. Od każdego czynu zależy równowaga
całości. Wiatry i morza, wszystkie przejawy działania sił wody, ziemi i światła,
wszystko to, co czynią zwierzęta i rośliny, jest słuszne i właściwe. Wszystkie te czyny
stanowią część równowagi. Od huraganów, przez głosy wielkich wielorybów
pluskających w morzu, do upadku suchego liścia i lotu komara, wszystko to zawiera
się w harmonii całości. Lecz my, z tego powodu, że posiadamy władzę nad światem i
sobą musimy uczyć się tego, co liść, wieloryb i wiatr czynią z własnej swej natury.
Musimy uczyć się utrzymywać równowagę. Posiadając rozum, nie możemy działać w
nieświadomości. Mając możliwość wyboru, nie możemy działać lekkomyślnie. Kim
jestem - chociaż mam moc, żeby to czynić - aby karać i nagradzać igrając z ludzkim
przeznaczeniem?
- Ale z drugiej strony - powiedział Arren, wpatrując się w gwiazdy spod
zmarszczonych brwi - czy bezczynność sprzyja utrzymaniu równowagi? Chyba
jednak człowiek musi działać, nawet jeśli nie zna wszystkich skutków swego czynu.
Jeśli w ogóle ma coś do zrobienia.
- Nie bój się. Ludziom o wiele łatwiej przychodzi działać, niż powstrzymać się
od działania. Dalej będziemy czynić dobrze i zle... Gdyby jednak znowu zapanował
nad nami król i tak jak dawnymi czasy szukał rady u maga, i gdybym to ja był tym
magiem, powiedziałbym mu: - Panie mój, nie czyń nic, ponieważ właśnie to jest spra-
wiedliwe, godne pochwały i szlachetne. Nie czyń nic, ponieważ wydaje się
właściwym tak postępować; czyń tylko to, co musisz, i czego nie możesz zrobić w
żaden inny sposób.
W jego głosie było coś, co spowodowało, że Arren nie odrywał od niego oczu.
Wydało mu się, że twarz maga znowu lśni blaskiem światła ukazując jastrzębi nos,
pokryty bliznami policzek i ciemne, żywe oczy. Arren patrzył na niego z miłością, ale
też i strachem, myśląc:  o tyle mnie przewyższa". Przyglądając się czarodziejowi,
uświadomił sobie w końcu, iż ów blask nie był magicznym światłem, zimną aureolą
nie pozostawiającą na twarzy miejsca na cienie, lecz rzeczywistym światłem -
zwyczajnym światłem poranka. Były jednak moce przewyższające jego moc. A
minione lata nie obeszły się z Krogulcem lepiej niż z innymi ludzmi. Wiek pobruzdził
mu twarz zmarszczkami. Wyglądał na zmęczonego w coraz silniejszym świetle
poranka. Ziewnął...
57
Ursula K. LeGuin - Najdalszy brzeg
I tak patrząc, dziwiąc się i zastanawiając, Arren w końcu zasnął. A Krogulec
siedział obok niego, obserwując nadchodzący świt i wschód słońca, jak ktoś kto pilnie
przypatruje się swemu największemu skarbowi, z którym stało się coś złego -
porysowanemu klejnotowi lub choremu dziecku.
58
Ursula K. LeGuin - Najdalszy brzeg
5. SNY I MORZE
Póznym rankiem Krogulec uciszył magiczny podmuch, wzdymający
dotychczas żagiel łódki, i pozwolił jej płynąć z naturalnym wiatrem, który łagodnie
dmuchał na południe i zachód. Daleko, z prawej, wzgórza południowego Wathort
przesuwały się pozostając w tyle - coraz bardziej niebieskie i małe, jak zamglone fale
wznoszące się nad innymi falami.
Arren zbudził się. Morze wygrzewało się w gorącym, złotym słońcu południa -
nieskończony bezkres wody pod bezkresną kopułą światła. Krogulec siedział na rufie
nagi, z wyjątkiem przepaski na biodrach i turbanu zwiniętego z płótna żaglowego na
głowie. Zpiewał cicho, uderzając dłońmi w ławkę - jak w bęben - w lekkim jednostaj-
nym rytmie. To co śpiewał, nie było magicznym zaklęciem ani pieśnią o czynach
bohaterów lub królów, lecz rytmicznym zbitkiem słów, nie mających głębszego sensu,
piosenką, jaką może śpiewać samotny chłopiec pasący kozy w długie, gorące letnie
popołudnia na wysokich wzgórzach Gontu.
Z morza wyskoczyła ryba i poszybowała w powietrzu na wiele łokci, unosząc
się na sztywnych lśniących płetwach podobnych do skrzydeł ważki.
- Jesteśmy na Południowych Rubieżach - powiedział Krogulec, kiedy skończył
śpiewać. - To dziwna część świata, gdzie, jak mówią, ryby latają, a delfiny śpiewają.
Ale woda jest tutaj dobra do kąpieli, a ja zawarłem porozumienie z rekinami. Zmyj z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •