[ Pobierz całość w formacie PDF ]

fornii. Trudno podtrzymywać związek na taką odległość. Nie mówiąc o
tym, że każde z nich miało dziecko.
- Muszę już kończyć - powiedziała Beth. - Zadzwonię wieczorem.
- Obiecujesz?
- Obiecuję - odparła Beth i jednocześnie obiecała sobie w duchu, że
tematem następnej rozmowy na pewno nie będzie John Livingstone.
Zaniosła telefon do holu i odłożyła słuchawkę na widełki.
70
S
R
Mimo wszystko potrzebna jej była ta rozmowa. Spontaniczna i impul-
sywna Mary Jane nie była może najlepszą powierniczką, ale niewątpliwie
życzyła jej dobrze.
No właśnie, czy związek z Johnem byłby dla niej dobry? Podobał jej
się ten mężczyzna, to prawda. Szanowała go, miała uznanie dla jego inteli-
gencji. Do tej pory całowała się z nim dwa razy i za każdym razem było to
wstrząsające doznanie. Jeszcze długo pózniej czuła się podekscytowana,
rozdygotana i słaba. Nie było wprawdzie przyjemnie czuć tę słabość, lecz
mimo to Beth tęskniła za bliskością Johna, za dotykiem jego dłoni, zapa-
chem skóry, smakiem ust.
Czy ta ich wzajemna fascynacja nie wynika jednak tylko z miłosnego
zawodu, jakiego oboje doświadczyli, z osamotnienia i głodu? Czy byliby
w stanie stworzyć normalne, uczciwe małżeństwo? Może ona ma jakiś
defekt? Przecież Jim nie zainteresowałby się inną, gdyby był szczęśliwy w
swoim związku. W końcu nie szukał tylko seksu, lecz kochał tamtą kobie-
tę. W schowku jego ciężarówki Beth znalazła list miłosny, rachunki z ta-
niego hotelu, a nawet rachunek za diamentową bransoletkę ze sklepu jubi-
lerskiego w centrum miasta. Zamiast inwestować we własne przedsiębior-
stwo, wspomagać rodzinę, Jim wydawał pieniądze na kochankę. Czy ona,
Beth, nie dała mu miłości? Czy w ogóle jest zdolna do tego, by dawać mi-
łość?
Zamknęła oczy, chcąc wyprzeć z pamięci wspomnienie upokorzenia i
wstydu.
- Beth? - usłyszała i natychmiast otworzyła oczy. Przed nią stała Nik-
ki, ubrana w szorty i trykotową koszulkę. Jej wilgotne włosy zaczesane
były do tyłu. - yle się czujesz? - zapytała.
- Nie, wszystko w porządku - odparła Beth, mając nadzieję, że nie
zdradzi jej mina. - W czym mogę ci pomóc?
- Możemy chwilę porozmawiać?
- Oczywiście.
71
S
R
Beth objęła Nikki w pasie i poprowadziła ją do kuchni. Czuła instynk-
townie, że dziewczyna przygotowała się na poważną rozmowę, przygoto-
wała więc dwie szklanki mrożonej herbaty, a potem usiadły przy stole na-
przeciw siebie. Nikki wciąż milczała, lecz Beth nie ponaglała jej. Domy-
śliła się, że trudno jej znalezć odpowiednie słowa.
- Tata powiedział, że jestem piękna - oznajmiła w końcu Nikki ze
wzrokiem wbitym w szklankę pełną bursztynowego płynu.
- Powiedział prawdę.
- Mówisz to, bo tak wypada, prawda? - Nikki uniosła wzrok. - My-
ślisz, że czekałam, żeby to usłyszeć?
W jej głosie było wyzwanie, gniew, prowokacja. Brzmiał on teraz po-
dobnie jak głos Nikki w pierwszych dniach pobytu w Rainshadow Lodge,
kiedy to córka Johna była jeszcze obrażoną na cały świat dzikuską.
- Nie - odparła spokojnie Beth. - Nie lubię kłamać. Naprawdę uważam,
że masz w sobie zaczątki piękności. - Wyciągnęła rękę i ostrożnie pogła-
dziła dziewczęcy policzek. - Te klasyczne rysy, prosty nos, oczy...
- Wyglądam jak moja mama - przerwała jej dziewczyna. - Ludzie
uważają, że ona jest piękna. Ale to nieprawda. Nie po tym, co zrobiła.
Nienawidzę jej i dla mnie jest ohydna.
- Znów wbiła prowokujący wzrok w Beth. - Słyszysz? Nienawidzę jej. I
wcale nie chcę wyglądać jak ona. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego!
Twarz Nikki poczerwieniała, z jej oczu popłynęły łzy. Beth chciała ją
objąć, ale zanim zdążyła wstać, dziewczyna zerwała się z miejsca i wybie-
gła na werandę.
- Nikki, poczekaj! - Beth wypadła za nią na dwór. - Nikki! Proszę...
Dziewczyna zignorowała jej wołanie, zbiegła z werandy, przecięła po-
dwórko i ruszyła biegiem ku plaży.
Paul przerwał grę w koszykówkę, wziął piłkę pod pachę i powędro-
72
S
R
wał za spojrzeniem matki w stronę morza, gdzie Nikki zbiegła właśnie w
dół na plażę, zrzuciła szorty i bez wahania wskoczyła w spienione, zimne
fale.
- Co się stało? - zapytał.
- Sama dobrze nie wiem - przyznała Beth.
- Chcesz, żebym po nią poszedł?
- Nie. Myślę, że najlepiej będzie, jeśli przez pewien czas zostawimy ją
w spokoju. Pózniej z nią porozmawiam.
- Ale co się stało?
- Nikki... bardzo teraz cierpi.
- Z powodu tego rozwodu?
- Tak.
- Biedna dziewczyna - mruknął Paul, kręcąc głową.
Beth przytuliła syna do siebie. Po tym, co przed chwilą zobaczyła, była
wdzięczna losowi, że zaoszczędził mu odkrycia prawdy o własnym ojcu.
Na szczęście Paul nie dowiedział się, że Jim zdradził jego matkę.
73
S
R
Rozdział 9
MARY JANE: No i co, spodobała ci się Kanada?
BETH: To rajska kraina!
MARY JANE: Chcesz powiedzieć, że znalazłaś się w Raju?
BETH: Niezupełnie, ale byłam blisko.
Nikki była zachwycona. Takiego pięknego ogrodu nie widziała jeszcze
w swoim życiu. Nie widziała też nigdy żadnego innego państwa poza
USA, a wycieczka do kanadyjskiego miasta Victoria była jej pierwszą po-
dróżą zagraniczną. Prawdę mówiąc, Kanada nie różniła się zbytnio od jej
ojczyzny. Gdyby nie kontrola paszportowa, pewnie w ogóle nie zoriento-
wałaby się, że jest w innym kraju. Warto było jednak tu przyjechać, choć-
by tylko ze względu na ten ogród.
A przyjechać nie było wcale tak łatwo. Cała czwórka musiała wstać na
prom, który odpływał z wyspy o nieludzko wczesnej porze. Podróż nie
była krótka, potem zaś czekała ich dyskusja, co przede wszystkim powinni
zwiedzić. W Victorii nie brakowało atrakcji turystycznych, a mieli tylko
jeden dzień do dyspozycji. John namawiał ich na muzeum, lecz Nikki i Pa-
ul nie mieli ochoty na oglądanie starych map i eksponatów. Właściwie je-
dynym budynkiem, który Nikki chciała zobaczyć w środku, był hotel
Empress - duży, ceglany obiekt w stylu wiktoriańskim, z zewnętrznymi
zdobieniami z kości słoniowej.
Ostatecznie zjedli w hotelu Empress śniadanie, W trakcie którego po-
stanowili wykupić jednodniową wycieczkę autobusową w miejscowym
biurze turystycznym. W programie wy cieczki było również zwiedzanie
74
S
R
ogrodu Butchart i w ten właśnie sposób się tutaj znalezli.
- Nikki, chodz szybciej! - Paul ponaglił ją do marszu przerywając jej
kontemplację wspaniałych kompozycji z egzotycznych kwiatów. - Chcę z
tobą porozmawiać.
Nikki spojrzała przez ramię. Zajęci rozmową ojciec i Beth zostali w ty-
le, zaś Paul poganiał ją, jakby chciał przebyć parkową ścieżkę w rekor-
dowym tempie.
- O czym? - zapytała.
- O twoim tacie i mojej mamie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •