[ Pobierz całość w formacie PDF ]

panem, panie Johnson.
Cody spojrzał na swoje dłonie. Przez banda\e, które zało\yli mu sanitariusze w
karetce, sączyła się krew.
- Przepraszam.
- Nie ma o czym mówić. Wiem, co prze\yliście. Mam pan dziurę w głowie, panie
Johnson. - Lekarz uśmiechnął się rozbrajająco. - Pozwoli pan, \e ją zaceruję?
- Przepraszam na chwilę. - Mę\czyzna, który ju\ wcześniej zwrócił się do Cody'ego,
podszedł bli\ej i błysnął odznaką. - Porucznik Asaro. Chciałbym porozmawiać z panem
Johnsonem.
- Teraz? Przecie\ on się wykrwawi na śmierć. - Lekarz odsłonił kotarę i poprosił go do
sali zabiegowej. - Mo\e pan jednak poczeka, a\ go pozszywam.
- Mo\na? - zapytał Asaro, siadając na krześle.
- Proszę. - Cody usiadł na stole zabiegowym i zdjął resztki koszuli. Asaro wzdrygnął
się mimowolnie na widok jego poparzonego, poranionego ciała.
- Prawdę mówiąc, niewiele brakowało...
Cody nie odpowiedział. Lekarz zaczął mu przemywać ranę na skroni.
- Mo\e mi pan powiedzieć, co robiliście tam z panną Wilson o świcie?
- Rozglądaliśmy się. - Cody syknął boleśnie, bo go zapiekło. - Ona jest in\ynierem, a
ja architektem. Pracowaliśmy na tej budowie.
- Tyle to ja ju\ wiem - Asaro otworzył notes. - To w tygodniu nie mieliście czasu,
\eby sobie wszystko obejrzeć?
- Mieliśmy pewne powody, \eby tam pojechać akurat tej nocy.
- Dam panu zastrzyk uspokajający - odezwał się lekarz. - śeby pan siedział spokojnie.
Cody z roztargnieniem pokiwał głową. Ju\ i tak był jak odurzony.
- Wcześniej tego wieczoru dowiedzieliśmy się, \e na budowie dokonano oszustwa.
Zastosowano substandardowe materiały.
- Rozumiem Ktoś wam o tym powiedział?
- Tak. - Kiedy lekarz zaczął zręcznie zszywać ranę, Cody spróbował skupić się na
odpowiedzi. - Nie mogę na razie podać zródeł, ale powiem wszystko, co wiem.
Asaro wyjął długopis.
- Będę bardzo wdzięczny.
I Cody opowiedział mu o wszystkim - o podejrzeniach Abry, o konfrontacji z Timem,
o jego spowiedzi. Nie czuł ju\ gniewu, myślał tylko o Abrze. Powiedział o samochodzie,
który wyje\d\ał z terenu budowy, o przypuszczeniach, \e była to jakaś zakochana para.
- Nadal pan tak uwa\a? - zapytał Asaro.
- Nie. - Cody poczuł serię lekkich ukłuć. To lekarz zaczął zszywać mu rękę. - Myślę,
\e ktoś podło\ył materiały wybuchowe we wszystkich obiektach na budowie, a potem
wysadził je w powietrze. To by znacznie utrudniło pózniejsze śledztwo.
- Czy pan kogoś oskar\a, panie Johnson?
- Ja tylko stwierdzam fakty, poruczniku Asaro. Thomway wpadł w panikę i kazał
zniszczyć to, co ju\ zostało wybudowane. Wiedział, \e je\eli sam do jutra nie wezwie
komisji, my to zrobimy z Abrą Ale teraz to ju\ niewa\ne.
- Dlaczego?
- Jak tylko Abra będzie po operacji, znajdę go i uduszę własnymi rękami. - Spróbował
poruszyć palcami zabanda\owanej ręki. - Skończone? - zwrócił się do doktora.
- Prawie - odparł bardzo spokojnie lekarz, nie przerywając swojego zajęcia. - Ma pan
bardzo du\o odłamków szkła w plecach oraz kilka oparzeń trzeciego stopnia.
- To ciekawa historia, panie Johnson. - Asaro wstał i schował notes do kieszeni. -
Muszę to sprawdzić. Mogę panu coś doradzić? Na przyszłość nie rzucałbym pogró\ek w
obecności policjanta - dodał, nie czekając na odpowiedz.
- To nie są pogró\ki - powiedział Cody. Poczuł ukłucie - lekarz wyjmował mu z
pleców kolejny odłamek szkła. - W tym szpitalu le\y kobieta, która znaczy dla mnie więcej
ni\ ktokolwiek na tym świecie. Nie widział pan, jak wyglądała, kiedy ją tu przywiezli. - Na
myśl o tym .poczuł bolesne ukłucie w sercu. - A wie pan, poruczniku, na czym polegała jej
jedyna wina? Na tym, \e dała temu sukinsynowi kilka godzin, bo zrobiło jej się go \al.
- Jeszcze jedno pytanie. Czy Thornway wiedział, \e wybieracie się na budowę?
- A co to za ró\nica?
- Proszę, niech mi pan odpowie.
- Nie. Nie planowaliśmy tego. Po rozmowie z Thornwayem nie mogłem sobie znalezć
miejsca.
W końcu postanowiłem jeszcze raz wszystko obejrzeć, a Abra zdecydowała się mi
towarzyszyć.
- Powinien pan teraz odpocząć, panie Johnson. - Asaro spojrzał na lekarza. - Będziemy
w kontakcie.
- Musimy pana zatrzymać na dzień czy dwa - zwrócił się lekarz do Cody'ego. Odło\ył
igłę, wziął latarkę i poświecił mu w oczy. - Powiem pielęgniarce, \eby dała panu jakiś środek
przeciwbólowy.
- Nie chcę. Nie poło\ę się do łó\ka. Na którym piętrze le\y Abra?
- Proszę się poło\yć, a ja sprawdzę, co z panną Wilson. - Widząc minę Cody'ego
lekarz machnął ręką. - Zresztą, niech panu będzie. Jak pan chyba zdą\ył zauwa\yć, jest tu
więcej osób, którym tak\e jestem potrzebny. Niech pan jedzie na piąte piętro. I proszę wstąpić
po drodze do apteki - dodał, wręczając mu receptę.
- Po co się tak męczyć? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •