[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Potrzebuję od ciebie czegoś więcej.
- Więcej niż zdjęcie obrączki?
- Tak.
Zaklął pod nosem. Dlaczego jej to nie wystarczy?
- Muszę się oswoić z Sharon - powiedziała Julianna. -
Chcę zobaczyć jej zdjęcie, usłyszeć, jak zwyczajnie
wypowiadasz jej imię. Nie chcę, by była krążącym między
nami duchem.
Sharon nie była duchem. Była krzyżem, który musiał
nosić, jego wyrzutem sumienia.
- Nie byłem dobrym mężem. Moja żona zasługiwała na
więcej, niż mogłem jej dać.
Osłupiała Julianna wpatrywała się w niego.
- Zdradzałeś ją, Bobby? Zdradzałeś?
- Nie.
- Więc o co chodzi?
Próbował to powiedzieć. Przyznać, że zabił Sharon, ale
słowa nie przechodziły mu przez gardło.
- O nic. To nie ma znaczenia.
Potrząsnęła głową i wiedział, że nie będzie dalej naciskać.
- Zarezerwowałam sobie bilet na przyszły poniedziałek -
powiedziała.
- Tak szybko? - Poczuł się niewyobrażalnie samotny.
- Każdy dzień tutaj bardzo boli. - Usiadła na skraju sofy.
Bobby chciał ją przytulić, udawać, że nic takiego się nie
dzieje, ale zamiast tego zapytał:
- A co z twoim samochodem?
- Zostanie przewieziony razem z resztą rzeczy - przerwała
i wzięła głęboki wdech. - Przepraszam, że nie dokończę
organizacji butiku. Przekażę ci wszystkie dokumenty i zapiski,
bo dużo już zostało zrobione.
Nie obchodził go sklep. Pragnął zatrzymać swoją kobietę,
swoje dziecko.
- A co z naszym synem lub córką? - zapytał. - Będziemy
je wozić w tę i z powrotem?
- Będziemy postępować jak najlepsi rodzice.
- Wiem. - Ale świadomość, że nie będzie widział Julianny
i dziecka codziennie, była trudna do zniesienia. - Załatwiłaś
już wszystkie inne sprawy? Pracę, nowe mieszkanie w
Pensylwanii?
- Nim uda mi się coś wynająć, zamieszkam z Kay i jej
mężem. A o pracę się nie martwię. Na pewno coś znajdę.
Nie wątpił. Była przecież zdolną kobietą. Silną.
Niezależną. Piękną.
- Będę co miesiąc przysyłał ci czeki. Wystarczającą
kwotę, by...
- Bobby...
- Nie kłóć się ze mną. Pozwól przynajmniej, bym ci
pomógł. Pozwól, bym poczuł się potrzebny, pomyślał. Jakbyś
nie mogła beze mnie żyć.
Patrzyli na siebie w milczeniu.
- Będę za tobą tęsknił - powiedział.
Azy napłynęły jej do oczu i głos się łamał.
- Kocham cię, Bobby. Nawet nie wiesz, jak bardzo.
Nie mogąc się powstrzymać, usiadł obok niej i rozłożył
ręce. Ale Julianna nie wpadła w jego ramiona. Potrząsnęła
głową, odrzucając pocieszenie, jakie jej proponował.
Pomyślał, że ich odwzajemniona miłość to za mało.
- Przepraszam - powiedział. Za to, że nie potrafił być
takim, jakim ona chciała, by był. %7łe nie mógł się z nią ożenić.
- Powinieneś już iść - powiedziała łamiącym się głosem.
Wiedząc, że nie ma wyboru, wyszedł z domu. Pózniej stał
jeszcze na. wietrze i prosił Stwórcę, by zatrzymał czas przed
poniedziałkiem.
By zatrzymał Juliannę w Teksasie.
ROZDZIAA TRZYNASTY
W poniedziałek Julianna czekała na werandzie. Bobby
zaproponował, że odwiezie ją na lotnisko i lada chwila miał
się pojawić.
Czy potrafi to zrobić? Czy będzie w stanie go zostawić?
%7łyć z dala od mężczyzny, którego kocha?
- Jesteś gotowa? - zapytał Bobby, wyskakując z
zaparkowanej koło domu furgonetki.
Nagle poczuła, że chce go przytulić i już nigdy nie puścić.
- Tak.
Wskazał na skórzaną torbę.
- To wszystko? Przytaknęła.
- Pozostałe rzeczy są w kartonach. Maria ma dopilnować,
by firma transportowa miała do nich dostęp.
Bobby sięgnął po bagaż.
- Maria nie chce, żebyś wyjeżdżała.
- Wiem. - Latynoska stała się serdeczną przyjaciółką. -
Odwiedzę was z dzieckiem. Nie wyjeżdżam na zawsze.
- Dom będzie stał wolny, gotowy na twój przyjazd.
Spojrzała na budynek.
- Nie musisz tego robić, Bobby. Ruszył w dół po
schodkach.
- Mogę robić cokolwiek zechcę. To moja własność. Poza
tym zamierzam dokończyć urządzanie pokoju dziecinnego.
- Oczywiście. - Jednak świadomość, że dom czeka pusty
na nią i na dziecko sprawiała, że już zaczęła tęsknić za
Teksasem. - Czuję się, jakbym zostawiała tu kawałek serca.
Zatrzymał się i odwrócił do niej.
- A na dodatek zabierasz ze sobą duży fragment mojego.
Julianna spojrzała w zmęczone oczy Bobby'ego. Swoją
decyzją złamała serca obojgu, pozostawiając pustkę i tęsknotę.
W takim razie nie jedz, rozległ się głos w jej głowie.
Zostań z nim.
I co miałaby robić? Być jego kochanką? Kobietą, której
nie chciał poślubić?
Zaakceptowanie takiej sytuacji jedynie utwierdziłoby
Bobby'ego w przekonaniu do samotniczego życia, sprawiło, iż
otoczyłby się jeszcze większą ilością tajemnic. A to w
rezultacie zabiłoby w Juliannie poczucie własnej wartości jako
kobiety.
Dlaczego tego nie zauważał? Dlaczego nie widział, że ta
sytuacja jest chora?
Jechali w ciszy, mijając farmy i rancza.
Gdy wjechali na autostradę, rozpętała się burza.
Wycieraczki pracowały szybko, a Bobby powtarzał sobie
w myślach, że musi być silny i przetrwać.
Jednak gdy spojrzał na Juliannę, jego postanowienie
zostało zniweczone. Gładziła się po brzuchu, kołysząc
dziecko, stworzone przez nich nowe życie.
Do oczu napłynęły mu łzy. Musiał zrobić wszystko, by nie
ujrzała go płaczącego.
Duma. Egoistyczna duma.
To ona zabiła Sharon. A teraz przez nią tracił Juliannę.
Chwycił mocniej kierownicę spoconymi dłońmi. Nie mógł
pozwolić, by Julianna odeszła bez poznania prawdy. Nim
przyzna się, co zrobił.
Zmrużył oczy, jego spojrzenie zamgliło się. Czy to deszcz,
czy może łzy?
Nagle nic nie widział. Nie mógł...
O Boże, a jeśli zabije Juliannę i dziecko? Jeśli rozbije
furgonetkę, tak jak wtedy?
- Nie mogę tego zrobić - powiedział. - Nie mogę. Zjechał
na pobocze i wyłączył silnik. Z bijącym szybko sercem
spojrzał na Juliannę.
- Co się stało? - zapytała.
- Gdyby cokolwiek ci się stało, umarłbym - wyszeptał. -
Przestałbym istnieć.
Popatrzyła na niego zdezorientowana.
- O czym ty mówisz? Nic mi się nie stanie.
- Zabiłem Sharon, Julianno. Wypadek był z mojej winy. -
Przerwał, bo coś ściskało go w żołądku. - Wtedy też padało.
Wracaliśmy do Teksasu z Oklahomy i byliśmy już zaledwie
kilka godzin od domu.
Julianna nie odpowiedziała, więc mówił dalej:
- Pogoda pogarszała się i Sharon zaczęła się bać. Chciała,
byśmy zatrzymali się w motelu i przeczekali burzę.
- Ale ty się nie zgodziłeś.
- Tak. Jezdziłem już w gorszych warunkach.
Przekonywałem ją, że wszystko będzie dobrze, że dowiozę ją
do domu całą i zdrową.
Spojrzał na drogę i przypomniał sobie, jak bardzo był
pewny siebie.
- Jakieś pół godziny pózniej samochód jadący za nami
wpadł w poślizg i, próbując go ominąć, kilku kierowców
gwałtownie skręciło. Jeden z nich potrącił nas. Przetoczyliśmy
się po mokrej jezdni i spadliśmy z nasypu.
Bobby zamknął oczy. Julianna milczała, słuchając opisu
dnia, w którym zabił swoją żonę.
- Nasza furgonetka stoczyła się, przygniatając nas w
środku.
- Znów zobaczył wszystko w zwolnionym tempie. Czuł
ból łamiących się kości i częściowo odciętej nogi. - Nie
widziałem, co się stało z Sharon. Straciłem przytomność i
odzyskałem ją dopiero w szpitalu. - Westchnął ciężko. - Nie
miała szans. Zginęła na miejscu.
Otworzył oczy i patrzył się przed siebie.
- Wracaliśmy z odwiedzin u jej rodziny w Oklahomie.
Obiecałem rodzicom Sharon, że będę się opiekował ich córką
i chronił ją.
- To był wypadek. Nie chciałeś, żeby umarła.
Odwrócił się do Julianny. Zaskoczyła go czułość i
współczucie malujące się na twarzy kobiety. Nie patrzyła na
niego jakby był potworem.
- Wciąż cię kocham - powiedziała, czytając w jego
myślach. - To nie zmieni moich uczuć do ciebie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •