[ Pobierz całość w formacie PDF ]
złota lewa rączka ofiarowuje duszę hybrydy, zmieniając ją w wannolwa za sprawą czterech
unurzanych w patynie lwich nóżek.
Po wannach hybrydach przyszedł czas na stateczny, lecz nieco niedołężny gramofon. Od
czasów winylowej terapii peerelowskie dzieło techniki dostarczało nam wyjątkowych
muzycznych emocji. Niestety, od miesiąca leży odłogiem z powodu złamanej igły. I tu złota lewa
rączka wykazuje się iście diabelską pomysłowością, uruchamiając sędziwego artura za pomocą
(uwaga!) nowej igły gramofonowej, wyniuchanej w jednej z bezdennych szuflad Wojtka.
Przy winylowych dzwiękach Led Zeppelin dokonuje się dzieło ostateczne. Od lat
niezamykająca się lewa szuflada pod kuchennym zlewem zostaje uroczyście poddana terapii i po
ciężkiej próbie jej wykrzywiona natura powraca do stanu prawie fabrycznego. Szast-prast,
szuflada zostaje zamknięta! Niekwestionowany triumf złotej lewej rączki zyskuje jednomyślny
aplauz domowego ludku. Wojtek, Zośka i Franek składają umęczonej rączce szczere gratulacje,
mianują ją rodzinnym arcymajsterkowiczem i przypominają, że od dwóch dni jedzą na kolacje
płatki na sucho i że byłoby miło, gdyby tu też nastąpiły jakieś zmiany. Wobec czego muszę
szybko wyszorować swoje lewe i złote rączki, zrobić szybkie zakupy i napełnić wszystkie
miseczki owsianką majsterkowicza!
Tydzień trzydziesty siódmy
OBRONA SYCYLIJSKA
Zwykłe, powszednie zajęcia. Rozmawiam ze studentem przy okazji maglowania czasownika
can . Pada pytanie, czy potrafi grać w szachy. Odpowiada zdziwiony: Ale przecież to jest
potwornie nudne . Z głupich powodów dotyka mnie jego szczerość. Kiedy byłam dzieckiem,
uważałam, że gra w szachy ma w sobie magię. Lubiłam patrzeć, jak tata siada naprzeciw mojego
brata i przenosi się na tajemnicze pole bitewne. Szachy działały wtedy jak talizman, chroniły
przed kłótnią i nieodrobionym zadaniem z matematyki. Posiadały też umiejętność zmieniania
pory dnia, pozwalając, by wieczór zaczynał się tuż po obiedzie, a przedpołudnie rozciągało się do
póznych godzin popołudniowych. Były też częścią patriarchalnych klapek na oczach mojego
ojca. Nigdy nie zapomnę jego dewizy: Mężczyzni GRAJ w szachy, kobiety w szachy SI
BAWI . Pewnie dlatego nie poświęcił wystarczająco dużo czasu, by nauczyć mnie dobrze grać.
Zledziłam jego ruchy na szachownicy, znałam je na pamięć, nie udało mi się jednak zrozumieć
strategii. Nie byłam godna, by dostąpić tej łaski. Po tylu latach przypadkowe zdanie działa jak
uderzenie kamienia domina. Rozsypuje jedno wspomnienie po drugim.
Kiedy ostatni raz grałam w szachy? Na pewno dawno. Może dwadzieścia, może osiemnaście
lat temu. W czasach, kiedy nosiłam zielone spodnie i koraliki z pestek arbuzów, nie przyszło mi
do głowy, że można GRA w szachy z kimś innym niż własny ojciec. Wtedy nie wierzyłam, że
mogę naprawdę grać, a nie tylko BAWI SI w szachy.
Puszczone w ruch domino nie daje mi spokoju. Mając prawie trzydzieści pięć lat, czuję, że
muszę się wreszcie tej wiary nauczyć.
Wieczorem zaglądam na stronę Polskiego Związku Szachowego. Okazuje się, że znalazłam
wór pełen szachowych turniejów. Najbliższy jest w sobotę. Zapisuję się w kategorii amatorów.
Natychmiast wpadam w panikę i odliczam czas na przygotowanie. Poniedziałkowy wieczór
zginął już śmiercią naturalną. Zostają jeszcze cztery dni. Czy starczy czasu, by uchronić się przed
kompromitacją? Muszę obmyślić swoją strategię. Zabieram Borysa i gnam w dół Aagodną
w poszukiwaniu szachowego natchnienia. Zwalniam, mijając dom szeleszczących sąsiadów.
Zaglądam przez płot do ogródka. %7łółte głowy pierwiosnków prężą cienkie łodygi w bojowym
szyku. Rozglądam się za kolorową chusteczką pani Danuty. Na próżno. Borys ciągnie mnie
w stronę swoich ulubionych zapachów. Odwracam się na pięcie i nagle czuję na plecach czyjeś
spojrzenie.
Pani Majko! Proszę poczekać!
W furtce stoi wymięty i poszarzały pan Wiesław. Dawno go takiego nie widziałam.
O, dzień dobry mamroczę zaskoczona. Jest pani Danuta? Rzucam badawcze
spojrzenie w stronę zażółconego pierwiosnkami ogródka.
%7łona jest w szpitalu odpowiada beznamiętnie, unikając mojego wzroku.
Co się stało? pytam, przełykając gulę w gardle.
Dostała przerzutów szepcze. Mają jej robić chemię.
Można ją będzie dzisiaj odwiedzić?
To nie jest najlepszy pomysł. Może w przyszłym tygodniu, jak skończy się chemia. Pan
Wiesław zaczyna nerwowo przeszukiwać kieszenie. O, mam! Wyciąga małą fioletową
torebkę. Nasiona lawendy! Uśmiecha się blado, próbując ukryć zakłopotanie. Danusia
prosiła, żeby je pani dać.
Może wpadnie pan do nas na obiad? Wyciągam rękę po nasionka i obejmuję smutną,
chuderlawą postać.
Nie chcę pani sprawiać kłopotu&
Jaki znowu kłopot? protestuję.
Pan Wiesław nie przychodzi. Wieczorem raz jeszcze zaglądam do pierwiosnkowego ogródka.
Po chwili smutny cień, pozbawiony znienacka drugiej połówki, otwiera drzwi na oścież,
zapraszając mnie do środka. Siedzimy bez słowa, pochyleni nad dwiema filiżankami herbaty.
Próbując wypełnić to milczenie, rozglądam się na boki. Moją uwagę przykuwa wielka
szachownica z czarnej laki.
Gra pan w szachy?
Kiedyś co tydzień jezdziłem na turnieje. Pan Wiesław odstawia filiżankę i przegania
trochę szarości ze zmęczonej twarzy.
To może pojedzie pan ze mną w tę sobotę? rzucam mimochodem.
Gdzie?
No, na turniej. Unoszę kąciki ust w nieśmiałym półuśmiechu. Nie grałam od jakichś
dwudziestu lat, ale postanowiłam rzucić sobie wyzwanie! wyznaję.
No, widzę, że mam przed sobą odważną kobietę. Półprzezroczysta twarz rozjaśnia się
znienacka.
No to jak? Zapisze się pan? Można przez internet kuję żelazo, póki gorące.
A będzie pani ze mną ćwiczyć? Pan Wiesław jeszcze się waha, ale czuję, że tylko gra na
zwłokę.
Możemy zacząć już teraz? Wskazuję wielką szachownicę z laki.
Pan Wiesław okazuje się wyjątkowo trudnym przeciwnikiem. Jest też wymagającym
i cierpliwym nauczycielem. Spotykamy się codziennie o dziewiętnastej. Pijemy herbatę z białych
porcelanowych filiżanek i rozbudzamy w sobie ducha rywalizacji. Ku uciesze domowego stadka
do łask wraca zamawiana przez telefon pizza. Szachistka nie ma czasu na pierogi i barszcz.
Szachistka ćwiczy końcówki i debiuty, próbując zostać mistrzem obrony sycylijskiej.
W międzyczasie szlifuje też tajniki doprowadzania przeciwnika do pata, no i, rzecz jasna, mata.
Szast-prast, sobota wyrywa mnie z ramion Morfeusza i rzuca prosto w paszczę szachowych
rywali. Na szczęście Wojtek i ferajna postanawiają mi towarzyszyć. W końcu zapowiada się nie
byle jaka rozrywka. Ja w roli pogromcy szachowych wyg? Widok co najmniej niecodzienny! Pan
Wiesław jest równie przejęty jak ja. W białej koszuli i wełnianej marynarce, stara się przywołać
uśmiech i ukryć troski wyjątkowo ciężkiego tygodnia.
Jak można się było domyślić, jestem jedyną kobietą na turnieju. Co prawda płeć żeńska
reprezentowana jest przez całe stadko dziewczynek, żadna z nich nie ma jednak więcej niż
piętnaście lat. Czuję się trochę jakbym wybrała się na galę rozdania Oscarów w piżamie.
Wszyscy rzucają mi ukradkowe spojrzenia. Wśród całkiem sympatycznego szachowego bractwa
bezbłędnie wyławiam grozne towarzystwo: dzieciaczki z gatunku baby Einstein, pewne siebie,
działające trochę jak wypasiony komputer, oraz wąsato-łysawych starszych panów dwóch ,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona pocz±tkowa
- France Anatol Poglć dy ks. Heronima Coignarda
- Moorcock Michael Runestaff 3 Miecz śÂwitu
- Lech KaczyśÂski portret MichaśÂ Karnowski ebook
- Leslie Charteris The Saint 10 The Saint And Mr Teal
- ZIMA W SIEDLISKU MARGINESY Janusz Majewski
- Edward M Lerner Small Miracles (pdf)
- Alan Dean Foster Icerigger 2 Mission to Moulokin
- Joel Rosenberg H
- 553ab_SP7_1.0_PV2_ENVY15_2
- !(Wam Recomended) Study Of The King James Bible Cleland Boyd Mcafee, D D
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- 18plusnowosci.xlx.pl