[ Pobierz całość w formacie PDF ]

władcy jednak sami postanowili obudzić lwa.
Napoleon bawił już dobrych kilka miesięcy w swym małym państewku, które
pragnął upiększyć wszelkimi środkami, jakie mu poddawał jego genialny i
twórczy umysł, gdy wtem otrzymał poufne wiadomości, iż toczą się narady w
sprawie usunięcia go z wyspy.
Zażądała tego na kongresie wiedeńskim Francja za pośrednictwem pana de
Talleyranda, który ustawicznie wskazywał, jakie niebezpieczeństwo zagraża
panującej dynastii, gdy Napoleon przebywa tak blisko włoskich i francuskich
wybrzeży. Tłumaczył kongresowi, iż Wielki Wygnaniec, jeśli nie zarządzi się
natychmiast jego dalszej banicji, w ciągu czterech dni znajdzie się w Neapolu,
skąd przy pomocy swego szwagra Murata, sprawującego tam rządy, wtargnie na
czele armii do niezadowolonych prowincji górnej Italii, wznieci powstanie i w
ten sposób na nowo rozpocznie śmiertelną walkę, którą zaledwie niedawno
ukończono.
By zaś usprawiedliwić czymkolwiek jaskrawe naruszenie traktatu
podpisanego w Fontainebleau, przedłożono przechwyconą właśnie
korespondencję generała Ekscelmanna z królem Neapolu, na podstawie której
można by przypuszczać, iż wykryty został spisek, którego ośrodkiem była
wyspa Elba, a który rozgałęziony był na Włochy i Francję. Podejrzenie
wzmocniło się, gdy niedługo potem wykryty został spisek w Mediolanie, w
którym uczestniczyło kilku wyższych oficerów dawnej armii włoskiej.
A jednak kongres nie miał odwagi powziąć na tak słabych dowodach opartej
uchwały, która by jaskrawo sprzeciwiała się zasadzie umiarkowania,
podkreślonej z naciskiem przez sprzymierzonych monarchów. By uniknąć
zarzutu pogwałcenia obowiązujących traktatów, kongres postanowił zwrócić się
wprost do Napoleona i skłonić go do dobrowolnego opuszczenia Elby,
z zastrzeżeniem jednak, że gdyby stawiał opór, użyje się przemocy. Natychmiast
też zajęto się wyborem nowego miejsca pobytu cesarza. Ktoś zaproponował
Maltę. Anglii jednak pobyt Napoleona na Malcie wydawał się zbyt korzystny
dla niego: z banity mógłby jeszcze stać się Wielkim Mistrzem Zakonu.
Zaproponowała tedy Wyspę Zwiętej Heleny.
Napoleon podejrzewał, że jego wrogowie sami szerzyli te pogłoski, by w ten
sposób skłonić go do jakiegoś czynu rozpaczy, który by pozwolił złamać
uczynione mu obietnice. Wysłał tedy bezzwłocznie do Wiednia swego agenta,
który odznaczał się dyskrecją i sprytem, nader wszystko zaś był cesarzowi
szczerze oddany, z poleceniem, by stwierdził, czy wszystkie te wiadomości
zasługują na wiarę. Otrzymał on list polecający do księcia Eugeniusza
Beauharnais, który bawił wówczas w Wiedniu i był mężem zaufania cara
Aleksandra, musiał zatem wiedzieć, co się działo na kongresie. Agent ów
uzyskał natychmiast potrzebne informacje i postarał się, by doszły do
wiadomości cesarza. Zorganizował też stałą korespondencję, dzięki której
Napoleon stale był informowany o przebiegu kongresu.
Poza korespondencją z Wiedniem Napoleon utrzymywał kontakt z Paryżem,
każda zaś wiadomość otrzymywana ze stolicy świadczyła o wzrastającym
wzburzeniu przeciwko Burbonom. W tej dwuznacznej sytuacji, która zmuszała
Napoleona do decyzji, zaświtała mu pierwsza myśl olbrzymiego
przedsięwzięcia, które rychło wykonał.
Wysłał więc do Francji swych kurierów z tajnymi instrukcjami w celu
stwierdzenia istotnego stanu rzeczy oraz nawiązania kontaktów z przyjaciółmi,
którzy mu pozostali wierni, i generałami, którzy uważali się za najbardziej
upośledzonych, najbardziej zatem musieli być niezadowoleni z panujących
stosunków.
Posłowie ci po powrocie na wyspę potwierdzili wiadomości, którym
Napoleon nie miał odwagi dać wiary. Zapewnili go zarazem, że zarówno wśród
ludności, jak i w armii panuje wrzenie, wszyscy zaś niezadowoleni, a tych
zliczyć niepodobna, zwracali z tęsknotą wzrok ku niemu, niczego więcej nie
pragnąc jak powrotu cesarza. Wybuch jest nieunikniony, Burbonowie zaś nie
potrafią już długo utrzymać się wobec ogólnej nienawiści, spowodowanej
brakiem doświadczenia i nieostrożnością ich rządu.
Nie miał już żadnych wątpliwości: tutaj groziło niebezpieczeństwo, tam zaś
uśmiechała się nadzieja, tu - wieczysta niewola na skalistej wysepce wśród
oceanu, tam zaś - władztwo świata!
Napoleon, jak zwykle, zdecydował się błyskawicznie. W niespełna osiem
dni wszystko było postanowione. Chodziło jeszcze tylko o przygotowania do
olbrzymiego przedsięwzięcia bez wywołania podejrzeń angielskiego komisarza,
który od czasu do czasu odwiedzał Elbę i którego nadzorowi podlegał każdy
krok uczyniony przez cesarza.
Komisarzem tym był pułkownik Campbell, który towarzyszył cesarzowi w
podróży na Elbę. Do jego dyspozycji oddana była fregata angielska, którą stale
pływał z Portoferraio do Genui, z Genui do Livorno, z Livorno do Portoferraio.
Pobyt pułkownika w miasteczku trwał zazwyczaj 14 dni, podczas których
wstępował na ląd, ofiarując pozornie swe usługi cesarzowi.
Trzeba było także zmylić czujność tajnych agentów, którzy mogli znajdować
się na wyspie, odwrócić uwagę mieszkańców, krótko mówiąc doskonale
zamaskować swe zamiary.
W tym celu Napoleon polecił pilnie kontynuować rozpoczęte roboty,
wybudować nowe drogi, które postanowił poprowadzić wzdłuż wyspy, poprawić
drogę prowadzącą z Portoferraio do Portocongone, wreszcie z uwagi na brak
drzew na wyspie polecił sprowadzić z kontynentu znaczną liczbę morw i zasadzić
je po obu stronach gościńca. Z kolei przystąpił do dalszego przebudowania swego
pałacu w San Martino. We Włoszech zamówił rzezby i wazy, zakupił drzewa
pomarańczowe i rzadkie rośliny. Jednym słowem starał się wywołać wrażenie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •