[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Siwy warkocz skakał po plecach starca, gdy chodził tam i z powrotem, szybki i kruchy, ani na chwilę nie przestając mówić
cichym głosem; ani razu nie zadał konkretnego pytania, nigdy nie przerywał, aby usłyszeć odpowiedz. Nie było w nim cienia
strachu i niemożliwe było bać się go.
Teraz wszystkie dni i noce wędrówki przez las zlały się w jedno i pozostały gdzieś za Falkiem. Już nie obozował pod gołym
niebem, trafił do domu. Nie musiał myśleć o pogodzie, ciemności, gwiazdach, zwierzętach i drzewach. Mógł siedzieć
wyciągnąwszy nogi do buchającego blaskiem paleniska, mógł jeść w towarzystwie innej osoby, mógł kąpać się przed
kominkiem w drewnianej balii pełnej gorącej wody. Nie wiedział, co było większą przyjemnością: czy ciepło tej wody, która
zmywała z niego brud i zmęczenie, czy też ciepło, które ogarniało tutaj jego duszę: ta niedorzeczna, pokrętna, żywa gadanina
starego człowieka, ta cudowna zawiłość ludzkiego języka po tak długim milczeniu puszczy.
Wierzył w to, co mówił mu starzec: że był zdolny. wyczuć doznania i emocje Falka, że był słuchaczem umysłu, empatą.
Empatia ma się do telepatii mniej więcej tak jak dotyk do wzroku: to bardziej nieokreślony, pry-mitywniejszy i intymniejszy
zmysł. Nie poddawała się
53
w takim stopniu precyzyjnej, wyuczonej, świadomej kontroli, jakiej podlegał przekaz telepatyczny; wzajemna, mimowolna
empatia nie była czymś niecodziennym nawet wśród osób niewy szkolonych. Niewidoma Krety an szkoliła się w słuchaniu
umysłu, mając wrodzony dar ku temu; nie można go było jednak porównać z tym, jaki posiadał starzec. Nie zabrało Falkowi
wiele czasu, aby upewnić się, że rzeczywiście stary mężczyzna nieustannie, w jakimś stopniu, świadom jest wszystkiego, co
jego gość odczuwa i jakich doznaje emocji. Z jakiegoś nieokreślonego powodu nie przejmował się tym, podczas gdy
świadomość tego, że narkotyk Argerda umożliwił telepatyczne sondowanie jego umysłu, rozwścieczała go. Tutaj intencja była
inna, zupełnie inna.
- Rano zabiłem kurę - odezwał się, kiedy starzec zamilkł na chwilę, grzejąc dla niego gruby ręcznik przy trzaskającym ogniu. -
Mówiła... tym językiem. Kilka słów z... z Prawa. Czy to nie znaczy, że ktoś bywa tutaj, ktoś, kto uczy mowy zwierzęta i ptactwo?
- Nie był aż tak odprężony, nawet po gorącej kąpieli, aby nazwać Wroga wprost - nie po lekcji, jaką otrzymał w Domu Strachu.
Zamiast odpowiedzi starzec po raz pierwszy zadał prawdziwe pytanie.
- Czy zjadłeś tę kurę?
- Nie - odparł Falk wycierając się do sucha ręcznikiem, aż w żarze bijącym od ognia jego skóra poczerwieniała stając się
podobną do wypolerowanego brązu. - Nie po tym, jak przemówiła. Zamiast tego strzeliłem króliki.
- Zabić i nie zjeść? Wstydz się, wstydz się. - Starzec zagdakał, a potem zapiał jak dziki kogut. - Czyż nie ma w tobie czci dla
życia? Musisz zrozumieć Prawo, Powiada ono, że nie możesz zabijać, o ile nie musisz. A nawet wówczas nie powinno być to
łatwe. Pamiętaj o tym, kiedy znajdziesz się w Es Toch. Jesteś już suchy? Okryj swą nagość, Adamie z Kanonu Yaweh. Masz,
zawiń się w to, nie jest to takie śliczne jak twoje ubranie, to tylko jelenia skóra wygarbowana w moczu, ale przynajmniej jest
czysta.
- Skąd wiesz, że idę do Es Toch? - zapytał Falk otulając się jak togą miękką skórzaną szatą.
54
- Ponieważ nie jesteś człowiekiem - odparł starzec. - I pamiętaj, że jestem słuchaczem. Znam miejsce - czy tego ;chcę, czy nie
- ku któremu zdąża twój umysł, tak samo obce jak i on. Północ i południe są zamglone, gdzieś daleko na wschodzie widzę
utraconą jasność, na zachodzie zaś ; rozpościera się ciemność, nieprzenikniona ciemność. Znam ltę ciemność. Słuchaj.
Słuchaj mnie, ponieważ ja nie chcę | słuchać ciebie, mój drogi, błądzący gościu. Gdybym chciał l słuchać ludzkiej gadaniny, nie
żyłbym tutaj wśród dzikich l świń, sam jak dzika świnia. Muszę ci to powiedzieć, zanim pójdę spać. Słuchaj zatem: Shinga jest
niewielu. To najważniejsza wiadomość, a zarazem mądrość i dobra rada. Pamiętaj o tym, kiedy wejdziesz w straszliwą
ciemność błyszczących świateł Es Toch. Informacje zawsze mogą się przydać, choćby były niepełne. A teraz zapomnij o
wschodzie i zachodzie i idz spać. Kładz się do łóżka. Chociaż jako Thurro-dowist sprzeciwiam się wszelkiemu zbytkowi, to
jednak nie mam nic przeciwko prostym przyjemnościom umilającym życie, takim jak łóżko do spania. Przynajmniej co jakiś
czas. Tak samo nie mam nic przeciwko towarzystwu innych ludzi - raz lub dwa razy do roku. Chociaż nie mogę powiedzieć,
żebym odczuwał ich brak, tak jak ty. Sam nie oznacza samotny... - I gdy układał sobie na podłodze posłanie, tkliwym
zaśpiewem zacytował swoje kredo z Młodszego Kanonu: - "Nie jestem bardziej samotny niż strumyk przy młynie, chorągiewka
na dachu, niż północna gwiazda, południowy wiatr, kwietniowy deszcz, styczniowa odwilż, pierwszy pająk w nowym domu..."
Nie jestem bardziej samotny niż ten głupiec śmiejący się nad Stawem, nie bardziej samotny niż sam Walden Pond *.
Potem powiedział "dobranoc" i nie odezwał się już
* Nieprzetłumaczalny ciąg skojarzeń: Walden Pond (dosł. Staw Walden) miejsce we wsch. Massachusetts, gdzie w latach
1845-1847 przebywał Henry David Thoreau (1817-1862) - (stąd zniekształcone Thurro), amerykański filozof moralista i pisarz,
przedstawiciel transcendentalizmu, obserwator i miłośnik przyrody, autor m.in. kontemplacyjnych esejów "Walden, or Life in the
Woods"
55
więcej. Tę noc Falk przespał po raz pierwszy krzepkim, głębokim snem, jakiego nie zaznał od początku podróży.
Spędził jeszcze dwa dni i dwie noce w chacie na( brzegiem rzeki, gdyż gospodarz był mu bardzo rad, trudno więc było mu
opuścić ten maleńki rajski przybytek ciepła i ludzkiego towarzystwa. Starzec rzadko słuchał i nigdy nie odpowiadał na pytania,
lecz w nie kończącym się potoku jego paplaniny nagle pojawiały się jakieś aluzje lub strzępki faktów, aby zaraz zniknąć. Znał
drogę na zachód i jej okolice - lecz Falk nie był pewien jak dalece. Wydawało się, że z pewnością do Es Toch, a być może
jeszcze dalej. Lecz co leżało za Es Toch? Falk sam nie miał pojęcia, wyjąwszy to, że ostatecznie można było dojść do
Zachodniego Oceanu i przemierzywszy go do Wielkiego Kontynentu, a w końcu zatoczywszy koło dotrzeć znowu do
Wschodniego Oceanu i Lasu. Ludzie wiedzieli, że świat jest okrągły, ale nie ostała się żadna mapa. Falk miał wrażenie, że
starzec mógłby narysować mapę, lecz on sam miał nikłe wyobrażenie o tym, gdzie się teraz znajduje, jego gospodarz bowiem
nigdy nie mówił o niczym, co robił lub co widział gdziekolwiek indziej poza tą maleńką polanką na brzegu rzeki.
- Uważaj na kury, tam w dole rzeki - ni stąd, ni zowąd odezwał się starzec podczas śniadania, które jedli wczesnym porankiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •