[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie, nie przy nim. Był wdeptany w klepisko, na którym
Torold walczył o życie. Ta broń nie należała do niego ani do
jego przyjaciela. W tej szopie był tylko jeszcze jeden czło-
wiek, który mógł ją zgubić.
Chcesz powiedzieć, że to Giles udusił giermka Fitz-
Alana? Czy Aline brała w tym udział? - spytał
skonsternowany Beringar.
Zapominasz o istnieniu czasu, Giles Siward nie żył już,
kiedy popełniono morderstwo. I nie obawiaj się, że Aline
mogła być w to zamieszana. Raczej ten, który udusił Mikoła-
ja, obrabował najpierw zwłoki jej brata i udał się na spotkanie
z giermkami, uzbrojony w sztylet Gilesa.
Hugo usiadł na łóżku, ściskając z pasją głowę rękoma.
- Na miłość boską! Daj mi jeszcze wina, bo mój umysł
nie chce pracować.
Mnich napełnił jego kielich i Hugo wypił wino jednym
haustem. Odsawił naczynie i raz jeszcze przyjrzał się topazo-
wi.
Ten drobiazg może nas doprowadzić do człowieka, któ-
rego poszukujemy. Zapewne zabrał on sztylet z miejsca egze-
kucji. Ale jak mógł dowiedzieć się o zadaniu nałożonym na
giermków Fitz-Alana, skoro wszystkich ujętych obrońców
zamku stracono? Może któryś z tych nieszczęśników chciał
ocalić swe życie w zamian za wyjawienie tajemnicy skarbu?
Człowiek, którego szukamy, musiał być obecny przy egzeku-
cji, ale ulotnił się z miejsca kazni przed jej zakończeniem. W
przeciwnym razie nie zdążyłby do tej leśnej szopy. Jak wiem,
byli tam Prestcote, Ten Heyt i jego Flamandowie, a także
Courcelle, ale on szybko odszedł, by przeszukać miasto w
poszukiwaniu Fitz-Alana.
Nie wszyscy Flamandowie mówią po angielsku - zauwa-
żył Cadfael.
Ale niektórzy tak. I z pewnością połowa z tych najemni-
ków włada równie dobrze naszym językiem, jak francuskim.
I każdy z nich mógł zabrać sztylet, wartościowy sztylet, który
nie był już umarłemu potrzebny. Bracie Cadfaelu, powiadam
ci tak jak czuję, że coś wisi w powietrzu, że ta śmierć musi
być pomszczona. Nie uważasz, że jeśli nie będzie to dla niej
żadnym zmartwieniem i wstydem, powinienem pokazać
Aline ozdobę, abyśmy upewnili się, czy pochodzi z rękojeści
sztyletu jej brata?
Myślę - powiedział Cadfael - że możesz jej to pokazać, a
po zebraniu kapituły, jeśli będziesz chciał, spotkamy się po-
nownie. Jeśli będzie tak, jak powiadasz i nie będę obciążony
pokutą w czasie kapituły, zniknę na tydzień z pola widzenia.
***
Nie sposób przewidzieć biegu wydarzeń. Jeśli
nieobecność Cadfaela na mszy porannej nie została
zauważona, będzie mógł on spokojnie przyjść na zebranie
kapituły, nie obawiając się, że ktokolwiek, nawet przeor
Robert, kiedykolwiek mu to wypomni lub nałoży jakąś
pokutę.
Po niepokoju poprzedniego dnia kolejny jawił się bardziej
różowym, wraz z pełnymi nadziei pogłoskami.
Król Stefan oraz wszyscy i wszystko, co go otaczało, za-
mierzał ruszyć na południe w kierunku Worcester, aby zmu-
sić do posłuszeństwa i spustoszyć ziemie hrabiego Roberta z
Gloucester, przyrodniego brata cesarzowej Matyldy i jej lo-
jalnego obrońcy.
Awangarda jego armii miała wymaszerować następnego
dnia, zaś król wraz ze swoją gwardią przyboczną przenosił
się dzisiaj na dwa dni do zamku Shrewsbury, aby sprawdzić i
ubezpieczyć tyły, zanim wyruszą za królewską strażą
przednią.
Zadowolony był z rekwizycji, więc polecił zapomnieć o
złości i gniewie, i zaprosił do swojego stołu we wtorkowy
wieczór zarówno opata Heriberta, jak i przeora Roberta, aby
w ten sposób wybaczyli mu jego smutne, godne pożałowania
grzechy.
Cadfael wrócił do pracowni, położył się i spał aż do
przyjścia Hugona Beringara. Młodzieniec przyniósł topaz i
choć zmęczenie malowało się na jego twarzy, powiedział
spokojnie:
- To jej, bracie Cadfaelu. Od razu rozpoznała ten
kamień. Udam się teraz do zamku, przygotuję królewskie
przyjęcie. Będę mógł tam zastać Ten Heyta i jego
Flamandów. Mam zamiar odnalezć tego, który zabrał sztylet.
Wtedy będziemy już bliscy wykrycia mordercy. Czy
mógłbyś, bracie, poprosić opata Heriberta, by zabrał cię
wieczorem na ucztę? Ktoś musi usługiwać mu przy stole,
więc czemu nie możesz to być ty?
Mnich ziewnął przeciągając się i spojrzał ponurym wzro-
kiem na Hugona.
- Nie oczekuj podziękowań za to, iż mnie zbudziłeś, by
powiedzieć to, czego i tak byliśmy pewni. Przyjdę.
- To twoja sprawa i twój kłopot - przypomniał z
uśmiechem młodzieniec
- Tak, to mój kłopot. Lecz teraz, na miłość Boga, idz
stąd i pozwól mi pospać do obiadu, do popołudnia, i w ogóle.
Skradłeś mi wiele godzin snu i życia, ty szarańczo!
Beringar roześmiał się, słysząc zrzędzenie zakonnika, za-
kreślił na jego czole znak krzyża i pozwolił mu zasnąć.
ROZDZIAA JEDENASTY
Do każdego półmiska podawanego na królewski stół nie-
zbędny był służący. Nie było dużym problemem
zasugerować opatowi Heribertowi, że duchowny, który dawał
sobie radę z pogrzebaniem ofiar oblężenia, a nawet
rozmawiał z królem na temat tajemniczej śmierci, powinien
być u boku władcy, by odpowiadać w potrzebie na jego
wątpliwości. Przeor Robert wyruszył więc na ucztę z
Cadfaelem, a towarzyszył im brat Jeremiasz, który
pozostawał absolutnie niestrudzony ze swoją miską, serwetką
i dzbankiem i jak zwykle był o wiele bardziej wytrzymały niż
Cadfael, który - swoim zwyczajem - umysł miał zaprzątnięty
jakimiś tajemniczymi i z całą pewnością mało istotnymi
sprawami. Stanowili parę zagorzałych wrogów, a przyczyny
tego stanu rzeczy były niezwykle złożone i trudne do
odgadnięcia. Cadfael - na przykład - nie znosił sinobladego
koloru tonsury Jeremiasza.
Miasto szykowało się do wielkiej fety, co prawda nie dla-
tego, żeby uhonorować króla, a raczej by uczcić to, że nieba-
wem wyjedzie. Efekt jednak był podobny. Edryk Flesher wy-
szedł na ulicę, by przyjrzeć się kawalkadzie królewskich
gości, przechodzącej mimo jego sklepu i Cadfael mrugnął do
niego porozumiewawczo, aby przypomnieć, że mają jeszcze
kilka spraw do omówienia, spraw tak przyjemnych, że mogły
zostać odłożone na jakiś czas. Dostrzegł, że Flesher macha
swą mięsistą ręką i szczerzy zęby w uśmiechu i poznał po
tym, że wiadomość została odebrana właściwie. Petronella
płakałaby z powodu wyjazdu swej owieczki, ale zwyciężyła
w niej radość z tego, że będzie miała ona odpowiednią
eskortę i zostanie bezpiecznie dostarczona na miejsce.
 Muszę udać się tam wkrótce - myślał Cadfael - gdy tylko
spełnię ten ostatni obowiązek".
Wewnątrz bramy miejskiej Cadfael dostrzegł starego,
dumnego ślepca, ubranego w solidne pończochy Gilesa
Siwarda i wyciągającego dystyngowanym gestem dłoń po
jałmużnę. Na skrzyżowaniu dostrzegł też małą staruszkę
trzymającą kurczowo za rękę swego słabowitego wnuka z
drżącymi ustami. Mocna, brązowa bluza pasowała na niego
świetnie i dawała mu poczucie pełnego zadowolenia. Och,
Aline, powinnaś okazać jeszcze trochę miłosierdzia i
zobaczyć, jak zmieniają się ludzie, mając jedzenie i porządne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •