[ Pobierz całość w formacie PDF ]

-
Tak, ale moja decyzja nie była prostym skutkiem tego, co się wydarzyło
-
między nami. Nasze spotkanie po prostu utwierdziło mnie w tym zamiarze.
Znowu nastał cisza. W końcu Vane ją przerwał:
A jak ja mam to rozumieć? Patience westchnęła.
-
Po prostu mi odpowiedz.
-
Dotknął jej karku. Czuła ciepło jego ciała. Tak trudno było jej myśleć.
To oczywiście było to, czego chciał, chciał, by powiedziała mu całą prawdę.
Nigdy nie byłam specjalnie zainteresowana małeństwem. Dorastałam,
-
przyzwyczajając się do niezaleności, do wolności, do bycia panią samej
siebie. W małeństwie nie ma niczego, co ceniłabym wyej, co
zrekompensowałoby mi to wszystko.
Nawet to, co było naszym udziałem dzisiaj rano w stodole?
-
Mogła, oczywiście, oczekiwać tych słów, ale miała nadzieję uniknąć
wzmianki o porannym wydarzeniu. Uniknąć stawania z tym twarzą w twarz.
Uniknąć dyskusji na ten temat. Trzymała brodę wysoko, w końcu stwierdziła:
Nawet to.
-
Co, dzięki Bogu, było prawdą. Pomimo wszystkiego, co czuła, wszystkiego,
co on czuł, wszystkiego, czego teraz pragnęło jej ciało. Była nawet bardziej
pewna, bardziej świadoma, e jej decyzja była właściwa.
Zakochała się w nim, tak jak jej matka w jej ojcu. adna inna moc nie była
tak wielka, tak nieuchronna, jeśli popełni błąd i poślubi go, wybierze łatwą
drogę i podda się, będzie cierpiała tak, jak jej matka, będzie cierpiała te same
samotne dni i te same niekończące się, bolesne, niszczące duszę, samotne noce.
Nie chcę, pod adnym pozorem, wyjść za mą.
-
Przez jedną chwilę myślała, e Vane ją chwyci w ramiona. Powstrzymała się
przed ucieczką.
To szaleństwo! Oddałaś mi się dzisiaj rano, czy sobie to wyobraziłem? Czy
-
wyobraziłem sobie ciebie nagą i wijącą się pode mną?
Patience zacisnęła usta. Nie chciała rozmawiać o dzisiejszym poranku, ale
słuchała. Słuchała, jak mówił o tych chwilach, by ją skrytykować, jak wspo-
minał wszystkie przyjemności, uywając ich jak lancy, by ją dotkliwie kłuć,
eby powiedziała tak.
Ale byłoby głupio zgodzić się po takim ostrzeeniu, wiedząc, co mogłoby się
zdarzyć, i akceptować nieszczęście. Nigdy nie będzie taka głupia. Słuchała
uwanie, kiedy przypominał jej, w niezwykle obrazowy sposób, ze szczegółami,
wszystko, co zaszło między nimi w stodole. Był nieustępliwy i niegrzeczny.
Znał kobiety zbyt dobrze, eby nie wiedzieć, gdzie umieścić kolec.
Pamiętasz, jak się czułaś, kiedy po raz pierwszy wśliznąłem się w ciebie?
-
Ciągnął dalej, a poądanie rosło - między nimi, w niej. Wiedziała, dlaczego to
mówił. Niemal słyszała, jak rośnie namiętność, czuła to, tę namacalną siłę, kiedy
spoglądał na nią płonącymi oczami.
Jesteś damą, dobrze urodzoną i wychowaną; masz to we krwi. Tego ranka
-
oddałaś mi się, chciałaś mnie i ja chciałem ciebie. Oddałaś mi się. Wpuściłaś
mnie w siebie. Zabrałem twoje dziewictwo, zabrałem wszystko to, co miałaś
niewinnego. Ale to był tylko przedostatni akt. Ostatecznym jest ślub. Nasz
ślub.
Patience spojrzała na niego uwanie. Ani razu nie wspomniał o miłości. Był
twardy i niegrzeczny. Wymagający i władczy. Krzyczały w nim tylko poądanie
i namiętność.
A ona chciała, potrzebowała miłości.
Dawno temu przyrzekła sobie, e nigdy nie wyjdzie za mą bez miłości.
Spędziła godzinę przed kolacją, wpatrując się w portret matki, wszystko sobie
przypominając. Obrazy, jakie przywoływała, były wcią ywe w jej pamięci:
samotnej mamy, płaczącej, pozbawionej miłości, umierającej z jej braku.
Nie chcę wychodzić za mą.
-
Upłynęła długa minuta, podczas której przyglądał się jej twarzy, jej oczom.
Potem pokiwał głową.
Jeśli mi powiesz, e ten ranek nic dla ciebie nie znaczył, przyjmę twoją
-
odmowę.
Ani na chwilę nie spuścił z niej wzroku; Patience była zmuszona patrzeć na
niego, podczas gdy jej serce krwawiło. Nie pozostawił jej wyboru. Podnosząc
brodę, westchnęła głęboko i zmusiła się do wzruszenia ramionami.
Ten ranek był bardzo przyjemny, ale... - zachwiała się i zrobiła krok do tyłu.
-
- Nie na tyle, by przekonać mnie do małeństwa.
Spójrz na mnie, do cholery! - wycedził przez zaciśnięte zęby.
-
Patience zobaczyła przede wszystkim jego zaciśnięte pięści; wyczuła walkę,
jaką musiał stoczyć, by jej nie dotknąć. Natychmiast podniosła głowę.
Zbyt wiele robisz szumu wokół tej sprawy. Wy wszyscy, męczyzni,
-
powinniście wiedzieć, e damy nie wychodzą za mą za wszystkich, z
którymi się kochały. Muszę przyznać, e ten poranek dał mi wiele i adości i
bardzo jestem wdzięczna za to doświadczenie. Czekam z niecierpliwością
następnego razu, Z następnym dentelmenem, którego polubię.
Przez jedną chwilę obawiała się, e posunęła się za daleko. Było coś, błysk w
jego oczach, grymas, jaki pojawił się na jego twarzy, który sprawił, e na mo-
ment przestała oddychać.
Więc podobało ci się? - Jego palce ślizgały się teraz po jej brodzie.
-
Uśmiechnął się. - Być moe rozwaysz to, e jeśli mnie poślubisz, będziesz
mogła doświadczać tej przyjemności kadego ranka, kadego dnia twojego
ycia. - Patrzył na nią uwanie. -Przysięgam uroczyście, e nie zabraknie ci
adnej Z tych przyjemności, kiedy zostaniesz moją oną.
Była bliska płaczu. Nie było takich słów na ziemi, którymi mogłaby mu to
wyjaśnić. Był dumnym potomkiem dumnego klanu wojowników i nie wiedział,
czego potrzebowała.
Przypuszczam - powiedziała, unikając jego wzroku - e byłoby całkiem miło
-
spróbować tego jeszcze raz, ale nie widzę potrzeby, by z tego powodu się
pobierać. Jestem pewna, e byłoby całkiem ekscytującym doświadczeniem
zostać twoją kochanką na kilka tygodni.
Nic, co mogłaby powiedzieć, nic, co mogłaby zrobić, nie zraniłoby go tak
bardzo. Zaciskając dłonie a do bólu, Patience zmusiła się, by spojrzeć na niego,
by się dowiedzieć. Uniosła głowę.
Poprosiłem cię, byś została moją oną... a ty mi mówisz, e moesz być moją
-
dziwką?
Patrzył na nią przez dłuszą chwilę, potem, jakby nic się nie wydarzyło,
ukłonił się elegancko.
Proszę, przyjmij przeprosiny za wszelkie niedogodności, na jakie moja
- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •