[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jest wobec niego taka bezbronna, powinna przestać go widywać.
Każde kolejne spotkanie może tylko pogłębić jej fascynację. Jeśli w
ogóle jest jej potrzebny mężczyzna, to na pewno nie ktoś, przy kim
traci resztki zdrowego rozsądku.
- Wcale mi na tym nie zależało - powiedziała możliwie
obojętnym tonem i odsunęła się od niego. - Po prostu zle
zrozumiałam i dlatego czuję się głupio. Wydawało mi się, że
proponując mi konną przejażdżkę, stara się pan wyświadczyć mi
uprzejmość, i nie chciałam odmawiać. Jestem właściwie zadowolona,
że zaszła pomyłka. Przyjechałam tu odpocząć. Nie mam ochoty na
towarzyskie kontakty, a zwłaszcza...
- Na kontakty z mężczyznami - skończył za nią Ross.
Spojrzała na niego zdumiona.
- Skąd to panu przyszło do głowy? Ross wzruszył ramionami.
- Całe pani zachowanie na to wskazuje. Nie lubi pani, kiedy ktoś
35
RS
pani dotyka, prawda? Za każdym razem, kiedy się zbliżam, pani
instynktownie się cofa. Wtedy, na łące, była pani tak przerażona,
jakbym zamierzał zrobić pani krzywdę. Musiała pani coś takiego
przeżyć, sądzę, że zaznała pani fizycznej przemocy. Mam rację,
prawda?
Oczy Klary pociemniały.
- Ktoś panią skrzywdził. - W jego głosie brzmiał gniew. - Jest
pani taka drobna i bezbronna...
Pochylił się, ujął jej rękę i lekko dotknął jaśniejszego śladu na
palcu, gdzie dawniej nosiła obrączkę.
- Miała pani męża, prawda? Czy to on?
Klara skinęła głową, jej wargi zadrżały. Przeszłość powróciła, tak
jakby nigdy nie minęła. Pytanie Rossa obudziło bolesne
wspomnienia, a pełen współczucia ton jego głosu sprawił, że od
dawna powstrzymywane łzy popłynęły.
Trzymał jej rękę, delikatnie gładząc jaśniejszy ślad, jakby chciał go
zetrzeć.
- Nie wszyscy mężczyzni są tacy - powiedział, a spojrzawszy na
łzy spływające jej po policzkach, dodał: - Proszę przestać płakać.
Jedyny sposób na powstrzymanie kobiecych łez, jaki znam, to
pocałunek, a ja naprawdę jestem zmęczony pocałunkami!
36
RS
ROZDZIAA TRZECI
- To bardzo dziwne, co pan powiedział. - Klara przestała płakać
i spojrzała na Rossa z zainteresowaniem.
- Dziwne? Może dla pani. Jest pani kobietą, a wszystkie kobiety
są takie same. Proszę mi wierzyć, całowałem już tyle kobiet, że mi
wystarczy do końca życia.
Mówił to takim tonem, jakby naprawdę wierzył we własne słowa.
W spojrzeniu Klary zdumienie mieszało się z pogardą. To, co
powiedział, znaczyło, że miał w życiu tyle kobiet, że aż mu obrzydły.
Zepsuty powodzeniem uwodziciel. Obrzydliwe. Wyrwała rękę.
- Jeśli chodzi o mnie, może się pan niczego nie obawiać -
powiedziała sucho. - Nie czekałam na pański pocałunek. Nie
potrzebuję niczyich pocałunków. Zwłaszcza teraz.
Przez chwilę uważnie się jej przyglądał, a potem powiedział z
ulgą:
- W porządku. Teraz, kiedy wszystko sobie wyjaśniliśmy,
będziemy wiedzieli, co robić dalej.
- Dalej?
- Jesteśmy sobie obcy, spotkaliśmy się przypadkiem, nic nas nie
łączy - nieoczekiwanie uśmiechnął się - i możemy się zaprzyjaznić,
po prostu zostać przyjaciółmi, to wszystko. Zgoda?
Klara zawahała się. Propozycja wydała się jej absurdalna.
Zaprzyjaznić się? Dla niej niebezpieczeństwo wcale się nie
zmniejszyło. Lepiej byłoby z tym po prostu skończyć. Nigdy więcej
go nie widzieć.
- Zgoda - powiedziała ze zdumiewającą konsekwencją - ale
przecież nie musimy, jeśli woli pan nie... Nie ma pan wobec mnie
żadnych zobowiązań.
- Chyba jednak mam. No, skoro postanowiliśmy zostać
przyjaciółmi, to może zaczniemy mówić sobie po imieniu. Ja, jak pani
wie, mam na imię Ross.
- Klara.
37
RS
- Zatem, Klaro, zapraszam cię do mnie na poranną kawę. A
potem wybierzemy się gdzieś konno. Dobrze jezdzisz?
- Trochę jezdziłam, zanim wyszłam za mąż. Przez ostatni rok
nie miałam okazji.
Jazda konna należała do tych zajęć, które nie zyskały aprobaty Joe.
Sam nie jeżdżąc konno, nie mógł jej towarzyszyć, a samodzielne
wyprawy nie wchodziły w rachubę. Był zazdrosny o każdą żywą
istotę.
- Tego się nie zapomina - powiedział uspokajająco Ross - ale na
początku nie należy się zbytnio forsować. Czy coś się stało? - dodał
widząc, że nagle posmutniała.
- Nie będę mogła jechać. Brakuje mi odpowiedniego stroju. Nie
wsiądę na konia w spódnicy czy w szortach.
- Nie przejmuj się tym. Coś się znajdzie.
Do samochodu Rossa została przetransportowana w tradycyjny
już sposób. Tym razem była na to przygotowana. Opanowała się i
postanowiła zachować całkowitą obojętność. Grunt to nie
zapominać, że on ma dość kobiet, a jej nie zależy na żadnym
mężczyznie. Tego należy się trzymać. Nawet jeśli jego wyznanie
trochę ją rozczarowało. Nawet jeśli Moulin Gris było cudownym
miejscem, w którym chciało się spędzić życie. Prawdziwy dom.
Przytulny i wygodny.
- Masz bardzo piękny dom - powtórzyła zdanie, które już przez
pomyłkę wypowiedziała do pani Pierrepointe;
- Ja też bardzo go lubię. - Uśmiechnął się. - Chcesz obejrzeć
resztę?
- Tak, bardzo bym chciała, ale... - Klara była speszona. - Na razie
nie bardzo mogę się poruszać, a przecież nie będziesz mnie dzwigał
po całym domu...
Czuła na sobie spojrzenie jego szarych oczu. Ciepłe, dobre
spojrzenie. Jest taki bezbronny, kiedy się nie gniewa, pomyślała.
- Trudno to nazwać  dzwiganiem", wziąwszy pod uwagę twoją
wagę. Jesteś bardzo lekka i blada, wyglądasz na osobę niezwykle
wyczerpaną. Czy to ma związek z tym, co ostatnio zaszło, mam na
38
RS
myśli twoje niezbyt udane małżeństwo?
- Tak. Ale nie chcę o tym mówić, bardzo proszę, mówmy o czym
innym, lepiej porozmawiajmy o tobie.
Wydało się jej, że dostrzega w jego oczach dawną czujność. Chyba
w dalszym ciągu jej nie dowierza. W takim razie...
- Dobrze. A co chciałabyś wiedzieć?
Nagle zdała sobie sprawę, że chciałaby wiedzieć wszystko,
zwłaszcza dlaczego tak nienawidzi kobiet, ale postanowiła nie
poruszać tego tematu. Trzeba zapytać o coś innego, na przykład o
konie. To powinien być bezpieczny temat.
- Opowiedz mi o swojej stadninie. Hodujesz konie wyścigowe? A
jak to się stało, że ty, Anglik, mieszkasz tak na odludziu, w samym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •