[ Pobierz całość w formacie PDF ]

środki ostro\ności i prześlę je do banku w Moguncji. Bank ju\ znajdzie adresata.
- Bardzo jestem panu wdzięczny, senior. Kamień mi spadł z serca.
- Jak się nazywa chłopiec?
- Kurt Unger. Ojciec jego jest kapitanem statku.
- Zapiszę to sobie. Proszę, by senior zamieszkał u mnie, nie u tego Anglika. Zapewne nieraz
będziemy musieli pomówić o całej sprawie. Ka\ę panu przygotować wygodny pokój. Sir
Dryden nie wezmie nam tego za złe. Mo\e go pan przecie\ odwiedzać. Niech senior przyniesie
skarb, a razem z nim i czynsz dzier\awny. Hacjendero wniósł z vaquerami pakunki do pokoju.
W jednym był czynsz dzier\awny w złocie. Najwy\szy sędzia pokwitował odbiór. W drugim
klejnoty zalśniły wszystkimi barwami tęczy.
Benito Juarez wydał okrzyk podziwu:
- O Dios! Co za cuda!
Po chwili dodał z ponurą miną:
- Ten skarb, ukryty w pieczarze królów, mógłby uszczęśliwić Meksyk, ale mieszkańcy jego nie są
tego warci. Wódz Miksteków ma rację. Nięch tajemnica zginie wraz z jego śmiercią. Więc to
tylko połowa skarbów, które otrzymał narzeczony pańskiej córki?
- Tak.
- Czy drugą połowę ukryto bezpiecznie?
- Tak. Zakopana, le\y w miejscu, którego nikt nie odnajdzie.
- A tę część chcecie naprawdę wysłać do Europy? I ma ją otrzymać chłopiec, który nie zna wartości
skarbu i nie potrafi go spo\ytkować.
- To ju\ nie moja sprawa. Muszę być posłuszny woli Piorunowe-go Grota. Je\eli powróci,
pochwali mnie z pewnością za to. Juarez podszedł do stołu, otworzył szufladę i wyciągnął jakąś
107 ksią\kę. Zawierała spis miejscowości, nazwisk, instytucji, kursy akcji i papierów
wartościowych. Przeglądał ją kilka minut, po czym powiedział:
- Oto Moguncja. W indeksie figuruje dom bankowy Voi-got-Wallner. Wyślę tam paczkę. Jestem
przekonany, \e bank odszuka adresata. Czy chce pan dołączyć do przesyłki list?
- Ach, senior, pisanie przychodzi mi teraz bardzo cię\ko.
Wyręczy mnie miss Amy.
- Przynieś, senior, list jeszcze dzisiaj, chciałbym wysłać skarb jutro. Dam mu wyborową eskortę.
Sporządzimy teraz wykaz szczęgółowy, potem dostanie pan kwit, \e odebrałem skarb z pań-
skich rąk.
Po tych słowach hacjendero poszedł do swego pokoju. Od-począwszy po trudach podró\y,
pośpieszył do lorda Drydena. W mieszkaniu zastał tylko miss Amy, która przyjęła go z niekłamaną
radością.
- Co za niespodzianka, senior Arbellez! Jakie wieści mi pan przynosi? Czy są nowiny?
- Od czasu mego ostatniego pobytu u pani, \adnych. Opowiem pokrótce, po co tutaj przybyłem.
Usiadł i zaczął opowiadać. Amy słuchała uwa\nie. Oboje za-chowywali się tak, jakby byli w
pokoju sami. Tymczasem w hamaku siedziała dziewczyna, która przed przybyciem Arbelleza
czytała coś Angielce. Była to duenia, dama do towarzystwa miss Amy. Aadna dziewczyna była
Metyską, czyli córką białego ojca i matki Indianki. Miała oczy spuszczone i udawała, \e zajęta jest
wyłącznie ksią\ką. Ale bystry obserwator spostrzegłby z pewnością, \e słucha słów Arbelleza z
natę\oną uwagą. Od czasu do czasu zerkała na nich. Spojrzenie jej miało w sobie coś z
drapie\nego zwierzęcia, które rzuciłoby się chętnie na ofiarę, gdyby nie wstrzymywał go strach.
Znawca ludzi nie miałby zaufania do tej dziewczyny. W tym samym czasie w innym domu
prowadzono rozmowę na ten sam temat. Domem tym był pałac hrabiego Rodrigandy. W jednym z
pokojów le\ała w hamaku Josefa Cortejo. Lata, które minęły, nie złagodziły jej brzydoty. Schudła
jeszcze bardziej, je\eli w ogóle mogła schudnąć. Była w złym humorze. Gdy słu\ąca weszła, aby ją
uczesać, Josefa nie odpowiedziała na uprzejmy ukłon.
108
Była to Amaika, ta sama Indianka, która słu\yła u Josefy przed laty. W milczeniu zaczęła ubierać
swą panią. Po jakimś czasie Josefa zapytała:
- Czy rozmawiałaś z córką?
- Nie.
- Dlaczego?
- Nie mogę przecie\ pójść do niej, to by nas zdradziło. A u mnie dotychczas nie była.
- Widzę, \e obie jesteście opieszałe. Dowiaduję się, \e Amy Dryden poszukuje dueni, nie cofam się
przed wydatkami i kłopota-mi, aby polecić twoją córkę, ku mojej radości plan się udaje,
dziewczyna jest przyjęta, a tymczasem gdy czekam na wiadomość od niej, nie ma jej!
- Niech seniora będzie spokojna. Przyjdzie na pewno - słu\ąca uspokajała panią. -Proszę pamiętać,
\e ona musi naprzód wkraść się w łaski tej Angielki.
- Wiem o tym. Ale słu\y u niej ju\ dość długo i mogłaby wreszcie czymś się wykazać. Ta Amy
musi zniknąć albo umrzeć. Gdybym tylko wiedziała, co się stało z Lautrevillem i jego
kompanią! Słyszę kroki ojca. Przynosi mi pewnie gazety.
Stara wyszła. Na progu spotkała Corteja. Ten upewnił się najpierw, \e Ameika odeszła i nie
podsłuchuje pod drzwiami, po czym wszedł do pokoju córki. Zaskoczył ją rozpromieniony wyraz
jego twarzy. Zauwa\ywszy, \e w ręku trzyma opieczętowany list, zapytała prędko:
- List? Od kogo? Czy to wiadomość, na którą czekamy?
Wyciągnęła rękę, lecz Cortejo odsunął ją, podniósł list wysoko do góry i zawołał triumfującym
głosem:
- Wygrana, nareszcie wygrana! Teraz mo\emy być spokojni!
Po czym wręczył list dr\ącej ze zniecierpliwienia Josefie.
- Bierz i czytaj! Największa to radość i satysfakcja, jakiej doznałem w \yciu.
Josefa nie mogła usiąść z przejęcia. Chodząc po pokoju czytała:
Drogi bracie!
Nareszcie, po diugich latach, mogę Ci zakomunikować niezmiernie 109 wa\ną wiadomość.
Wczoraj był u mnie Landola. Otó\ mieszka ju\ od dłu\szego czasu w Hiszpanii, o czym nie
wiedziałem. Dotc~d \ył z pieniędzy zdobytych podczas ostatnich wypraw, ale teraz nie ma ju\ nic-
wszystkie przepuścił do ostatniegogrosza-i zwrócił się do mnie po nowe. Przed laty spotkał w
porcie Guaymas Sternaua, Mariana, dwóch Niemców nazwiskiem Unger i dwóch Indian, z których
jeden zwie się Bawole Czoło, drugi zaś Niedzwiedzie Serce. Ponadto były z nimi dwie dziewczyny
- siostra Bawolego Czoia i Emma, córka Pedra Arbelleza, hacjendera w del Erina. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •