[ Pobierz całość w formacie PDF ]

usłyszała jego głos. - Myśli tylko o pracy, idzie jak czołg. A ja? Znasz mnie. W życiu nie
zdałem żadnego egzaminu, a popatrz, jak świetnie sobie radzę. Ojciec miał obsesję na
punkcie wykształcenia i dlatego nigdy nie mogliśmy się dogadać.
Meg nie wierzyła własnym uszom. Gianni wyśmiewał się z niej za jej plecami, na-
igrywał się z jej wykształcenia i ambicji. Ośmieszał ją w rozmowie z nieznajomą osobą.
Nagle opanowała ją wściekłość. Oddała mu się z niewinnością dziecka, a on ją zdradził.
Nie szanował jej, wyśmiewając to, co było dla niej najważniejsze.
Wzburzona szybkim krokiem podeszła do kanapy i stanęła przed Giannini.
- Muszę kończyć. Ciao - powiedział hrabia i się rozłączył.
R
L
T
Z przyjemnością przyjrzał się nagiemu ciału Meg, ale spoważniał, gdy zobaczył
wyraz jej twarzy.
- Co się stało, skarbie?
- Jak śmiesz tak o mnie mówić?
- O co ci chodzi?
- Teraz, przez telefon...
- Ach, to - uśmiechnął się lekceważąco.
Wzruszył ramionami i wyciągnął do niej rękę.
Meg cofnęła się, zaciskając pięści.
- Jak możesz w taki sposób mówić o mojej pracy?
Gianni nie był skory do kłótni.
- Kazałem nakryć do stołu na tarasie. Zjemy razem śniadanie.
Jego spokojny ton jeszcze bardziej ją rozzłościł.
- Nie zmieniaj tematu! To dzięki mnie masz świeże owoce i warzywa, które zjesz
na śniadanie! To ja postawiłam na nogi twój majątek. Zawsze mówisz o mnie w ten spo-
sób, kiedy rozmawiasz ze znajomymi?
- Sama często powtarzasz, że to nie jest dla ciebie praca tylko przyjemność.
Meg wzięła głęboki oddech, ale to nie pomogło jej się uspokoić. Głos drżał jej ze
zdenerwowania.
- Przez pięć lat ciężko harowałam, żeby się tego wszystkiego nauczyć.
- Tak, to też często powtarzasz. Jak bardzo się starałaś, żeby zdobyć wykształcenie,
kwalifikacje, listy polecające...
- To dlatego tu jestem!
- Nie. - Gianni pokręcił głową - Zatrudniłem cię, bo spodobałaś się ojcu. Dobrze
wiedziałaś, jak się zachować, żeby osiągnąć swój cel, ale pracę zawdzięczasz staremu
Belliniemu. Spójrz na to z innej strony. Każde z nas wniosło coś do Castelfino. Ja chcia-
łem rozwinąć winnicę, ty miałaś ambicje, żeby rozbudować oranżerię i ogród. Oboje
chcieliśmy, żeby majątek wrócił do świetności. Nie przypuszczałem, że można ciągnąć
zyski z turystyki. Dopiero kiedy zobaczyłem, co robisz, zrozumiałem, że to wielka szan-
R
L
T
sa dla Castelfino. Ale to ja ostatecznie zdecydowałem o twoim zatrudnieniu. Gdyby nie
to, po śmierci ojca nie miałabyś tu czego szukać. Nie zapominaj o tym, kochanie.
- A więc sam przyznajesz? - krzyknęła ze złością Meg. - Nie szanujesz mnie. Je-
stem twoją kolejną zachcianką, zdobyczą, którą trzymasz w pościeli i której czasem po-
zwalasz posadzić coś w ogródku. Wspaniale się bawisz, prawda? Ale gdy tylko znaj-
dziesz odpowiednią kandydatkę na żonę, stanę się dla ciebie ciężarem, pracownikiem,
któremu będziesz musiał płacić zbyt wysoką pensję.
Meg odwróciła się i podniosła z podłogi pantofle, które zrzuciła wieczorem. Gianni
uniósł dłoń w obronnym geście.
- Uspokój się, Megan. Ochłońmy, zanim powiemy coś, czego będziemy żałować.
Przygotuję kąpiel i zapalę twoje ulubione zapachowe świece.
- Nie kłopocz się. Nie uda ci się zaciągnąć mnie znów do łóżka. To koniec, odcho-
dzę.
- Chcesz wyjechać z Castelfino i zostawić to, co razem stworzyliśmy? - spytał z
niedowierzaniem.
Meg bez słowa skierowała się do drzwi, ale Gianni podbiegł do niej i chwycił ją za
ramię.
- Zwariowałaś?
Megan wyrwała mu się, chcąc jak najszybciej znalezć się w swoim pokoju, zanim
wspomnienie cudownych chwil z Giannim nie wpłynie na zmianę jej decyzji.
- O co ci chodzi, Meg? - spytał ze złością.
Odwrócił się wściekły i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.
- O to samo, co zawsze. Przyjechałam do pracy, a nie po to, by zostać twoją ko-
chanką. Nie pozwolę, żeby mnie traktowano jak przedmiot.
- Nie rozumiem. Co może być coś lepszego niż dostatnie życie w Castelfino? Ko- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •