[ Pobierz całość w formacie PDF ]

płomieniami. Przeniosłam
spojrzenie na Shaya. Chłopak, ze złotobrązowymi włosami i złocistą
skórą, był zupełnie niepodobny
do tego mężczyzny, który twierdził, że jest jego wujem.
Dlaczego Opiekunowie mieliby przygarnąć ludzkie dziecko?
Shay zerknął na swojego  wuja", na pozostałych Opiekunów i w końcu
na mnie. Odnalazł moje
zdumione spojrzenie i uśmiechnął się do mnie niepewnie.
65
- Może już poznaliście się w szkole? - Lumina przyglądała mi się
wyczekująco, przeciągając
językiem po rubinowych wargach.
- Tak. Mieliśmy razem kilka lekcji - powiedziałam ostrożnie, nie
spuszczając oka z nowego.
Ledwie słyszałam własny głos, bo z nerwów krew huczała mi w uszach.
-Cześć, Shay. Mam
nadzieję, że pierwszy tydzień w szkole hył w porządku. Szkoda, że
dopiero dzisiaj możemy się
poznać - ciągnęłam, akcentując  dopiero dzisiaj". - Jestem Calla Tor.
Widziałam, że otwiera usta, żeby zadać pytanie. Zgromiłam go
wzrokiem, więc się zamknął.
Moja pani uśmiechnęła się, pokazując śnieżnobiałe zęby.
- Doskonale. Nie chcemy, żeby biedny Shay czuł się samotny, prawda?
Przenosiny do nowej
szkoły mogą być trudne dla ucznia.
Zagapiłam się na Luminę. Co takiego?
- Górskie Liceum to zżyta społeczność. - Efron, osnuty chmurką dymu z
cygara, oparł się
swobodnie o kominek. - Chcieliśmy po prostu was zapewnić, że Shay
jest członkiem naszej rodziny.
Powinniście się o niego zatroszczyć, tak jak troszczycie się o swoich.
Ren, patrząc na swojego pana, odezwał się do Shaya:
- Oczywiście. Daj znać, gdybyś czegokolwiek potrzebował.
Z gardła Shaya wyrwał się suchy śmiech.
- Dzięki.
- Wybaczcie, że nie pogawędzimy dłużej, ale chciałbym przedstawić
siostrzeńca jeszcze paru
przyjaciołom. -Bosąue wypił kolejny łyczek brandy i oddał kieliszek Lu-
minie.
- Shay. - Wstał i kiwnął na chłopaka. Nowy jeszcze raz na mnie zerknął i
poszedł za wujem.
Patrzyłam, jak wychodzą, żałując, że nie mogę iść za nimi i zrozumieć
miejsca Shaya w moim
świecie. Kim ty jesteś?
Ogromny hebanowy zegar stojący w kącie pokoju zaczął wybijać
godzinę. Północ. Efron się
uśmiechnął.
66
- Ach, godzina duchów. Najlepsza pora na tańce. Idzcie się bawić.
Szkoda, że nie mogę się do
was przyłączyć. - Puścił do mnie oko, a mnie krew ścięła się w żyłach. -
Mamy z Luminą parę
spraw do omówienia.
Ren chwycił mnie za rękę i pociągnął z kanapy. Walczyłam z pokusą,
żeby wybiec z gabinetu.
Kiedy masywne dębowe drzwi zamknęły się za nami, wstrząsnęły mną
dreszcze, które
powstrzymywałam siłą.
Ren spojrzał na mnie.
- Wszystko w porządku?
Roztarłam ramiona, próbując zetrzeć mrówki łażące mi po skórze.
- Chyba tak.
Położył dłonie na moich barkach i obrócił mnie do siebie.
- Przepraszam za Efrona. Nie sądziłem, że tak się zachowa w stosunku
do ciebie... skoro jesteś
Cieniem Nocy.
- Słyszałam o jego zwyczajach, ale nie traktowałam tych plotek serio -
powiedziałam. - W głowie
mi się nie mieści, że Sabina go zachęca.
- Nie osądzaj Sabiny. - Ren opuścił ręce. Szybko ruszył w stronę sali
tanecznej.
- Dlaczego nie?! - zawołałam, goniąc go w tłumie splątanych ciał. - Ren,
zaczekaj!
Wreszcie zatrzymał się u stóp schodów, ale nie spojrzał na mnie.
- Sabina zabawia Efrona, żeby nie przyczepił się do Cosette. Cosette
jest młoda i boi się naszego
pana. Sabina jest wobec niej bardzo opiekuńcza i wiele poświęciła,
żeby utrzymać ją z daleka od
niego, więc jest zgorzkniała. I mnie to nie dziwi.
Pięści zaciskały się i rozluzniały u jego boków.
- Ona potrafi pomóc Cosette... tam, gdzie ja nie mogę.
67
- O Boże. - Mój żołądek się ścisnął. - Przepraszam, Ren. Nie powinnam
była nic mówić.
- Nie przejmuj się - odparł cicho. - Nie mogłaś wiedzieć. - Popatrzył w
górę schodów. - Ale
cieszę się, że do tej pory byłaś podwładną Luminy.
Kiedy dotarliśmy na piętro, Bryn wyrwała się z tłumu.
- Calla!
Ansel szedł tuż za nią; był w siódmym niebie.
- Gdzie ty byłaś? - Objęła mnie w talii. - Tracisz świetną imprezę. -
Wtem dostrzegła moją minę. -
Co się dzieje?
Nie mogę utrzymać Rena na dystans, chociaż muszę. Zmiertelnie boję
się Efrona Bane'a i nie
mogę przestać myśleć o chłopaku, który teraz, kiedy już znam jego
nazwisko, jest dla mnie jeszcze
większą tajemnicą. Przywołałam na twarz sztuczny uśmiech.
- Nic. Pogadamy pózniej. Wahała się, nieprzekonana. Uściskałam ją.
- Nieważne, Bryn. Zabawmy się! Muszę kazać bratu, żeby ze mną
zatańczył?
Ansel wyszczerzył zęby, złapał mnie za rękę i wciągnął w środek
falującego tłumu. Uniósł mnie
z podłogi i zawirował szybko. Kiedy moje stopy znów dotknęły parkietu,
zawirowałam sama,
pozwalając, żeby gorączkowy rytm muzyki odegnał wszystkie myśli.
Halę wypełniał dym, snujący się u naszych stóp. Wił się, jedwabiście
oświetlony kalejdoskopem
barw. Pachniał słodko, kapryfolium i bzem. Po moim ciele rozchodziło
się przyjemne uczucie,
jakbym topniała.
Moją uwagę przyciągnął melodyjny śmiech; spojrzałam na tancerki na
platformach, wykonujące
szybkie synchroniczne kroki i obracające się coraz szybciej wokół
własnej osi, z głowami
odchylonymi do tyłu i wydętymi
krwistoczerwonymi wargami. Dym wydostawał się z ich ust i płynął ku
nam kłębami.
Zamrugałam, widząc to dziwne zjawisko; byłam ciekawa, czy to
bezpieczne wdychać oddech
sukuba.
68
Rytm muzyki stał się wolniejszy, pulsujący. Bryn zamknęła oczy;
wirowała powoli, jej dłonie
rysowały płynne, zawiłe wzory w powietrzu. Ansel patrzył na nią jak
zaczarowany.
Opuściłam powieki, poczułam łaskotanie rzęs na policzkach.
Pozwoliłam, żeby wibracje podłogi
popłynęły w górę przez mięśnie moich nóg i pokierowały moimi
biodrami, bujającymi się kusząco.
Zanurzyłam się w mrocznej muzyce. Krzyknęłam cicho, kiedy czyjeś
dłonie pojawiły się z tyłu i
objęły mnie w talii.
- Niesamowicie się ruszasz. - Ren przycisnął mnie do siebie. Jego palce
zsunęły się niżej, na moje
biodra; nasze ciała bujały się w rytm ciężkiego basu. Poczułam, że
dopasowuję się miękko do
twardych konturów jego wąskich bioder, i to uczucie omal nie odebrało
mi zdrowego rozsądku.
Byliśmy ukryci w tłumie ludzi. Przecież Opiekunowie nas nie widzą,
prawda?
Z trudem uspokoiłam oddech, choć Ren wciąż trzymał mnie
przylepioną do siebie i poruszał się
w nieznośnie powolnym rytmie muzyki. Zamknęłam oczy i oparłam się
o jego ciało; jego palce
ściskały moje biodra, głaskały mnie po brzuchu. Boże, ależ to było
przyjemne.
Rozchyliłam wargi i mglisty opar wślizgnął się między nie, igrając na
języku. Moje usta wypełnił
smak kwiatowych pączków tuż przed rozkwitnięciem. Nagle najbardziej
na świecie zapragnęłam
wtopić się w Rena. Ten przypływ pożądania mnie przeraził. Nie miałam
pojęcia, czy nagłe
pragnienie, żeby spleść się z nim w jeszcze ciaśniej-szym uścisku,
wzięło się z mojego serca czy z
czarów su-kubów. Nie mogłam mu ulec!
Zaczęłam panikować, kiedy pochylił głowę i przycisnął wargi do mojej
szyi. Zatrzepotałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •