[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Możesz tylko siebie winić za tę misję.
Wzniósł ku nim otwarte dłonie.
 Co się z nami stało? Teraz my, Strażnicy, mamy odbierać życie niewinnym,
tylko dlatego, że nie potrafimy ich zrozumieć?
 Musimy odnalezć i zniszczyć Klucz  zaintonowała Starszyzna jednym
głosem.
 Zapomnijcie o tym cholernym Kluczu!  krzyknął, a jego głos odbił się
echem od kopuły, aż Starcy wzdrygnęli się jednocześnie, jakby byli jednym ciałem. 
Jesteście tacy mądrzy, a nie potraficie dostrzec tak oczywistej prawdy. Nie ma
żadnego Klucza! To sen. Mit. Ułuda.
Wyciągnął w ich kierunku oskarżycielski palec.
 Wolicie żyć nadzieją niż zaakceptować fakty. Chcecie wierzyć, że jakaś
cudowna ułuda złagodzi wasze poczucie winy za sprowadzenie na Ziemię
Koszmarów. Mamy jedynie wolę walki, a tymczasem tracimy energię na
poszukiwanie tego, co nie istnieje. Ta wojna nigdy się nie skończy! Nigdy!
Powinniśmy ocalić to, co możemy. Co zrobimy, jeśli niszcząc zło, zniszczymy
również dobro, i to w imię jakiegoś kłamstwa? Chyba że  dodał znaczącym głosem
 jest coś, o czym nam nie mówicie. Jakiś dowód.
Cisza, która nastąpiła po jego wybuchu, była ogłuszająca, ale nie żałował
swoich słów. Wypowiedział na głos tylko to, co było oczywiste.
W końcu ktoś się odezwał:
 Nie wspomniałeś nam o swoich wątpliwościach, kapitanie Cross. Ale
wszystko doskonale się składa, teraz, gdy znamy twoje prawdziwe odczucia, ta misja
będzie dla ciebie bardziej odpowiednia.
Pomysł pogrążenia się w zadaniu z dala od świątyni coraz bardziej mu się
podobał.
 W porządku, będę ją odwiedzał, dopóki nie dostanę innego rozkazu.
Miał nadzieję, że zrozumieją błąd i dostrzegą, jak absurdalne stały się ich
przekonania. A on będzie chronił Lyssę przed nią samą, jak i przed Zgromadzeniem,
które powinno czuwać nad jej bezpieczeństwem.
Aidan odwrócił się na pięcie i wyszedł, powiewając czarną szatą. Nie widział
zbiorowego zadowolenia na twarzach Starszyzny. Nikt także nie zwrócił uwagi na
Starca, który się nie uśmiechał.
 Co się z tobą stało? Tak dobrze wyglądałaś w zeszły weekend.
Lyssa przekręciła się i wcisnęła twarz w oparcie sofy.
 Ta dobrze przespana noc była wyjątkiem.
Matka usiadła na podłodze i zaczęła głaskać córkę po głowie.
 Całe życie miałaś problemy ze snem. Najpierw bóle wzrostowe, potem
koszmary i wysokie gorączki.
Lyssa wzdrygnęła się na wspomnienie lodowatych kąpieli i szczelniej otuliła
się zielonkawą narzutą. Jelly Bean syknął na jej matkę. Leżał na swoim ulubionym
oparciu.
 To zwierzę jest chyba nawiedzone  zaczęła narzekać matka.  Nikogo nie
lubi.
 Nie pozbędę się go. To jedyny facet, który ze mną wytrzymuje.
Cathy westchnęła ciężko.
 Chciałabym wiedzieć, jak ci pomóc.
 Ja też. Mam już dosyć tego wiecznego zmęczenia.
 Musisz zrobić więcej badań.
 O Boże, tylko nie to  jęknęła Lyssa.  Nie dam się znowu pokłuć. Koniec z
tym.
 Nie możesz tak dłużej żyć!
 To ma być życie?  zamruczała Lyssa.  Jeśli tak, to ja już wolę umrzeć.
 Lysso Ann Bates, jeśli jeszcze raz coś takiego powiesz, to ja& to ja& 
Wstała, nie mogąc wymyślić grozby straszniejszej niż śmierć.  Idę do sklepu po
składniki na domowy rosół. I przypilnuję, żebyś zjadła cały talerz, panienko. Co do
kropelki.
Lyssa jęknęła i zacisnęła mocno powieki.  Odejdz, mamo. Pozwól mi spać.
 Zaraz wracam. I nie zamierzam się poddawać. Tobie również na to nie
pozwolę.
Usłyszała, jak matka bierze klucze i zamyka za sobą drzwi, zostawiając ją w
cudownej ciszy. Westchnęła ciężko i odpłynęła w sen&
Walenie do drzwi.
 Czego chcesz?  krzyknęła ze złością, przekręciła się w nieprzeniknionej
ciemności.  Odejdz!
 Lysso?
Zamarła, gdy usłyszała zza drzwi głos z charakterystycznym irlandzkim
akcentem. Jej puls przyspieszył.
 Aidan?
 Mogę wejść?
Usiadła, zmarszczyła nos i oplotła ramionami zgięte kolana.
 Gdzie byłeś?
 Pracowałem.  Nastała długa cisza, po czym dodał po cichu:  Martwiłem się
o ciebie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •