[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że Magda pokazuje jakiś folder przechodzącej dziewczynie. Jeszcze jedna turystka zagubiona
w labiryncie ulic i wysepek Sztokholmu. Miała przynajmniej tyle wyczucia, żeby o tej porze
doby zagadnąć inną kobietę.
Zachowując stosowny dystans, Persson szedł dalej za Poluczkinem. Stawało się jasne, że
istotnie chodzi o Corda Dillona. Pomyślał, że fakt ten mógłby zainteresować Hornberga.
Dillon był już niedaleko końca Drottninggatan, skąd miał do wyboru trzy kierunki. Na
południe
262
przez most do Gamla Stan. Na wschód w kierunku hotelu Grand. I na zachód, by oddalić się
od śródmieścia.
Poluczkin zatrzymał się nagle. Idący w pewnej odległości od niego Dillon doszedł już do
rogu, też się zatrzymał i złożył dłonie, by przypalić papierosa. Poluczkin stanął we wnęce
przy wejściu do jakiegoś sklepu. Persson szedł dalej, tymczasem Dillon zniknął za lewym
rogiem, i wtedy Poluczkin wynurzył się z wnęki.
Rosjanin nie obejrzał się za siebie. Wydawało się, że myśli wyłącznie o tym, co przydarzyło
się Dillonowi. Doszedł do rogu akurat w chwili, gdy Persson przeszedł przez jedną z
bocznych uliczek, oglądając się szybko, by sprawdzić, czy nic nie jedzie. To był jeden z
elementów ryzyka związanego ze spacerami po Promenadzie.
Mijał właśnie po swojej lewej stronie kolejne wejście sklepowe, gdy wynurzyła się z niego
kobieta z szalem na głowie. Zesztywniał. W rękach trzymała rozłożony plan miasta.
 Przepraszam pana  powiedziała po szwedzku  ale zupełnie się zgubiłam. Szukam
ulicy o nazwie Hamngatan. Przed chwilą pytałam jakąś kobietę, lecz ona była z Halsingborga.
Mówiąc trzymała torebkę i otwarty plan miasta w lewej ręce. Po chwili wypuściła plan z ręki,
a ten spadł do wnęki wejścia sklepowego. Persson wszedł do niej, pochylił się, by podnieść
mapę. Szósty zmysł ostrzegł go  niestety za pózno.
Prostował się i odwracał, kiedy Magda ruchem skierowanym do góry wbiła mu długą stalową
igłę między żebra w pobliżu kręgosłupa. Igła weszła po rękojeść. Persson był już martwy,
kiedy na jego zgiętych plecach postawiła nogę i szarpnęła z całej siły, wyciągając broń. W tej
chwili pojawił się Poluczkin.
 Ten sprzątacz...  syknęła Magda.  Jego wózek... rzeka...
Poluczkin natychmiast pojął, co Magda ma na myśli. Zza rogu wyszedł sprzątacz uliczny w
pomarańczowej kurtce i spodniach. Pchał przed sobą duży pojemnik na śmieci na kołach.
Poluczkin ruszył ulicą, a kiedy zrównał się ze śmieciarzem, usztywnioną krawędzią dłoni
walnął go potężnie w kark. Rosjanin już wcześniej sprawdził, że na ulicy nie widać nikogo
innego. Nieprzytomnego mężczyznę wciągnął do wejścia sklepowego, ściągnął z niego
kurtkę, zerwał z siebie własny płaszcz i odział się w pomarańczowy kubrak. Był dla niego za
duży, więc podwinął rękawy, wyszedł na ulicę, chwycił pojemnik na kółkach i pokierował
nim w stronę wnęki,
263
w której obok zwłok Perssona stała Magda. Wrzucił ciało do śmietnika, na wystającą głowę
narzucił zdjęty z przedramienia płaszcz, a potem przejechał ostatnie metry dzielące go od
ulicy przy końcu Drottning-gatan.
Oglądając się w lewo i w prawo sprawdził, że nic nie nadjeżdża. Pchnął wózek przez jezdnię i
zatrzymał przy murze nad samą rzeką. Poluczkin był mężczyzną o znacznej sile fizycznej,
wystarczyło jedno pociągnięcie z dłońmi pod pachami trupa, by wyrzucić go do wody. Plusk
został stłumiony hukiem wody z pobliskiego jazu.
Zepchnął wózek w ślad za ciałem, zdjął pomarańczową kurtkę i też wrzucił do wody. Magda,
która trzymała jego płaszcz, pomogła mu go założyć i po chwili szli już razem brzegiem rzeki
w kierunku hotelu Grand. Kiedy doszli do mostu Riksbron, zaledwie kilkanaście metrów od
miejsca, w którym spuścił trupa do wody, wziął ją za rękę.
 Przejdz na drugą stronę ulicy, w cień. Przy odrobinie szczęścia  ciągnął, kiedy doszli do
chodnika  rano będzie już pływał w Bałtyku. Ma całą noc na dopłynięcie do morza 
dodał brutalnie.
 Na Drottninggatan słyszałam, jak otwiera się jakieś okno  powiedziała cicho Magda. 
Nie patrzyłam w górę. Zauważyłeś coś?
 Niech to wszyscy diabli! Byłem zajęty czym innym. Co z tego, nawet jeśli tam ktoś był.
Nie ma ciała, nie ma kłopotu.
Rozdział 27
Była trzecia nad ranem, gdy Tweed został wezwany telefonicznie przez Gunnara Hornberga.
Wywlókł się z łóżka, wrzucił na siebie ubranie, na chwilę zatrzymał się przed lustrem, by
poprawić krawat i przyczesać włosy. Potem wcisnął kapelusz na głowę i wyszedł z pokoju.
Na zewnątrz, przed wejściem do hotelu, Hornberg czekał już za kierownicą swego volvo. Był
sam. Tweed usiadł obok i Szwed podjechał niewielki odcinek drogi do mostu Riksbron.
Sztokholm był wyludniony, majestatyczne budowle wyglądały jak teatralna scenografia, a
światła latarni odbijały się w wodzie.
 Czyje to ciało?  spytał Tweed podczas tej krótkiej przejażdżki.
 Policja kryminalna twierdzi, że to jest Peter Persson. Mam nadzieję, że się mylą, choć
rzeczywiście dzisiejszej nocy nie zameldował się.
 Kto go znalazł?
 Mężczyzna, który wyszedł z psem na póznowieczorny spacer. To zawsze jest jakiś gość z
psem. O, mój Boże! Spójrz na to  ci dopiero potrafią zrobić przedstawienie!
Hornberg, choć to w jego przypadku niezwykłe, był autentycznie zdenerwowany, i kiedy
zaparkował samochód nad rzeką, wyskoczył i kazał Tweedowi iść za sobą. Na środku mostu
stała półciężarówka z dzwigiem, którego łańcuch z hakiem kołysał się kilka stóp nad wodą.
Na haku coś wisiało, wolno podnoszone do góry. To coś to było nasiąknięte wodą ciało,
umieszczone wewnątrz brezentowej płachty. Tweed stwierdził, że podniesiono je z miejsca, w
którym zatrzymało się na szeregu różowych, połączonych liną boi.
265
Aódz policji wodnej unosiła się na falach czarnej wody, utrzymując się w miejscu dzięki
pracującemu na wolnych obrotach silnikowi. Na jej pokładzie pięciu umundurowanych ludzi
obserwowało, jak ładunek unosi się coraz wyżej w noc. Makabryczny widok.
Za furgonetką z dzwigiem stała karetka z otwartymi tylnymi drzwiami. Przy niej dwóch
ubranych na biało mężczyzn, a obok nich trzeci, w cywilnym ubraniu, bez kapelusza, z torbą
w ręku. Jeszcze kilku w cywilnych ubraniach i z rękami w kieszeniach zajęło miejsca przy
murze na brzegu rzeki. Niezbyt silny, lecz przejmujący wiatr hulał wzdłuż jej nurtu. Tweeda
uderzyła panująca cisza, absolutny bezruch czekających ludzi.
Zawieszona na łańcuchu płachta dotarła do poziomu mostu, przeciągnięto ją przez barierkę i
opuszczono. Tweed szedł za Hornber-giem, który spieszył się w drodze na most, a jego gęste
włosy powiewały na wietrze. Kiedy ciało opuszczono na ziemię, Tweed usłyszał słowa
wypowiadane po szwedzku podniesionymi głosami. Hornberg był wściekły. Tweed podszedł
wolno do szefa SAPO i mężczyzny, z którym rozmawiał. Hornberg odwrócił się gwałtownie,
odzywając się po angielsku:
 Tweed, to jest inspektor Holst z policji kryminalnej. Holst, poznaj mojego przyjaciela,
Tweeda, z wydziału specjalnego...
 Paskudna noc  zauważył Tweed podając dłoń Holstowi, wdzięczny Hornbergowi za
anonimowość tej prezentacji i niedopowiedzenie, kim naprawdę jest. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •