[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że go uratowała.
- Cześć, Ra - odpowiedziała Phoebe z uśmiechem. -
Dawno się nie widziałyśmy. Twój przyjaciel właśnie się zgo
dził pozować do zdjęć. Mam kontrakt z Calvinem Kleinem.
Byłby idealny.
Lucian prawie się zachłysnął szampanem. Raina unio-
sła brwi i spojrzała na niego pytająco.
- Naprawdę?
Przecież nie mógł się przyznać, że nie słuchał, co się
do niego mówi. Sesja zdjęciowa? Rany boskie! Za żadne
skarby świata!
- Jestem wdzięczny za propozycję... - och, jak ona się
nazywa? A, tak! - ...Phoebe, ale obawiam się, że nie mogę.
Nie jestem...
- Phoebe - wtrąciła się Raina. - To mój mąż, Lucian
Sinclair. Lucianie, poznaj Phoebe Knight. Jest fotografem.
- Mąż? - Oczy Phoebe rozszerzyły się ze zdziwienia.
Patrzyła to na Luciana, to na Rainę. - Chyba nie widzia-
łyśmy się dłużej, niż mi się zdawało, Ra. Koniecznie musi-
my się umówić na lunch.
- Umówimy się. - Raina wzięła Luciana pod rękę. -A
teraz, wybaczcie, muszę przez chwilę pobyć sama z tym
mężczyzną.
- Tylko przez chwilę? - zapytała Aurel chrapliwym
głosem. - Mnie by chwila nie wystarczyła.
Lucian uśmiechnął się na widok rumieńca, który za-
barwił policzki Rainy. Odciągnęła go na bok.
123
S
R
- Chwała Bogu! - Otoczył ją ramieniem i wyszeptał jej
prosto do ucha: - Uratowałaś mnie.
- Nawet nie masz pojęcia, ile mi zawdzięczasz - od-
parła unosząc brew. - Te dwie pożarłyby cię żywcem.
Na co ona sama miała też ochotę. Zaciągnęła Luciana
do sypialni. Zza zamkniętych drzwi dochodziła rytmiczna,
latynoska muzyka.
Nie mogła się nawet gniewać na Aurel i Kimmy. Były,
jakie były, jak syreny, których cel jest jasny: rzucić każdego
mężczyznę na kolana. Były piękne, ale nie w typie Luciana.
- Dlaczego, na Boga, powiedziałeś Phoebe, że będziesz
pozował do zdjęć? - zapytała, krzyżując ręce na piersiach.
Podrapał się w kark i przestąpił z nogi na nogę.
- Nie do końca powiedziałem. Po prostu byłem tro-
chę... To znaczy...
- Nieważne. - Zamknęła oczy i westchnęła. - Zresztą to
i tak nie moja sprawa.
Na weselu powiedziała mu, że nie będzie o nic pytać. I
co zrobiła przy pierwszej okazji, gdy znalezli się sami? Za-
częła go wypytywać jak zazdrosna idiotka.
Cóż, jeśli Lucian chce wziąć udział w sesji Phoebe, to
jego sprawa. Może pozować nawet w setkach sesji.
Gdyby Phoebe nie była jej dobrą znajomą, pomyślała
Raina, chyba by jej powyrywała wszystkie te rude włosy.
Nagle poczuła się zbyt zmęczona, żeby stać. Usiadła na
krawędzi łóżka.
- To był męczący dzień. Nie mam siły się z tobą kłócić.
- To dobrze.
Materac ugiął się, gdy Lucian usiadł koło niej. Była
zmęczona, ale nie martwa. Jej ciało ożyło nagle. Znowu ta
mi-
124
S
R
gotliwa świadomość jego bliskości. Znajomy męski zapach,
ciepło promieniujące z jego ciała, zmysłowość buchająca
jak skwar z nowojorskich ulic w sierpniu.
Wyglądał na trochę zmęczonego. Raina zauważyła, że
ma lekko zaczerwienione oczy. Ciekawe, czy tęsknił za nią
przez te parę dni? A może był na nią zły? Bardzo chciała
się tego dowiedzieć, ale wiedziała, że nie wolno jej pytać.
- Moje gratulacje. Kolekcja odniosła sukces - przerwał
milczenie.
- Dzięki. - Dostała bardzo dużo zamówień, więcej, niż
kiedykolwiek marzyła. Czemu nie czuła się wspaniale? - To
był udany dzień.
- Mam nadzieję, że nic nie popsułem, zjawiając się na
pokazie - powiedział.
Zaśmiała się cicho i roztarta obolały kark.
- Dziewczyny tak nakręcił sam twój widok, że były na
wybiegu porywające. Wszystko po to, żeby zrobić na tobie
wrażenie. Chyba z dziesięć razy słyszałam dziś słowo  pio-
runujący" zarówno w odniesieniu do moich projektów, jak
mojego męża.
Odwrócił wzrok, ale zdążyła jeszcze zauważyć, że się
zarumienił. Rozbawił ją i zauroczył fakt, że potrafiła go za-
wstydzić.
Nagle uświadomiła sobie, że Lucian nosi obrączkę.
Ona swoją zdjęła po powrocie z Bloomfield, bo nie była
gotowa odpowiadać na pytania kolegów z pracy. Nie była
pewna, czy Lucian zauważył brak obrączki na jej palcu i
czy ma to dla niego znaczenie. Wiedziała jednak, że emocje
między : nimi nadal rosły. Jeśli nie będą uważać, to może
się okazać, że stąpają po cienkim lodzie.
125
S
R
- Chciałem zobaczyć Emmę. Teresa mnie nie wpuściła.
- Mówiłam jej o tobie. %7łe się pobraliśmy. - Do czar-
nych dżinsów Luciana przyczepiła się jakaś nitka. Raina le-
dwie się powstrzymała przed jej strzepnięciem. - Ale ona
jest bardzo nieufna w stosunku do obcych ludzi.
- Pokazałem jej prawo jazdy, wyniki badania krwi i bi-
let lotniczy - powiedział oschle. - Powiedziała mi, że Em-
ma śpi, po czym zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.
- Jest cudowna dla Emmy. - Teresa była jak matka dla
niej i jak babcia dla Emmy. Raina nie miała pojęcia, co by
bez niej zrobiła. - Nie bądz na nią zły za to, że jest ostrożna.
- Zły? - Spojrzał na nią zaskoczony. - Myślałem o tym,
żeby jej dać podwyżkę. Dobrze jest wiedzieć, że ktoś taki
opiekuje się Emmą.
Ta nieoczekiwana uwaga ją rozśmieszyła. Następnie
Raina spuściła głowę i wbiła wzrok w swoje dłonie.
- Lucianie - powiedziała cicho. - Dlaczego przyjecha-
łeś?
- Do Emmy.
Serce się jej ścisnęło. Oczywiście, wiedziała, że będzie
przyjeżdżał do Emmy, ale skłamałaby twierdząc, że nie
miała nadziei, iż będzie też przyjeżdżał do niej. Ależ ze
mnie idiotka, pomyślała.
- Ucieszy się. - Zmusiła się do uśmiechu, po czym
wstała z łóżka. - Teraz już poszła spać, ale możesz
przyjść...
Wziął ją za rękę i posadził z powrotem na łóżku.
- Przyjechałem też do ciebie.
Serce podskoczyło jej w piersi. Podniosła na niego
wzrok.
126
S
R
- Do mnie?
- Martwiło mnie to, jak się rozstaliśmy. Pomyślałem...
No, cóż, chcę, żebyś wiedziała, że między mną a Sally Lynn
naprawdę nic nie było. To...
- Lucianie, przepraszam cię za to, co wtedy powiedzia-
łam. Nie powinnam była. I naprawdę nie musisz mi mówić,
że...
Położył jej palec na ustach.
- Nigdy z nią nie spałem. I nigdy w życiu nie miałem
zamiaru się z nią żenić. A mogło ci się obić o uszy coś na
ten temat. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •