[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- 41 -
S
R
- Powiedziały, w którym miejscu chcą pływać? - zapytał Rafe, wciąż uwiązany
do słuchawki. - Sioux to wielka rzeka z wysokimi wodospadami. Jeśli nie wiemy,
dokąd pojechały, możemy ich szukać choćby tydzień.
- Pewnie w swoje ulubione miejsce - powiedział Tony.
- Tylko że ja nie pamiętam, gdzie to jest. Było ciemno, kiedy Camryn nas tam
zabrała.
- Camryn zabrała was w nocy nad rzekę? - Teraz Rafe naprawdę się
przestraszył.
- Raz nas zabrała. Nie, dwa razy - odezwał się Trent.
- Kilka tygodni temu. Ty wyjechałeś, a ona miała nas pilnować.
- Urządzili sobie dyskotekę nad rzeką. Fajnie się bawili. Ja i Trent zresztą też. -
Tony uśmiechnął się do brata. - Pamiętasz zawody w rzucaniu kamieniami?
- No! - rozpromienił się Trent. - Ale woda była zimna jak lód. Noga o mało mi
nie zamarzła, kiedy ją włożyłem do rzeki.
- Boże drogi! - Przerażony Rafe spojrzał na Holly. - Zabrały dzieci na
potańcówkę nad rzeką! Przecież to się mogło skończyć tragedią!
- Ale się nie zakończyło. Chłopcy są cali i zdrowi.
- Za to nie ma dziewczynek! - Rafe był zrozpaczony.
- Tak się rozzuchwaliły! Wydaje im się, że są nietykalne. Boże wielki, dlaczego
ja zawsze o wszystkim dowiaduję się ostatni!
Relacja Trenta i Tony'ego całkowicie wytrąciła Rafe'a z równowagi. Holly
zrobiło się go żal. Natychmiast zapomniała o niedawnej kłótni i o nienawiści, jaką do
niego poczuła potem. Teraz najważniejsze było to, co działo się z Camryn i Kaylin.
Rafe robił, co mógł, żeby jakoś poradzić sobie z wychowaniem czwórki cudzych
dzieci, a dziewczynki bardzo się starały, żeby mu w tym przeszkodzić. Tak przy-
najmniej oceniała sytuację Holly.
- A jednak Camryn wykazała się odrobiną odpowiedzialności - zaczęła
ostrożnie Holly. Zawsze w każdej najgorszej nawet sytuacji starała się znalezć
pozytywny element. - Nie chciała zostawić chłopców samych w domu, więc zabrała
ich ze sobą na imprezę. Wprawdzie nie było to najrozsądniejsze rozwiązanie...
- 42 -
S
R
- Już dobrze, jestem. - W słuchawce niespodziewanie odezwała się Camryn.
Była zniecierpliwiona i zła.
Muzyka w samochodzie grała tak głośno, że nawet w kuchni Rafe'a dałoby się
przy niej tańczyć.
- Natychmiast odwiez samochód do domu - polecił Rafe.
- A co mi zrobisz, jak go nie odwiozę?
- Zadzwonię na policję i każę cię aresztować za kradzież. Pobyt w więzieniu
raczej ci się nie spodoba.
- Ja miałabym iść do więzienia? - roześmiała się Camryn.
- Do pierdla! - dodał męski głos, a zaraz potem dał się słyszeć potężny wybuch
śmiechu zarówno chłopców, jak i dziewczyn.
- Jeśli za pół godziny nie podstawisz mi samochodu pod dom, to daję ci słowo,
że zadzwonię na policję. - Rafe nie miał już wątpliwości, że Camryn pojechała ze
swoją paczką: sama okoliczna łobuzeria.
- Rób sobie, co chcesz, mój starszy przyrodni bracie, bo ja na pewno za pół
godziny nie wrócę - prychnęła Camryn, a w tle wtórował jej chóralny śmiech. - Cześć!
Camryn się wyłączyła. Rafe stał, trzymając się słuchawki głuchego już
telefonu, jakby to była ostatnia deska ratunku, która właśnie wyślizguje mu się z rąk.
Ponownie kręcił numer telefonu zainstalowanego w samochodzie.
- Dlaczego jej nie zapytałeś, dokąd jedzie? - zdziwił się Trent. Obaj z Tonym
już rozumieli, że nieprędko pojadą na obiecany basen.
- Z ust mi to wyjąłeś - mruknęła Holly.
- Wyłączyła się, zanim zdążyłem zapytać - parsknął Rafe.
- Nierealne grozby są nieefektywne - zauważyła Holly.
- Mogłabyś się wyrażać jaśniej? - Rafe posłał jej mordercze spojrzenie.
- To, że nie zadzwonisz na policję i nie zawiadomisz o kradzieży samochodu.
- Tak sądzisz? No to zaraz się przekonasz. - Rafe wystukał jakiś inny numer.
- Jeśli kilkunastoletnia panienka bez pozwolenia bierze należący do jej rodziny
samochód, to z całą pewnością jest to irytujące, ale nawet przy najgorszej woli nie da
się tego nazwać kradzieżą - mówiła Holly spokojnie. - Wie o tym policja, ty też o tym
wiesz, a Camryn, Kaylin i ich przyjaciele wiedzą najlepiej.
- 43 -
S
R
Rafe odłożył słuchawkę. Zrobił to tak delikatnie, że Holly mogła sobie
wyobrazić, ile go kosztowało nieroztrzaskanie tego kawałka plastiku o podłogę.
- Mówisz tak, jakbyś się znała na przepisach prawnych - powiedział cierpko.
- Rafe jest prawnikiem - wyrwał się Trent, który od jakiegoś czasu z wielkim
zainteresowaniem przyglądał się dorosłym.
- Tym mniej przekonywająca była twoja grozba - powiedziała Holly. -
Dziewczynki wiedzą, że nic im nie możesz zrobić.
- Twierdzisz że wszystko, co robię, nie ma sensu? - Rafe stanął twarzą w twarz
ze swoją oskarżycielką.
Jednak Holly nawet nie pomyślała o tym, żeby się wycofać. Zapragnęła się do
niego przytulić. Tylko po to, żeby go choć trochę pocieszyć.
- Nic takiego nie powiedziałam. - Była opanowana, pewna siebie. - Jesteś
mądry, odpowiedzialny i dzieci wiedzą, że zawsze mogą na ciebie liczyć. Nie należało
straszyć Camryn więzieniem, bo ona nie wierzy, że mógłbyś jej coś takiego zrobić.
Dlatego twoja grozba jest nieefektywna. Grozba, a nie ty. To wielka różnica.
- Głowę dam sobie uciąć, że tym samym tonem przekonujesz wariata, że jego
telewizor nie przekazuje poleceń do elektrod, które mu kosmici wszczepili do mózgu -
skrzywił się Rafe. Oparł dłonie na ramionach Holly. Tak bardzo chciał ją do siebie
przytulić. Tylko po to, żeby poczuć się pewniej.
- To telewizor może przekazywać takie polecenia? - zawołał Trent. - Ekstra!
Rafe opuścił ręce. Nie mógł teraz przytulić Holly. Co więcej, musiał uważać na
swoje słowa. Nie byli przecież sami.
- Rafe tylko żartował. - Holly uśmiechnęła się do chłopca. - Możemy poszukać
dziewczynek. Przecież mamy drugi samochód.
- Dobrze, jedzmy - zgodził się bez namysłu Rafe.
Dopiero wówczas, kiedy wszyscy czworo wsiadali do samochodu, Rafe
uprzytomnił sobie, że zanim Holly zaproponowała pomoc, on sam chciał ją o to
poprosić. Nie wiadomo jakim cudem Holly stała się mu bliska, jakby od zawsze
należała do rodziny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •