[ Pobierz całość w formacie PDF ]

właśnie powinna wyglądać rezydencja księcia.
- Teraz mogę ci przedstawić Rock - powiedział książę powoli. - Jestem
bardzo ciekaw, co o nim myślisz.
-Jest... jeszcze piękniejszy, niż się spodziewałam -odparła Helga - i za-
czynam być autentycznie przestraszona, że... wkrótce się obudzę.
Książę wybuchnął kolejny raz śmiechem.
R
L
T
Rozdział 4
Schodząc z ogromnych schodów, pośród wiszących na ścianach w zło-
tych ramach portretów rodzinnych Rocklingtonów, i patrząc na zdobiące
marmurowy kominek proporce zdobyte przez nich w bitwach, Helga miała
przemożne wrażenie, że znalazła się w środku barwnego snu. Ubrana była
w białą, dziewczęcą sukienkę wykończoną koronką, co potęgowało uczu-
cie, że jest zaczarowaną księżniczką o oczach błyszczących jak gwiazdy.
Poruszała się szybko, jak gdyby frunęła w dół, aż znalazła się w holu.
Książę wyraził życzenie, żeby poznała pana Vanderfelda przed kolacją.
Miał on przybyć wraz z córką dość pózno, akurat na czas, by się przebrać.
Oznaczało to, że żadne z nich nie zostało jeszcze przedstawione reszcie go-
ści, których Helga miała okazję poznać wczesnym popołudniem.
Po przybyciu do Rock, książę przed lunchem pokazał jej stajnie, nato-
miast po posiłku, do którego zasiedli we dwoje, oprowadził ją po ogrodzie i
cieplarniach. Helga była oczarowana wszystkim, co oglądała. Z właściwą
sobie bystrością odgadła od razu, dlaczego książę zaprosił ją do Rock o
wiele wcześniej niż resztę gości: chciał się upewnić, że zagra swoją rolę
bezbłędnie i nie zrobi czegoś, co zdradziłoby, że jest aktorką, a nie damą.
Przy lunchu książę obserwował ją uważnie, zważając, jak posługuje się
sztućcami i jak trzyma w ręce kieliszek. Pomyślała z uśmiechem, że matka
potraktowałaby to krytyczne spojrzenie jak obrazę. Jednocześnie powtarza-
ła sobie nieustannie, że jest aktorką i w oczach księcia gra rolę, oraz że mu-
si bardzo uważać, by ze względu na ciocię nie zdradzić, kim jest w rzeczy-
wistości.
Ogromną satysfakcję sprawiała jej świadomość, że udało jej się uciec od
ojczyma i Bernarda Howella, którym nie przyszłoby do głowy szukać jej w
Rock.
R
L
T
- Jestem bezpieczna! Całkowicie bezpieczna! -powiedziała, znalazłszy
się sama w przepięknej sypialni, wspanialszej niż jakikolwiek pokój, w któ-
rym spała do tej pory.
Niemniej nadal drzemał w niej utajony strach, że może nie wszystko jest
tak idealne, jak się wydaje i że czekają niespodziewane i przykre przebu-
dzenie z pięknego snu.
Obecnie jednak jej myśli skupione były na tym pierwszym, najistotniej-
szym momencie spotkania z panem Vanderfeldem, który może nabrać po-
dejrzeń, jeśli ona nie stanie na wysokości zadania. Reszta gości miała się
zebrać przed kolacją w srebrnym salonie, ale Helga dostała instrukcje, by
stawić się w prywatnym gabinecie księcia, znajdującym się w głębi koryta-
rza pełnego różnych skarbów. Marzyła, by móc się zatrzymać i obejrzeć je
wszystkie dokładnie. Wiedziała jednak, co należy robić i gdy lokaj otwo-
rzył przed nią drzwi, zobaczyła księcia stojącego przy kominku, a obok
mężczyznę w średnim wieku, który był niewątpliwie Sirusem Vanderfel-
dem. Panowie pogrążeni byli w rozmowie, ale gdy Helga weszła do gabi-
netu, książę spojrzał na nią z uśmiechem, mówiąc: -A, jesteś, Helgo!
A gdy zbliżyła się ku nim, książę zwrócił się do pana Vanderfelda:
- Poprosiłem pana o spotkanie w moim gabinecie, zanim dołączymy do
reszty towarzystwa, z pewnej bardzo konkretnej przyczyny.
- Ciekaw jestem, jakiej - odparł pan Vanderfeld z wyraznym amerykań-
skim akcentem.
- Uważałem, że skoro zgodnie z pana propozycją mam przyjechać do
Ameryki w niedługim czasie, powinienem panu zdradzić pewien sekret -
oświadczył książę.
Pan Vanderfeld nie odpowiedział. Patrzył na Helgę, spodziewając się, że
książę go przedstawi.
- Do tego sekretu - kontynuował książę - nie zostanie dopuszczony nikt
poza panem, ale ponieważ jesteśmy ściśle związani interesami, chciałem,
by pan jako pierwszy poznał moją przyszłą żonę - pannę Helgę Grosvenor!
Książę mówił łagodnie i przyjaznie, tonem niemal kojącym, lecz Helga
widziała, że pan Vanderfeld zareagował na wiadomość wyraznym porusze-
niem i zmarszczeniem brwi.
R
L
T
- Pańska przyszła żona, książę? - wykrzyknął. -A to dopiero niespo-
dzianka!
Helga wyciągnęła do niego rękę.
- Słyszałam o panu bardzo wiele - powiedziała -a przede wszystkim, że
jest pan bardzo, ale to bardzo mądry!
Pan Vanderfeld uścisnął jej rękę, zwracając się jednocześnie do księcia:
-Nie ukrywam, że jestem zdumiony! Nie miałem pojęcia, że myśli pan o
ożenku. Słyszałem raczej, że od lat chwali pan sobie stan kawalerski.
- Do tej pory istotnie tak było - odparł książę -ale ujrzawszy pannę
Grosvenor zrozumiał pan bez wątpienia, dlaczego zmieniłem zdanie.
- Naturalnie, naturalnie! - potwierdził pan Vanderfeld skwapliwie, jakby
zrozumiał, że ten komplement powinien był wyjść z jego ust.
- Proszę pozwolić, napełnię pański kieliszek - powiedział książę wesoło.
- Musi pan wypić za nasze zdrowie i szczęście. Jednocześnie oboje z Helgą
wierzymy, że nie zdradzi pan naszej tajemnicy nawet słowem.
- Może mi pan zaufać, książę - oświadczył pan Vanderfeld ochoczo - ale
dlaczego pana narzeczeństwo musi być trzymane w tajemnicy?
- Przykro mi oznajmić, lecz moja narzeczona jest w żałobie po stracie
matki - wyjaśnił książę.  Gdyby wyszła za mąż, czy choćby ogłosiła swoje
zaręczyny, nim minie roczny okres żałoby, w Anglii zostałoby to uznane za
krańcowy objaw nieczułości i braku serca.
- Roczny! - wykrzyknął pan Vanderfeld. - W Ameryce nie mamy takiego
zwyczaju.
- Ale tutaj mu hołdujemy - odparł książę - co zostało, jeśli tak można
powiedzieć, usankcjonowane przez samą królową.
- Tak, tak, pamiętam - stwierdził pan Vanderfeld. -Jej Królewska Mość
nosiła żałobę po księciu Albercie przez wiele lat.
- Rozumie pan teraz, jak zaszokowany byłby dwór, gdyby rozeszła się
wiadomość o naszych zaręczynach.
- Może pan być pewien, że nie powiem o tym nikomu - powtórzył pan
Vanderfeld.
Helga miała wrażenie, że jego początkowe rozczarowanie na wieść o za-
ręczynach księcia minęło, ustępując miejsca zadowoleniu, że jest pierw-
R
L
T
szym wtajemniczonym. W jego tonie brzmiała szczerość, gdy podniósł kie-
liszek, mówiąc:
- Pragnę państwu życzyć wielu lat szczęścia małżeńskiego oraz, oczywi-
ście, wielu pociech, które odziedziczą kiedyś tę piękną rezydencję!
Helga wyglądała na zmieszaną, więc książę powiedział pospiesznie:
- Wprawił pan w zakłopotanie moją narzeczoną! Sądzę, że powinniśmy
pójść do srebrnego salonu, gdzie czeka już pańska córka.
Pan Vanderfeld otworzył usta, jakby chciał zauważyć, że jego córka bę-
dzie z pewnością rozczarowana wiadomością o stracie wszelkich szans na
zostanie księżną, ale przypomniawszy sobie o danej obietnicy, powiedział:
- Jestem pewien, że panna Grosvenor i Virginia zaprzyjaznią się szybko.
- Ja też tak myślę - zgodził się książę. - Helga jest ogromnie zaintereso-
wana pańskim ranczem w Teksasie, gdzie hoduje pan, o ile dobrze sie
orientuję, wspaniałe konie! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •