[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w eleganckich garniturach. - Zachichotał. -I ich luksusowe
samochody. Oni wszyscy mieli porsche, mercedesy albo BMW.
Ta supra wygląda skromniutko w porównaniu z tym, czym jeżdżą
moi koledzy- To dlaczego nie masz porsche?
- Sam sobie niedawno zadałem to pytanie, kiedy mój wspólnik
pokazał mi swój nowy wóz, właśnie porsche.
- I co sobie odpowiedziałeś?
- Za drogie.
- Zarabiasz tyle co wspólnik.
Wydął wargi i zastanawiał się przez chwilę.
- Chyba się boję, że jak kupię porsche, to pomyślę sobie, że już
wszystko osiągnąłem, a to nieprawda. Przede mną jeszcze daleka
droga.
Jessice przypomniała się Nina, dla której szczęście to solidne
konto w banku. Przeczuwała, że z Carterem jest inaczej. Jemu
chodziło o zawodowe, a nie finansowe osiągnięcia. A może
nawet o osobiste. Tego się mogła tylko domyślać. Chociaż była
ciekawa, nie miała odwagi pytać go o nadzieje i marzenia.
Poddała się więc łagodnemu kołysaniu samochodu. Milczenie
było przyjemne, co zaskoczyło Jessicę, bo zawsze utożsamiała je
z samotnością. Zazwyczaj kiedy była w towarzystwie mężczyzny
poza uczelnią, uważała, że należy z nim rozmawiać, a że
rozmowa o niczym nie za bardzo jej wychodziła, czuła się
niezręcznie i zle. Teraz stało się inaczej. Carterowi najwyrazniej
było z tym milczeniem równie dobrze, jak jej. Jego duże dłonie
spoczywały wygodnie na kierownicy. Jechali przed siebie, z
jednym tylko postojem, przez prawie cztery godziny. Przed
południem dotarli do Bar Harbor.
- Jestem pod wrażeniem - powiedziała Jessica szczerze, kiedy
Carter skończył ją oprowadzać po Cadillac Cove. Inaczej niż w
Crosslyn Rise, tu domki stały nad brzegiem morza, skupione w
niewielkich zespołach przytulonych do wybrzeża i zarazem har-
monizujących z pięknem niedalekiego szczytu Cadillac. - Czy już
wszystko sprzedane?
- Nie. Jesteśmy w końcu daleko na północy. Ale inwestorowi i tak
się opłaciło.
- A tobie?
- Zapłacono mi za projekt, ale nie uczestniczyłem finansowo w
jego budowie. W Crosslyn Rise mógłbym.
- Czy Gordon mówił ci coś więcej na ten temat?
- Nie. A tobie?
Pokręciła głową.
- Chyba zaczyna badać sytuację, ale nie chce zbierać inwestorów,
dopóki nie powiemy mu czegoś konkretnego.
Carterowi spodobało się to  my".
- Czy ma grupę stałych inwestorów?
- Właściwie nie wiem. A czemu pytasz?
- Bo znam kogoś, kto mógłby być zainteresowany. Nazywa się
Gideon Lowe. Pracowałem z nim dwa lata temu nad projektem w
Berkshires i nadal jesteśmy w kontakcie. To uczciwy gość, jeden
z najlepszych budowlańców w okolicy, i niezależnie od tego, czy
dostanie kontrakt na przebudowę Crosslyn Rise, czy nie, mógłby
zainwestować. Szuka czegoś pewnego. Crosslyn Rise to
pewniak.
- To ty tak twierdzisz.
- Ja to wiem. Przecież nie wkładałbym własnych pieniędzy,
gdyby było inaczej. Umieram z głodu. Pójdziemy coś zjeść?
Chwilę trwało, zanim Jessica przestawiła się z omawiania
interesów na planowanie lunchu.
- No pewnie.
- Chodzmy. - Wziął ją za rękę. - Jest tu niedaleko knajpka, w
której dają najlepszą zupę rybną na całym wybrzeżu.
Zupa rybna, świetnie, pomyślała Jessica, której morski chłód
zaczął się dawać we znaki. Trzymał jej rękę pewnie w swojej
ciepłej dłoni.
Zupa była tak dobra, jak zapowiadał, choć Jessica zdawała sobie
sprawę, że widok na plażę oraz towarzystwo nie pozostały bez
wpływu na jej smak. Potem wrócili do samochodu i ruszyli dalej.
Cztery godziny pózniej dotarli do Harborside. Tak jak w każdym
z poprzednich osiedli, Carter oprowadził Jessicę, opowiedział
pokrótce historię budowy oraz swoje doświadczenia. I tak jak
przedtem czekał na
jej ocenę.
- Interesujące - powiedziała tym razem. - Samo założenie
przekształcenia fabryki w dom mieszkalny, stawia pewne
ograniczenia, ale ty próbowałeś ominąć je, wykorzystując
wewnętrzny dziedziniec. To zachwycające.
Carter nauczył się już czytać w jej twarzy i patrząc na jej minę,
poważną i jakby badawczą, wiedział, że dziedziniec może się jej i
spodobał, ale nie zachwycił.
- W porządku, Jessico - czuł się na tyle pewnie, by móc
powiedzieć - możesz być szczera.
- Jestem szczera. Biorąc pod uwagę, od czego musiałeś zacząć, to
naprawdę godne uwagi.
- Godne uwagi, czyli wściekle interesujące i porywające?
- No, porywające to nie. Robi wrażenie.
- Ale nie chciałabyś tu mieszkać.
- Tego nie powiedziałam.
- A chciałabyś?
Dostrzegła figlarny błysk w jego oku. Nie odwróciła jednak
spojrzenia. Wolała, by nie zorientował się, jak cudowne ciepło
ogarnia jej ciało, gdy stoi tak blisko niego.
- Chyba - przyznała - wolałabym mieszkać w Cadillac Cove.
- Albo w Riverside - dodał, sam zaczynając się uśmiechać na
widok rozkosznie kobiecych kolorków, które wystąpiły na jej
policzki. - Albo w Sands.
- Albo w Walker Place - uzupełniła, kończąc listę miejsc, które
odwiedzili. - No dobra, to podoba mi się najmniej. Ale i tak jest
dobre.
- Dostanę zamówienie?
- Oczywiście. Czemu pytasz?
- Czy nie przyjechaliśmy tu po to, byś sprawdziła, czy podobają
ci się moje domy?
Prawdę powiedziawszy, Jessica zupełnie o tym zapomniała. Już
od jakiegoś czasu zresztą wiedziała, że zleci Carterowi projekt
przebudowy Crosslyn Rise. Ale zapomniała również o tym, jaki
kiedyś był z niego drań.
- Bardzo mi się podobają twoje domy.
Jego ładne usta drgnęły w łagodnym rozbawieniu.
- Mogłabyś to powiedzieć z odrobinę większym entuzjazmem.
Oczarowana tymi ustami i ich drobnym, łagodnym drganiem,
spełniła jego żądanie.
- Są cudowne.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
- Czy myślisz, że mogę zrobić coś wspaniałego?
- Myślę, że wspaniale ci się uda z Crosslyn Rise.
- Nie mówisz tego tylko po starej przyjazni? Patrząc na niego,
roześmiała się swobodnym, spontanicznym śmiechem.
- Po starej przyjazni to bym cię dawno zwolniła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •