[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to zaraz cię wyrzuci.
- Pewnie tak. Ale potem twoja mama uzna mnie za
najlepszą fizykoterapeutkę na świecie i znów zaczną
wojować, prawda? Widzę, jak ich w to wciągasz,
Kelsey. Lubisz, kiedy się kłócą?
- Wtedy dają mi spokój. - Mała wzruszyła ramio­
nami.
- I możesz spokojnie oglądać telewizję - dodała
Aleksa. - Gdzie jest winda ?
- Skręć tutaj. Tatuś ją zainstalował. Wiesz, po
wypadku, bo mam tu z nim mieszkać. On chce
sprawować nade mną opiekę. Jest wściekły, że jeź­
dziłam na motocyklu z Jackiem i spadłam, kiedy wpadł
w poślizg, no i okropnie się poraniłam.
- Jechałaś wtedy z Jackiem? - spytała Aleksa.
- Tak.
A więc dziecko Ryana zostało zranione w czasie
jazdy motocyklem prowadzonym przez kochanka by­
łej żony i ojca jej drugiego dziecka.
- Masz żal do Jacka za to, co się stało? - spytała.
- Ależ skąd! - wykrzyknęła zdumiona dziewczyn­
ka i zatrzymała wózek. - To nie jego wina. To był
wypadek.
- Musiał się po tym czuć okropnie - powiedziała
Aleksa, a mała z zapałem przytaknęła.
- Widziałam, jak płakał - wyznała. - Nie mog­
łam w to uwierzyć. Mama dużo płacze, ale Jack
nigdy!
- A twój tata? - z ciekawością indagowała Aleksa.
- On nie płacze, ale martwi się tym wypadkiem. No
i jest wściekły. Naprawdę wściekły - powtórzyła z na­
ciskiem dziewczynka.
- Dużo w tym domu gniewu - zauważyła Aleksa.
- Dużo wrzasków i kłótni - dodała Kelsey. - Jeśli
lubisz spokój, nie powinnaś tu przychodzić.
Kiedy znalazły się na tarasie, Aleksa westchnęła
ciężko, bo niewielki deszcz zamienił się w ulewę.
- Strasznie leje. Nie możemy teraz wyjść.
- Czemu nie? Boisz się rozpuścić, Zła Czarownico?
- rzuciła wyzwanie Kelsey.
- Boję się, że będziemy wyglądać jak zmokłe kury.
Nagle zagrzmiało, a po niebie przemknęła błys­
kawica.
- Lepiej zabiorę cię do domu, zanim w to metalowe
uderzy piorun.
Kelsey zachichotała.
- Ależ okropności opowiadasz dziecku!
Za nimi stał Ryan i wcale nie było mu do śmiechu.
- To tylko żart, Ryanie. W każdym razie to, co
powiedziała Aleksa, brzmi zabawnie - zauważyła
z uśmiechem Melissa, która również wyszła na ta­
ras.
- Śmiertelne porażenie prądem to takie zabawne
zdarzenie? - rzucił sarkastycznie Ryan. - Nie życzę
sobie takich żartów na temat mojego dziecka! Czy
jesteś w stanie to pojąć?
Spoglądał na Aleksę, która doszła do wniosku, że
tym razem wymówka skierowana została raczej do
niej niż do Melissy.
- Rozumiem- odpowiedziała- myślałam jednak,
że ktoś na co dzień obcujący z komiksami ma poczucie
humoru.
Odwróciła się wprowadzając do domu wózek Kel-
sey. Ryan trzymał się ciągle tuż za nią, więc Aleksa
odsunęła się nieco, bo choć nie istniał między nimi
kontakt fizyczny, bliskość tego mężczyzny działała na
nią niepokojąco.
- Obawiam się, że nic z tego nie będzie - rzekł
z błyskiem w oczach. - Szanuję opinię doktor Ellen-
der, ale musi znaleźć inną terapeutkę. Wynagrodzę ci,
oczywiście, stracony dziś czas, jednak w przyszłości nie
skorzystamy z twoich usług, Alekso.
Ryan Cassidy zawsze po mistrzowsku pozbywał się
niewygodnych osób, przyznała w głębi ducha ze smut­
kiem Aleksa. Westchnęła głęboko, próbując zapano­
wać nad emocjami.
- Jej usługi są tu jak najbardziej pożądane! - wy­ [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •