[ Pobierz całość w formacie PDF ]

świadomość, \e dom jest pełen gości. Nie była te\ pewna, do czego mo\e być
zdolna Amanda.
Postanowiła jednak nie psuć pięknego dnia rozmyślaniem o Amandzie.
Galopem ruszyła w stronę jeziora. Szum wody płynącej po kamieniach i
spadającej ze skał brzmiał równie\ jak muzyka. Christine przywiązała kasztanka
do gałęzi i przez chwilę przyglądała się, z jaką radością koń zanurza łeb w
zaroślach i szarpie trawę moc nymi zębami.
Odprę\ona ruszyła w dół zbocza krętą ście\ką. Gałęzie akacji i papierowych
brzóz wisiały nad jej głową. Po pniach drzew pięła się kwitnąca passiflora.
Stado kaczek obsiadło szmaragdową powierzchnię rozlewiska. Ptaki pływały
między nenufarami i trawami wodnymi, gęsto porastającymi brzegi. Wśród
jaskrawozielonej trzciny rosły białe liliowce, których słodki zapach przepełniał
powietrze. Ze te\ nigdy nie udało się takiej woni zamknąć w butelce, pomyślała
Christine, biorąc głęboki oddech.
Usiadła na szarym, zwietrzałym głazie, napawając wzrok pięknym widokiem. W
takich chwilach miała wra\enie, \e Bóg kładzie dłoń na jej ramieniu.
 Uporządkuj swoje \ycie, Christine, bo jest ono cudem  zdawał się mówić.
Wiedziała o tym. Rozlewiska były jak sanktuarium, gdzie mo\na zrozumieć
siebie i zajrzeć w głąb własnej duszy.
Miała ju\ wystarczająco du\o czasu, \eby zastanowić się, czego jej trzeba, by
osiągnęła szczęście. Pragnęła prawdziwego, stałego związku.
Kiedy była młodą dziewczyną, często myślała, \e stanowią z Mitchem jedno.
Mówili sobie, \e są jak dwa strumienie, które wpadają do jednej rzeki. Jednak
zdawała sobie wówczas sprawę, \e ich związek nie przetrwa, póki sama nie
poradzi sobie z własnym \yciem. Zbyt wiele było rzeczy, które ją przytłaczały.
Najwięcej szkody wyrządziła Ruth, ale matka nie była lepsza. Nawet dziś, mimo
wszystkich sukcesów, bardzo boleśnie odczuwała jej nietaktowne uwagi.
Podejrzewała, \e to się ju\ nigdy nie zmieni. Trzeba się będzie przyzwyczaić.
Kyall zaproponował, \e wprowadzi ją w sprawy rodzinnej firmy McQueen
Enterprises. Na podstawie do świadczeń z własnym portfelem akcji przekonała
się, \e ma głowę do interesów. Jednak jej szczęście le\ało w rękach Mitcha.
Przed łaty zmusiła się, \eby od niego odejść, ale nie mogłaby tego zrobić
ponownie. Bez niego w ogóle nie potrafiła sobie przyszłości. Nigdy nie po godzi
się z faktem, \e zrujnowała ich związek.
Jednak\e przed ostatecznym powrotem do domu trzeba zakończyć parę spraw.
Zobowiązała się do udziału w pokazach mody w Sydney, pózniej będzie musiała
jeszcze wyjechać za granicę, \eby po\egnać się z ludzmi, a dopiero potem mo\e
rozpocząć najwa\niejszy, najbardziej eks cytujący etap swojego \ycia.
 Naprzód, Christine  powiedziała głośno, czując ogarniający ją entuzjazm.
Ze zdumieniem zauwa\yła, \e z zarośli wylania się jakaś postać. Przestraszona
zerwała się na równe nogi.
 Proszę, proszę... Czy\by panna Reardon rozmawiała sama ze sobą? 
zawołał Jack Cody drwiąco.  Nie cierpię bogatych, rozpieszczonych damulek
 mruknął bełkotliwie i zataczając się, ruszył w stronę brzegu.
Patrzyła na niego z niesmakiem. Czy to mo\liwe, \e o tej porze jest ju\ pijany?
 Co pan tu robi, Cody  spytała ostrym tonem.  Został pan zwolniony ju\
tydzień temu.
 Nigdzie mi się nie spieszy  odburknął.  Co ja zresztą takiego zrobiłem,
\eby mi ten wa\niak Claydon pokazywał drzwi?
 Jeśli nie chce pan narobić sobie kłopotów, niech pan lepiej msza w drogę.
Dobrze panu radzę. W dodatku jest pan pijany.
 Pijany byłem wczoraj wieczorem, ale dziś jestem trzezwy jak niemowlę.
Spójrzmy, co my tu mamy? Długi warkocz, piersi widoczne pod obcisłą
koszulką... Jesteś najbardziej atrakcyjną dziewczyną, jaką znam.
 Odejdz, Cody!  Cody był silny i sprawny, ale Christie widziała, \e nadal
jest pod wpływem alkoholu. Miała nadzieję, \e w razie czego uda się jej uciec.
 Nie bój się.  Pódszedi bli\ej.  Nic ci nie zrobię. Mo\e tylko skradnę
całusa. Zawsze miałem śmiałość do kobiet. Kto nie ryzykuje itak dalej...
 Odsuń się!  za\ądała gniewnie.  Pamiętaj, \e Mitch Claydon jest moim
przyjacielem.
Prychnął pogardliwie.
 I co mi zrobi? Spuści m łomot? Myślę, \e rozmowa z tobą jest tego warta. 
Mierzył ją spojrzeniem, które sprawiło, \e zacisnęła pięści.
 Nie mam ochoty z tobą rozmawiać  odparła zimno. Powiedziałam, \ebyś
się odsunął.
 Nie gorączkuj się tak, paniusiu. Dasz całusa i tyle.
Kopnęła nogą, wzbijając chmurę piasku, który opadł na jego twarz, zasypując
mu oczy.
 No, panienko. Nie powinnaś tego robić.  Przetarł oczy, co jeszcze
pogorszyło sprawę, i wyciągnął rękę, próbując ją złapać.
Wyrwała się wściekle i rzuciła do ucieczki. Nigdy jeszcze nie bała się, \e jakiś
mę\czyzna mo\e ją skrzywdzić, ale teraz czuła, jak jej serce tłucze się ze
strachu.
 Zwariowałaś? Stój... Nic ci nie zrobię  wrzeszczał Cody, biegnąc za nią.
Alkohol najwyrazniej nie wpłynął na jego sprawność, pomyślała Christine,
przyspieszając. Dwukrotnie potknęła się, jakaś gałąz uderzyła ją w twarz, ale nie
czuła bólu. W połowie stoku ju\ prawie jej dopadł, a wtedy odwróciła się i z
całej siły uderzyła go w twarz.
 Chcesz się posiłować?  Zdawał się rozbierać ją wzrokiem i nie przestawał
tryskać pewnością siebie.
 Narobisz sobie kłopotów - wysapała, z trudem łapiąc oddech. Ciało miała
pokryte potem, policzki zaczerwienione.  Miałam spotkać się z Mitchem. Za
chwilę będzie mnie szukać.
 Myślisz, \e uwierzę?  Tym razem udało mu się po ło\yć rękę na jej
ramieniu.
Jego obleśny uśmiech tak ją rozwścieczył, \e natychmiast przezwycię\yła
panikę.
 Kiedy to zgłoszę, nigdzie nie znajdziesz pracy  ostrzegła.
 No, to mam du\o do stracenia. Przyciągnął ją do siebie, nie spuszczając [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •